18 grudnia 2018

Intensywność

BLAZERS (17-13) @ CLIPPERS (17-13)

Wygrasz mecz - jesteś na piątym miejscu w rywalizacji, przegrasz - spadasz na dziewiąte, poza ósemkę. Tak mniej więcej wygląda sytuacja w tegorocznej Konferencji Zachodniej NBA. Pokonanie Clippersów dawało zrównanie się z nimi bilansem, stąd chyba największa w tym sezonie determinacja Blazers. Zwyżka formy zauważalna w konfrontacji z Raptors została potwierdzona. Chociaż może w innych obszarach.

Portland rozpoczęło skutecznie, z przemyślanymi pewnie wręcz rozrysowanymi akcjami, zbilansowanym atakiem.
W pewnym, już zaawansowanym, momencie pierwszej kwarty mogli pochwalić się skutecznością na poziomie 80% przy zerowej liczbie strat. To nie tylko wynik pełnej koncentracji, ale także odnajdywania dobrych pozycji i cierpliwości w rozgrywaniu piłki. Efektem była wypracowana przewaga +15. Po meczu z Toronto z mniejszym niepokojem można było oczekiwać pierwszych korekt, ale zawsze to trudny moment w oglądaniu tegorocznych PTB. Stotts początkowo skorygował skład o Turnera i Collinsa za Harklessa i Aminu. A następnie powtórzył manewr z poprzedniego meczu, czyli Moc Rezerw: Evan-Seth-Nick-Zach-Meyers. Tym razem nie wypaliło. Nie to, że grali jakoś fatalnie, ale rywal grał w tej fazie lepiej. Gdy w połowie drugiej kwarty wracały pierwsze piątki było już w okolicach remisu, a do przerwy Clippersi wyszli na prowadzenie. Okazało się, że w ich obozie są gracze, którzy mecze z Blazers traktują jako okazję do bicia osobistych rekordów strzeleckich. Ich nazwiska to: Gilgeous-Alexander i Harris. Trzeba w przyszłości na nich uważać, może spotkamy się jeszcze z LAC w serii PO.
Gdy na początku drugiej odsłony Clippersi wyszli na +5 sprawy w swoje ręce wziął Lillard. Siedem kolejnych trafień, w tym cztery za trzy. Łącznie 22 punkty w jednej, zwyczajowo najlepszej dla Lillarda, kwarcie.
I znowu to Blazers wyszli na wyraźniejsze prowadzenie.

Gdy na początku ostatniej kwarty Turner dwa razy trafił i zwiększył prowadzenie do +18 zwycięstwo było już blisko. Ale Clippersi wypowiedzieli w tym momencie prawdziwą wojnę. Harrell nawet pomylił dyscypliny sportu sprzedając Nurkiciowi cios, którego nie powstydziłby się Mike Tyson. Odesłany został przez sędziów do szatni, co jeszcze bardziej zelektryzowało rywalizację. Od połowy kwarty zdobywanie punktów ograniczało się do rzucania wolnych po kolejnych faulach, przy wyczerpanie ich limitu. Powolutku jednak Clippersi odrabiali straty, a gdyby sędziowie odgwizdali faul Aminu w przedostatniej minucie, może nawet odrobiliby w całości. A tak to zredukowali przewagę do jednego oczka dopiero na 18.8 przed końcem gry.

Chłodną głową w końcówce wykazał się McCollum - trafił swoją "firmową" akcję, a następnie pewnie dwa osobiste. Sztab (Stottsa?) trzeba także pochwalić za taktykę. Zachowali przerwy na żądanie i faulowali wówczas gdy była taka potrzeba. Warto również odnotować pomysł na grę bez centra. Kiedyś nie do pomyślenia, przy dzisiejszej koszykówce na końcówki często przynosi efekty.
Po wypadzie do Los Angeles Blazersi wracają do domu na trzy przedświąteczne mecze z bezpośrednimi rywalami w tabelowej rywalizacji: Grizzlies, Jazz, Mavericks - wszyscy za Blazers ale ewentualna porażka może zmienić taki układ.

17 komentarzy:

  1. Nie uważam, że gra bez centra w ostatniej kwarcie była trafionym pomysłem. Galinnari przez cały mecz grał piach, a przez to że krył go o głowę niższy Aminu, prawie doszło do tego że w 4 kwarcie wygrałby dla Clippers mecz. Rivers też w sumie nie był lepszy, bo w najważniejszym momencie trzymał Harrisa na ławce. Starterzy Blazers zagrali naprawdę dobry mecz, a Lillard był po prostu rewelacyjny. Jednakże w dużej mierze o zwycięstwie Blazers zadecydowali sędziowie. Zgadzam się że Harrel zasłużył na flagrant faul, ale jednak pierwszego stopnia. Widać było, że nie zrobił tego umyślnie. W tym momencie gdy opuścił boisko, to w znacznym stopniu zadecydowało o losach meczu. Oczywiście nie narzekam, bo wygrana Blazers zawsze mile widziana. Cieszy mnie jeszcze fakt, że w kolejnym meczu Stotts nie spanikował i pomimo topniejącej przewagi Blazers, gdy na boisku grała cała rezerwa, nie zachował się jak ostatni desperat i nie wprowadził np CJa na rozegranie itd. Cierpliwość i rozsądek w rozgrywaniu na boisku oraz opanowanie Stottsa to teraz dwie najważniejsze rzeczy. GO BLAZERS !!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Próbowałbym ET-Seth-Nick-Layman-Collins
    Zawsze to lepiej niz trzymanie w składzie tego człapaka Meyersa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też pomyślałem o tym jakby wypadł Layman na czwórce, w końcu ma warunki. Chociaż pewnie Stotts już tego próbował na treningach. W każdym razie Mayersa bym wyrzucił na koniec ławki, z niego już nic nie będzie. Wiem, że Swanigan też nie jest bystrzachą i ma kłopoty z faulami, ale chociaż coś zbiera pod tym koszem i nie błąka się jak jakaś niedorajda. Także wstawiłbym któregoś z trójki Simons-Trent-Baldwin za Setha. Seth to chyba był jakiś adoptowany, albo zabrakło dla niego talentu.

      Usuń
  3. Ewentualnie przesunąć tam Aminu lub Harklessa

    OdpowiedzUsuń
  4. Chce zobaczyc co sa warci Simons i Trent jr.

    OdpowiedzUsuń
  5. Behemot18:24

    Dziwnie sędziowany mecz. Straszna apteka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pdxpl22:50

    Moe zaczyna przypominać korzykarza, lillard postanowił chyba w tym sezonie zacząć wcześniej marsz do ASG.
    Ps alez ten SGA to fajoski gracz jest

    OdpowiedzUsuń
  7. 17-13, to już wygląda nieźle, ale nadal ta wiara w Blazers pokrywa się z wiarą w Meyersa i Stottsa. Co chwilę to forum oczekuje, że kura już teraz na pewno poleci. Swoją drogą ciekaw jestem skąd wt macie czas na oglądanie całych spotkań:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się pracuje nocą to się ogląda:)
      Gregory

      Usuń
    2. https://nbahdreplay.com Wezystkie mecze na bieżąco, bez konieczności zgrywania na dysk. Dla prawdziwego kibica zawsze znajdzie sie czas, najczesciej gdy wszyscy inni w domu jeszcze śpią ;)

      Usuń
  8. W Meyersa nie wierzyłem nigdy i nie uwierzę jak w Smoleńsk Antoniemu. W Stottsa czasami...A mecze oglądam raz na trzy bo czasu nie ma, praca, dziecko...

    OdpowiedzUsuń
  9. Tymczasem sam Lillard nazywa Harklessa x-factorem...
    Dziś #4 świetne zawody,tak trzymać
    Moe Harkless,more trouble! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Moe od dawna był xfactorem, który odpala na dwa mecze. Ale ET też jest xfactorem, który prowadzi rezerwy. Albo nie prowadzi. I Aminu też jes xfactorem, jak trafia trójki.

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy07:38

    Dobry mecz. Pokonaliśmy Miśki ich własną bronią. Dobra defensywa w drugiej połowie. Kolejny dobry mecz ławki-44 punktów. Martwi mnóstwo strat

    poskus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy10:28

      To ja oglądałem chyba inny mecz. Po prostu od stanu 57-60 czy jakoś tak, Damianowi zaczęły wchdzoic trójki z każdej pozycji. Chyba 4 z rzędu plus akcję 2+1...

      Karol PTB

      Usuń
  12. Anonimowy10:56

    A co ma piernik do wiatraka? To, że wchodzą trójki to nie znaczy, że nie mozna grać dobra defensywe

    poskus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy11:11

      Gasol stawiał zasłony jak chciał, po których Conley moglby robić co chciał, gdyby miał lepszy dzień. Jak piłkę miał Nurkic czy Collins to była strata
      Dobrze zagrał Myers.

      Karol PTB

      Usuń