DRUŻYNA

Brak czasu i fatalny League Pass powodują, że nie mogę pisać regularnie i dużo. Zresztą po takiej nocy...Tu nie ma co pisać, to trzeba obejrzeć. Drugi raz w sezonie walnęli Blazers Suns, bardzo dobrą drużynę NBA - Phoenix Suns. 

Jerami Grant był cudowny, jak zaczął w trzeciej kwarcie gotować Suns, tak skończył przepięknym rainbow'em w ostatnie sekundzie meczu. Ale wygrali Blazers szośty raz, bo ich wyniki nie zależą od jednego gracza. Dzisiaj byli bez Lillarda i Simonsa, z Grantem w pierwszoplanowej roli i całą grupą graczy, z których każdy wniósł coś swojego, sensownego do gry.

Nurkić był najlepszy w crunch, Winslow i Johnson  przejęli rozegranie, Hart jak zwykle był wszędzie. Rezerwowe ustawienie z Littlem , Eubanksem oraz Walkerem wykuwało w 2q dwucyfrową przewagę. I Shaedon Sharpe- mistrz epizodów. Ma Billups wyrównaną grupę 10-11 graczy gotowych do gry. Ci ludzie mają koszykarski skill, walczą, a przede wszystkim wiedzą , co mają robić na parkiecie. 

Piła krąży jak nakręcona, jest ruch na parkiecie, podwojenia, zasłony, akcje z pomocy, ponowienia. RipCity nie zależy już od walenia trójami za węgła. Jak nie idzie z dystansu. Grant, Hart, Winslow, Jonhson prują obronę rywala wjazdami na kosz. Tu 8 czy 11 zawodnik w rotacji nie osłabia,  nie jest zapchajdziurą, a wnosi realną wartość. Jest w Portland DRUŻYNA. 

Nie pamiętam kiedy gra RipCity sprawiała mi taką satysfakcję. To mógł być ten sezon zakończony finałem  WCF. Teraz jednak mamy rewolucyjną zmianę- wyniki Portland Trail Blazers nie zależą już od tego, którą nogą wstanie z łóżka Lillard czy McCollum. Wspaniałe uczucie. 

Jerami Grant za jeden(!) 1st round, Johnson i Winslow za RoCo i Powella,  Hart za McColluma oraz Sharpe, Walker z draftu. Pół roku temu Cronin dla wielu był przegrywem. Warto powstrzymać się z ocenami, zwłaszcza w przypadku wymian w NBA, gdzie nic nie jest tak dobre bądź złe jak się na początku wydaje. 

A tutaj Jerami Grant przyćmiewający Suns: