20 kwietnia 2019

Burza z piorunami

BLAZERS @ THUNDER 108:120 (2:1)

Porażka w trzecim meczu, wkalkulowana w specyfikę serii z Oklahomą, bo chyba każdy wiedział że będą chcieli się odgryźć za dwa pierwsze mecze, nie determinuje czy będzie to przełom, czy tylko łabędzi śpiew Thunder. 

Był moment w tym meczu, gdzieś na początku drugiej połowy, gdy można było się obawiać że Blazers zostaną stłamszeni w gorącej atmosferze Chesapeake Energy Arena. Przygwożdżony do tego momentu obroną rywala Lillard złapał jednak odpowiedni rytm - rzucił w trzeciej kwarcie 25 punktów, i ze wsparciem McColluma, Portland odrobiło 16 punktów straty, nawet wychodząc w ostatniej kwarcie na prowadzenie. Na więcej tego dnia nie pozwolił rywal: był zdeterminowany, skuteczny i zbilansowany. Wydaje się jednak, że przewaga psychologiczna w tej serii pozostaje po stronie PTB, o ile to tylko nie subiektywna ocena z punktu widzenia kibica Blazers. 

Ekipa Stottsa miała pod górkę od samego początku meczu. Praktycznie wyłączony z gry Lillard, dodatkowo łapał faule. Wynik trzymał energetyczny Harkless, skuteczny z dystansu Aminu, a po aklimatyzacji na starych smieciach sprytny pod koszem Kanter. Zawiedli rezerwowi. Turner nie istnieje w tej serii. Curry nie wiedzieć czemu nie oddał rzutu. A Hood szybko popadł w kłopoty z faulami. Przy okazji - sędziowie w tym meczu zasługiwałoby na osobny artykuł. Były wręcz komiczne (czytaj kompromitujące) momenty, gdy w jednej sekundzie uwadze sędziów uchodził cios Adamsa i rzut rywalem o parkiet Harklessa, czy też brak gwizdka przy ewidentnym faulu na Lillardzie przy rzucie za trzy, a sekundę później wydumany faul przy zbiórce. Gorzej, że kilkoma decyzjami sędziowie odebrali szansę na pozostanie w meczu w samej końcówce. Jeżeli to celowe, to można zrozumieć - postronny obserwator może chcieć aby ta fascynująca seria trwała jak najdłużej. 

Spośród rezerwowych nie sprawdza się, trzeci raz z rzędu Collins. Jak ktoś liczył na niego, a wielu liczyło, to chyba może odłożyć nadzieję na postęp w jego grze do kolejnych sezonów. Trzeba jednak przyznać, że na te wszystkie mankamenty reaguje Terry Stotts - jak do tej pory bohater tej serii. Szuka rozwiązań, błyskawicznie widzi problemy, wynajduje ukryte rezerwy. Na przykład Leonard. Napsuł w tym meczu rywalowi więcej krwi, niż wszyscy rezerwowi razem wzięci. 
Pod koszem mało odczuwalny jest brak Nurkicia, chociaż może z nim byłoby lepiej - nigdy się o tym nie przekonamy, ze względu na Kantera. To Turek, w momencie gdy rywal odciął Lillarda w IV kwarcie, trzymał mecz.
Można wierzyć lub nie, ale nawet dwa razy spisał się w obronie. 

To wszystko jednak było za mało na Oklahomę w takiej dyspozycji. Rywal tym razem trafiał za trzy nie co piąty, a co drugi rzut. Westbrook wyglądał na faceta z dodatnim ilorazem inteligencji, jedynie George wciąż widać iż gra z bólem. Takie przebłyski jak Grant z 80% za trzy możemy potraktować jako dzień konia. Jedyne co może tak naprawdę niepokoić to Niemiec. Dennis Schröder. Ten facet może odmienić losy tej serii na niekorzyść Blazers. Jak on kryje Lillarda, jak on odpala w ofensywie, jak on walczy na desce - to nie ma odpowiedzi. Blazers muszą przeciwstawić w kolejnych meczach lepszą postawę rezerwowych. Pojedyncze kwarty Lillarda mogą nie wystarczyć.

Na razie o zwycięstwach decyduje atut parkietu. Bzdurą jest stwierdzenie, że seria zaczyna się od wygranej wyjazdowej. Blazers mają wszystkie atuty w ręce, aby wygrać ją meczami w Moda Center. Nie można jednak dać zbyt wielu atutów psychologicznych rywalowi. Westbrook z George są w stanie zagrać tak jak w trzecim meczu, ale wcześniej czy później się zagotują.

11 komentarzy:

  1. Pdxpl11:38

    Andrzeju jeśli wygrasz mecz na wyjeździe to nie zostawiasz, wszystkiego do g7, gdzie wszystko zdażyć się moze. Tylko tyle i aż tyle

    OdpowiedzUsuń
  2. Bylo sporo mankamentow, ale musicie sie zgodzic, iz Dame ma aktualnie taką mowe ciala iz naprawde ta seria powinna byc dla nas zwycieska

    Oklahoma rzucila wszystko na ten mecz, PG13 42 minuty. Mam nadzieje, ze sie to odbije w Game4

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy12:37

    Ja bym wpuścił Laymana, żeby napsuł troche krwi PG13. Gdzie jest Layman?

    Karol PTB

    OdpowiedzUsuń
  4. Behemot13:01

    Collinsa bym się nie czepiał. Hood, Harkless, Turner - tu już gorzej. Reszta dobry mecz, po prostu OKC jeszcze lepiej. Rzeczywiście Layman zasługuje chociaż na próbę, taki Hood z Turnerem naprawdę póki co niewiele wnoszą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hood mało wnosi ale przynajmniej nie szkodzi. Turner niestety nie gra nic po obu stronach boista do tego głupio traci piłkę. Collins przynajmniej straszy pod koszem Feltona.

    OdpowiedzUsuń
  6. Adams w pierwszej połowie bez faulu? Buahahaa! Powinno być co najmniej cztery... W ostatniej akcji nie faulował Lillarda? W sumie tak,bo powinno już go dawno nie byc na parkiecie. Także nie ma o czym dyskutować.

    OdpowiedzUsuń
  7. Curry powinien być xfactorem w następnym meczu. Niech w końcu odda z 10 rzutów za 3. Zupełnie nie rozumiem kiszenia takiego potencjału w momemncie, kiedy trójki są najważniejszym elementem gry.Chętnie bym pooglądał szybowca Laya. Może Stottsowi coś nie pasuje w dopasowaniach.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wesolego dyngusa :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy07:57

    Od razu weselej :)

    MFA

    OdpowiedzUsuń
  10. He he he, Blazers zlali OKC

    OdpowiedzUsuń
  11. Mamy znakomity zespół, w który prawie nikt nie wierzył...ile to można się było naczytać na temat trenera,managera, zawodników.Młoda ekipa budowana konsekwentnie, często z graczy niechcianych w innych organizacjach dojrzała mentalnie do gry na miarę swoich możliwości.

    OdpowiedzUsuń