26 października 2023

Nieudany początek

No i wyruszyli w kolejną 82-meczową podróż. Zapewne nie tak wyobrażali sobie jej początek, ale wyjazd do Los Angeles nie miał prawa być łatwy. Blazers (0-1) przegrywają mecz otwarcia przeciwko Clippers (1-0) wynikiem 123-111.

Końcowy rezultat nie do końca oddaje prawdziwy obraz tego spotkania, gdyż różnica 12 punktów to najmniejszy możliwy wymiar kary. W porównaniu z ekipą z Kalifornii, wyglądaliśmy dokładnie tak, jak można było się spodziewać - jak drużyna młodych graczy, którzy dopiero uczą się NBA i przyjechali popatrzeć na zespół walczący o najwyższe cele. Ciężko powiedzieć, czy to spowodowane było zbyt długą przerwą między preseason a rozpoczęciem sezonu regularnego, czy brakiem zgrania, a może stresem, ale Blazers wyglądali dzisiaj na drużynę, która kompletnie nie miała pomysłu na grę.

Box Score


Problemy pod koszem

Pomimo że Ayton czy Williams III są większymi nazwiskami na papierze od Ivicy Zubaca, to właśnie Chorwat był dziś najlepszym środkowym na boisku. Wspierany z ławki przez naszego dawnego zawodnika, Masona Plumlee, rozdawali karty pod koszem. Od pierwszych minut meczu DeAndre miał problemy z faulami - pierwsza kwarta, dwa przewinienia, druga kwarta, kolejne dwa. Przez to dostał zaledwie 23 minuty, ale nie zgodzę się z opiniami, że było to bardzo słabe spotkanie w jego wykonaniu - zagrał przyzwoicie, szczególnie w obronie. Przed sezonem obawiałem się, że przyszedł do Portland aby poprawić statystyki punktowe, a tu w pierwszym meczu oddaje zaledwie 4 rzuty. Zaskakujące jest, że nie zagraliśmy dosłownie ani jednej akcji pod Aytona, a wykorzystywaliśmy go jedynie jako człowieka od zasłon, a to za mało na zawodnika tego kalibru. RW3 dziś okazał się być tym lepszym centrem, skuteczny spod kosza, w dodatku jak na niego przystało, zagrał dobre spotkanie w obronie. Próbował dzisiaj niczym w Bostonie, dyrygować obroną i zarządzać switchami, ale to jeszcze nie funkcjonuje tak dobrze jak u Celtów. Dostaliśmy też dzisiaj pięciominutową próbkę tego, jak nasz duet centrów prezentuje się jednocześnie na boisku i na razie to wygląda źle. Zarówno jeden, jak i drugi muszą być przyspawani do trumny, bo każde wyjście na obwód kończy się minięciem albo trójką w twarz.
Ps. RW3 musi nauczyć się lepiej wiązać buty, bo nie mogą one spadać dwa razy w trakcie jednego meczu :)


Najjaśniejsze punkty Blazers

Na wyróżnienie zasługuje tercet Simons-Brogdon-Sharpe, wyglądali zdecydowanie najlepiej. Shaedon już od pierwszej kwarty był bardzo aktywny, próbował ścinać pod kosz, a jego atletyczność pomogła mu zdobyć punkty po walce na przeciwnej desce. Chłopak ma taki wyskok, że Zubac pod koszem mu nie straszny. W obronie wciąż są problemy, nie mógł sobie poradzić dziś z malutkim Hylandem, ale jak to mówią, nie od razu Rzym zbudowano. Wobec Brogdona już wcześniej użyłem tej metafory, ale gdy wchodzi z ławki razem z młodymi chłopakami to wygląda na ich tle jak pan profesor. Ma swoje indywidualne tempo gry, i mimo że jest ono nieco wolniejsze, to nadrabia doświadczeniem. Nie bez powodu na amerykańskich podcastach porównywany jest do Andre Millera i to nie tylko ze względu na wygląd. No i na koniec Simons, który po raz kolejny potwierdza, że to jest jego zespół i to on tu będzie dowodził. Pokazał dziś, jak ogromny wachlarz zagrań ma w swoim arsenale. Niezależnie czy mówimy o rzutach za trzy, półdystansie czy wykończeniu pod obręczą - floatery, side-stepy czy rzuty hakiem niczym Kareem, on to wszystko potrafi, ale to co dzisiaj szczególnie rzuciło mi się w oczy to defensywa. Anfernee przed rozpoczęciem zapewniał, że chce pozbyć się łatki słabego obrońcy i dziś jego postawa po tej stronie parkietu wygląda wręcz świetnie. Były sytuacje, gdzie musiał bronić George'a czy Leonarda i zupełnie nie bał się przyjąć kontaktu na klatkę piersiową czy wywierać presji, a końcowy rezultat wyglądał naprawdę obiecująco.


