17 marca 2019

Kiedy porażka nie jest najważniejsza

BLAZERS (42-27) @ SPURS (41-29) 103:108


Na początku trzeciej kwarty ostro szarżujący na kosz CJ McCollum po raz kolejny nadział się na blok Jakoba Poetla. Spadł bardzo niefortunnie, doznając kontuzji lewej nogi. Do gry już nie wrócił. Niedzielne prześwietlenie rezonansem magnetycznym powinno dać odpowiedź czy zagra jeszcze w tym sezonie.

Osamotniony Lillard robił co mógł , aby wyciągnąć ten mecz dla Blazers. Zaraz po stracie McColluma zdobył  od tak 15 punktów. Jedynym , który mu pomagał był Nurkić-6 punktów. W decydującą część gry udało się wejść z czteropunktową przewagą. I nadal wszystko zależało od dwóch liderów. Reszta, może poza Hoodem, nie zrobiła właściwie nic. Spurs wygrali ósmy raz z rzędu bo zachowali  skuteczność w najważniejszych momentach. Forbes, Mills i Bertans trafiali zza łuku. Portland odpowiedziało jedną trójką Curry'ego w ostatniej akcji meczu, kiedy wszystko było już rozstrzygnięte. W czwartej kwarcie  z 9-osobowej rotacji Popovicha punkty zdobywali wszyscy poza Poetlem, no ale on wykonywał świetna robotę od startu meczu w obronie-5 bloków. Po drugiej stronie heroiczny wysiłek Lillarda i Nurkicia, rachityczne starania Hooda, przebłyski Harklessa. Za  mało na solidnych i efektywnych Spurs.

Szkoda finału, bo to był wyrównany mecz z  czternastokrotną zmiana prowadzącego, i jedenastoma  remisami. Popovich mógł polegać na większej liczbie graczy. W Portland kolejny raz zawiódł, kompletnie pogubiony tej wiosny, Aminu. Znów nie istniał w ataku, nie pomagał w obronie. Rezerwowi przegrali 43:18. Egzemplifikacja ich bezproduktywności   miała miejsce w drugiej kwarcie.  Na parkiecie obok siebie snajperzy Hood i Curry oraz demon gry w post-up Enes Kanter. Wydawałoby się , że to wystarczająca dywersyfikacja w ofensywie. Tymczasem pierwszy zanim ustawił celownik spudłował trzy razy, drugi w ogóle poza piłką, bo tę klepie przez połowę posiadania Turner, by nie mając opcji oddawać ten swój- jakby  wykrzywiony przez osteoporozę- rzut. W ogóle  ET1 od powrotu po kontuzji błąka się , nie kreuje.  Kanter był dziś, nie tylko statystycznie, "zerem" . Pokaz tego, czym może być, kiedy nie idzie mu gra w post, bo o jego deficytach w obronie wiedza wszyscy. Seth Curry nie znaczy wiele, gdy, tak jak dzisiaj w San Antonio, nie trafia. Hoodowi brakuje tej bezczelności, którą emanują Mills czy Belinelli, choć z 13 punktami i tak był jedynym wsparciem dla Lillarda i Nurkicia.

Wygrane zbiórki, zaledwie 9 strat, aż 44 punkty z pomalowanego, mimo 11 bloków od Spurs, nie wystarczyło do wygranej. W tej grze górą są ci, którzy celniej i więcej trafiają. Dzisiaj zdecydowanie lepiej robili to Spurs. Blazers mogli polegać tylko na  Lillardzie -34 i Nurkiciu-24. Żal przegranej, ale teraz najważniejsze są wyniki badań McColluma. Od ich rezultatów będzie zależeć, czy Rip City straciło wyłącznie zwycięstwo ze Spurs, czy też  szanse na sukces w całym sezonie. 

Ps Więcej o ostatnich wydarzeniach  w Portland Trail Blazers najpóźniej jutro w kolejnym odcinku Radia Blazers PL. Do usłyszenia;)

15 komentarzy:

  1. Anonimowy11:17

    Smutne, wychodzi kolejna końcówka, w której nie wiemy co chcemy grać. Niby walczymy do końca, a na trójkę decyduje sie Nurkic, kompletnie nie rozumiem tej decyzji.

    OdpowiedzUsuń
  2. literówka na końcu 1w w 2ak

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mi włosy dęba stanęły, kiedy Nurk odpalił trójkę. Popowicz by go krzesłem rzucił, gdyby był naszym trenerem. Sama akcja, po której Nurk rzucił - a było jeszcze sześć sekund do końca, to kompletna panika, kiedy tylko Spurs usiedli na Lillardzie. ardzo to źle wyglądało. Znowu jak w liceum. Trener sobie, a gwiazdy sobie - ta trójka pokazała, jak profesjonalna jest atmosfera w zespole. Cieszę się, że chłopaki są rodziną i że gwiazdy biorą na siebie grę w krytycznych momentach, ale bez odrobiny profesjonalizmu to se w playoffs nie pogramy.

    Inna sprawa, że mecz padł po trójce na 98:92, która wpadła po podaniu DeRozana zza boiska. Nie widziałem pierwszych trzech kwart, ale jedną z przyczyn, dla których nie warto 'przelewać krwi" za drużynę jest sędziowanie.

    Szkoda mi Currego i w ogóle szkoda mi wszystkich tych graczy, którzy wyglądają na kompletnie zagubionych na boisku. Internal growth polega na tym, że gra się ze sobą tak długo, że można robić akcje z zamkniętymi oczami i na tym powinna polegać przewaga nad zespołami, które co roku trejdują talentami. Tymczasem panika, którą było widać na boisku w końcówce meczu pokazuje, że tych ludzi nikt nie trenuje.
    To jest taki przypadek, jak pół podstawówki - "zdolny, ale leniwy".
    Tymczasem wiosna za oknem, rowerek odpalony i mam nadzieję niedługo w końcu jakiś streetball. Koszykówka z piłką w ręku jest o wiele bardziej excytująca niż kibicowanie milionerom zza oceanu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z czystej ciekawości - co to jest profesjonalna atmosfera ?

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Jestem Burak dziki – podgatunek buraka zwyczajnego z rodziny szarłatowatych

      Będziesz miał okazję się o tym przekonać

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  4. Anonimowy12:02

    No sędziowanie tez pozostawiało wiele do życzenia. Brak kilku fauli na Blazers, nie zauważyli nabicia przez Nurkica zawodnika Spurs, bodajże Poetla

    OdpowiedzUsuń
  5. PrzemoW15:16

    Jak dla mnie kluczowy dla spotkania moment to puszczone podanie DeRozana z za lini końcowej przy 95-92 ... taka pomyłka sędziowska nie powinna mieć miejsca. Czekamy na wieści co z kolanem CJ'a...

    OdpowiedzUsuń
  6. Mamy chyba najłatwiejszy już teraz terminarz, nawet na 10-3

    Houston też ma latwiutki więc ich raczej nie lykniemy

    Oklahoma trochę trudniejszy niż my

    Denver najbardziej przerabiany i według mnie na 2 skończą Houston a Denver jeszcze może nie być pewne przewagi parkietu

    Jeżeli CJ nie wróci to i tak w kontekście PO nie ma to znaczenia

    OdpowiedzUsuń
  7. Pdxpl16:36

    Prośba do @lucero i @roberuto o ukierunkowanie komentarzy bardziej na Blazers

    OdpowiedzUsuń
  8. Teraz się okaże, że CJ nie jest wcale taki niezbędny. Chyba, że sabotarzysta postanowi tyrać Lillardem po 45 minut by nie musieć grać za dużo Currym i Simonsem by nie wyszło to na jaw. Haha

    OdpowiedzUsuń
  9. CJ wyskoczył z worka przy kontuzji Wesa, z tego co pamiętam. Liczę, że się Curry odblokuje i wejdzie w buty CJ'a, po 25 na mecz do końca sezonu.

    OdpowiedzUsuń