Anthony podwyższony

MAGIC (9-16) BLAZERS (13-10) 97:106

Wykorzystana okazja do podreperowania bilansu dzięki wizycie jednej ze słabszych drużyn w obecnym sezonie. 

Mecz był łatwy i przyjemny do momentu, gdy Magic nie trafiali trójek. Gdy zaczęli, tak gdzieś w trzeciej kwarcie, niezbędny był wkład Lillarda - jak się okazuje nawet w obecnym stanie przydatnego. Chociaż 34 minuty pewnie nie uspokoją krytyków nadmiernej eksploatacji. Blazers więcej rzucali i trafiali za trzy niż za dwa, skoncentrowani wykorzystywali rzuty osobiste, przyzwoicie zbierali. Na Orlando spokojnie wystarczyło, na innych nie ma szans. 

To był szczególny wieczór dla Carmelo, który awansował już na dwunaste miejsce w tabeli wszechczasowych. Gorzej, że można odnieść wrażenie jakby to był jedyny cel tego zawodnika w tym sezonie. 

Dla bardziej sentymentalnych kibiców pięciominutowe pojawienie się w barwach gości Aminu - jednym wejściem pod kosz i trajektorią rzutów osobistych wskazał, że niewiele się zmienił po długiej kontuzji.