Trudny debiut dla Scoota

Zdążyły się już pojawić komentarze opisujące to, jak beznadziejny jest Scoot, dlatego pragnę ostudzić nastroje i poinformować, że 19-latek w swoim debiutanckim meczu nie będzie grał na poziomie Lillarda czy Drexlera. Zwróćcie uwagę na to, przeciwko komu przyszło mu grać w swoim debiucie - gdy to mamy już wyjaśnione, przechodząc do jego występu - dzisiaj Scoot zobaczył, jak wygląda gra w prawdziwym meczu NBA przeciwko elitarnej obronie. Zaczął od dwóch dynamicznych i odważnych wejść pod kosz, gdzie jedno spudłował, a drugie zakończyło się czapą od Zubaca. Za trzy też nie mógł się wstrzelić, więc pozostała ostatnia broń, czyli szukanie asyst. Tu też były problemy, dwukrotnie wręcz podał w ręce Covingtona i pomimo 36 minut, które rozegrał, przez większość czasu był niewidoczny. Gdy Clippers wpuścili chłopaków z końca ławki, to na ich tle faktycznie wyglądał świetnie i od razu jakby odzyskał pewność siebie, zaliczając 9 punktów w czwartej kwarcie. Już dostaliśmy informację, że Malcolm Brogdon, który ma być jednym z mentorów - zaraz po zakończeniu spotkania, poprosił sztab o powtórki wszystkich akcji Scoota z tego meczu i jak twierdzi w drodze powrotnej do Portland zabierze się on do pracy, aby dokładnie je omówić wraz z Hendersonem.


Jak tam na skrzydłach?

Zacznę od pozytywów, bo Camara po raz kolejny zalicza dobry występ, gdzie rozgrywa aż 16 minut. Cały czas zaskakuje podejmowaniem decyzji, walecznością w obronie i świetnym rzutem za trzy. Po dzisiejszym meczu nie można tego powiedzieć o dwójce podstawowych skrzydłowych. Coraz bardziej zadziwia mnie łatka topowego obrońcy, którą ma Thybulle, bo ja od początku preseasonu tego nie widzę. Pomysł gościa w obronie polega na tym, że daje się minąć i liczy, że uda mu się zablokować lub wybić piłkę będąc za plecami przeciwnika, no sory, ale ja tego nie kupuję. Porównując go do Camary, gdzie obaj kryli Paula George'a to nie mam żadnych wątpliwości co do tego, który z nich bardziej utrudnił mu życie. Co do Jeramiego to jego problemem jest to, że jeśli nie uda mu się wstrzelić zza łuku, to rozpoczyna swoje dzikie akcje izolacyjne na półdystansie, które nie dość, że zabijają całą ofensywę, bo pozostała czwórka graczy dosłownie stoi na obwodzie i patrzy, to i tak większość tych akcji to są cholernie trudne rzuty z odejścia z ręką obrońcy na twarzy a'la Carmelo Anthony. Jak sobie przypomnę Granta z początku zeszłego sezonu, który był w topowej strzeleckiej formie, który rozciągał grę na parkiecie - to na ten moment jest przepaść.


Konferencja prasowa

Q: Ogólne wrażenia po dzisiejszym meczu?
CB: Było trudno już od samego początku. Dosłownie od pierwszej akcji meczu, gdzie popełniliśmy stratę. Nie udało nam się tak naprawdę wejść w rytm. Nie czułem, że wystarczająco ich zatrzymywaliśmy. To dobra drużyna i będą walczyć o mistrzostwo w tym roku. Ale w mojej opinii po prostu nie stawiliśmy im wystarczająco dużo oporu. Nie udało nam się się ustabilizować. Myślę, że ich presja naprawdę nam zaszkodziła. Straty i słaba gra zbiórkowa zadecydowały. To był trudny bój przez cały mecz.

Q: Czy byłeś zaskoczony, jak słabo zaczęliście, biorąc pod uwagę przeciwnika, ich doświadczenie oraz fakt, że macie wielu nowych i młodych graczy? Czy to Cię zszokowało?
CB: Wcale mnie to nie zaskoczyło. Wiedziałem, że będzie to trudny mecz dla nas. Doświadczenie, jakie oni posiadają, ich rozmiar i doświadczenie - to miało znaczenie. Jednak jedyna rzecz, która mnie trochę rozczarowała, to fakt, że pozwoliliśmy im na zbyt wiele gdy mieli piłkę. Oni nie pozwalali nam tego zrobić. Znali nasze zagrania, tak samo jak my znaliśmy ich. Ale oni nie pozwalali nam na łatwe przechwytywanie piłek. Daliśmy im za dużo swobody. Gra jest bardzo łatwa, kiedy nie ma presji. Koszykówka jest bardzo łatwa, gdy nie jesteś pod presją. To było wyraźnie widoczne dzisiaj.

Q: Trenerze, oczywiście, wiele w tym sezonie będzie zależało od rozwoju i wzrostu Scoota. Myślę, że niektórzy ludzie będą mieli potrzebę, oceniania dzisiejszego meczu. Co powiesz tym, którzy szybko wyciągają wnioski?
CB: Powiedziałbym, że będą takie noce, kiedy wygląda jak 19-latek. Dziś była jedną z takich nocy. Nie zaskoczyło mnie to. Czasem rozmawiamy i mówię, że jestem ciekaw, kiedy się uspokoi. Dziś to się nigdy nie stało, dopóki gra nie była już przegrana. To po prostu część procesu. Szczególnie przy trenowaniu młodego gracza na takiej pozycji. To nie jest łatwe. Dużo zależy także od tego, jak będziesz go prowadził i wspierał.

Q: Czy wiesz, jaki będzie Twój kolejny krok z nim? Pozwolisz mu się zregenerować czy będziesz go pocieszać?
CB: Nie, nie. Obejrzymy to razem i porozmawiamy o tym. Chcę najpierw usłyszeć, co widział i co myśli. Czasem to, co on zobaczył i dlaczego mógł mieć trudności, różni się od mojego spojrzenia. Zawsze chcę im pozwolić mówić najpierw, żeby nie powtarzali tylko moich słów. Czasem w tym sezonie będę musiał się trochę wycofać i pozwolić wydarzyć się pewnym rzeczom, bo tylko tak się uczysz. Doświadczenie jest najlepszym nauczycielem. Pamiętam niektóre z moich pierwszych meczów jako debiutanta, gdy miałem dziewięć strat czy osiem strat, przeciwko komu to było i gdzie to się odbywało - te rzeczy po prostu zostają w pamięci. Więc niektóre z tych momentów będą wymagały, żebyśmy się trochę wycofali i pozwolili wydarzyć się pewnym rzeczom, a niektóre będą wymagały ode mnie interwencji.

Q: Dobrze, czy myślałeś, że był po prostu spięty dzisiaj, czy co - co według Ciebie powstrzymywało go przed pokazaniem pełni swoich możliwości?
CB: Myślę, że był bardzo zdenerwowany. Przede wszystkim, czasem jest tak, że chcesz zagrać tak dobrze, że aż chcesz zrobić coś więcej, i czasem to może Cię przerosnąć. Widziałem to dzisiaj. Spójrz, przecież graliśmy przeciwko dobrej drużynie. Chcieliśmy im coś udowodnić. Wiedzieliśmy, że nie będzie to łatwe. To jeszcze jeden aspekt, o którym się nie myśli. To było do przewidzenia, że dzisiaj nie będzie łatwo.

Q: Czy masz jakieś odczucia wobec tego jak reagował na to, jak potoczył się dla niego mecz? Nie mogliśmy zobaczyć ławki z naszego miejsca, ale czy widziałeś, że zaczynał się frustrować lub zniechęcać w przerwach? Jak myślisz, jak sobie z tym radził?
CB: To właśnie to sprawiło mi największą radość, szczerze mówiąc. Mimo że miał trudności, nie można było tego zauważyć. Cały czas był skupiony. Patrzył mi w oczy, gdy próbowali mu pomóc koledzy z drużyny. On będzie takim graczem, który niezależnie od tego, czy gra świetnie czy nie tak świetnie, zachowa takie samo nastawienie. Nie zniechęcił się. Miał otwarte rzuty, rzucał je, nawet jeśli nie trafił. Czy popełnił stratę, starał się wrócić do akcji. To dla mnie ważne. To ma znaczenie. Bo łatwo stracić pewność siebie w tym momencie. Kiedy nie gra się dobrze, a jest się przyzwyczajonym do świetnej gry, to naturalne.

Q: To była pierwsza okazja, by zobaczyć Roba w akcji. Jak Ci się podobał, jak myślisz, że sobie poradził, szczególnie z tą drugą piątką?
CB: Myślę, że Rob poradził sobie całkiem nieźle. Oczywiście, kiedy DA dostał szybko faule, to trochę skomplikowało rotację i przydzielenie minut. To zmieniło nieco nasze plany. Ale uważam, że Rob wszedł i zrobił całkiem niezłą robotę. Jednak szczerze mówiąc, nie sądzę, żeby ktokolwiek, poza Antem i Malcolmem, naprawdę wyróżnił się na boisku dzisiejszej nocy. Było to trochę niezręczne spotkanie. Ale część z tego wynika z nerwów, a duża część z tego, kto był naszym przeciwnikiem. To będzie prawdopodobnie jedna z dwóch, trzech najlepszych drużyn obronnych w lidze w tym sezonie, moim zdaniem. Dlatego dużą zasługę za to trzeba im przyznać.

Q: Ostatnie pytanie, jaka jest Twoja ocena gry DeAndre dzisiaj? Wpadł we wczesne kłopoty z faulami, ale zdobył tylko kilka punktów, oddał kilka rzutów, także miał trudności.
CB: DeAndre miał trudności. I nie sądzę, żeby grał z dużą fizycznością. Faule potrafią tak na Ciebie wpłynąć. Często odbijają Cię od tego, co chcesz robić. Jeśli chodzi o agresję, zebrał kilka piłek, ale za każdym razem, gdy ją dostał, wokół niego było dwóch albo trzech graczy. Jeśli próbował się przebić, to albo popełniał stratę, albo mu przerywali. Wydaje mi się, że był bardzo zdenerwowany i chciał udowodnić, do czego jest zdolny. Nerwy, połączone z kłopotami z faulami, sprawiły, że nie był sobą.


Rozmowa pomeczowa (Brogdon, Billups, Henderson) - z artykułu Jasona Quicka

"Wieczorem podniosę go na duchu", powiedział Billups dla The Athletic. "Będzie miał wielu ludzi, którzy go dzisiaj wieczorem zasypią pytaniami typu: 'Kurcze, co ty właściwie robiłeś?' ... Ja nie będę tym człowiekiem".

"Jestem podekscytowany, że zobaczę, jak traciłem piłki", powiedział Henderson. "Czasami to były trudne podania, czasami to była niewłaściwa komunikacja".

"To jest facet, którego można naprawdę mocno trenować; już to o nim wiem", powiedział Billups. "Możesz go trenować mocno i być z nim szczery."

"Dla mnie chodzi o wybór tematów, aby nie wydawało się, że z każdą akcją go krytykuję", powiedział Brogdon. "Nie chcę, żeby był jakimś robotem. Chcę, żeby nadal grał agresywnie."

"Jest trochę przyspieszony", powiedział Brogdon. "Chcę, żeby był agresywny, ale żeby się nie spieszył. Chcę, żeby znalazł równowagę. Jako rozgrywający, masz pole do popisu, gdy masz piłkę w rękach. Więc po zagrywce, daj sobie czas i zastanów się, jaki rzut chcesz oddać albo jaki rzut chcesz, żeby oddał twój kolega. Nie musisz się spieszyć."

"To tak jak w przypadku każdego debiutanta. Victor Wembanyama będzie potrzebował kilku meczów, żeby się w to wkręcić", powiedział Brogdon. "To jest krzywa nauki. A dzisiaj graliśmy przeciwko pretendującej do mistrzostwa drużynie, a nie innym Portland Trail Blazers, którzy starają się budować młodych zawodników. Graliśmy przeciwko świetnej drużynie".

"(Matthew) Dellavedova był świetnym weteranem dla mnie, ale w zasadzie rywalizowaliśmy o tę samą pozycję", powiedział Brogdon. "Ja i Scoot nie rywalizujemy o tę samą pozycję. To jego miejsce; oddali mu klucze. Więc chcę, żeby był tak dobry, jak to możliwe, i wiem, że jeśli dam mu całe doświadczenie, jakie zdobyłem, to mu pomoże w tym procesie nauki".

"Scoot ma atletyzm, ma umiejętności, ma IQ", powiedział Brogdon. "Musimy tylko dojść do tego, jakie tempo meczu panuje w NBA. To będzie następny etap jego rozwoju".

"Będziemy szli naprzód, martwimy się następnym meczem i zobaczymy, jak możemy się poprawić", powiedział Billups.

13 komentarzy:

  1. Ja pier . co za debil.
    Mam na myśli Billupsakr

    OdpowiedzUsuń
  2. DerrickRH20:44

    Miło słyszeć o takim zaangażowaniu Brogdona w rozwój Scoota, pozatym liczę na powtórne oświecenie Sharpa jak z końcówki zeszłego sezonu

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda to na bardzo zdrowy układ między Croninem i Brogdonem. Brogdon pójdzie tam, gdzie będzie chciał, w zamian za wklad w Scoota. Oby odszedł jak najpozniej:)
    Nad Whitesidem nie będę się znęcał, bo znacie moje zdanie na jego temat. Dziwi mnie tylko, że nikt nie sprawdził, co sądzą o nim w Phenix. Gość nie gra fizycznie, bo nie umie/nie chce/nie lubi, kropka.

    OdpowiedzUsuń
  4. https://m.youtube.com/watch?v=RxQ4TBmwGpA 👊

    OdpowiedzUsuń
  5. Też oglądacie Milwaukee? Dame Time

    OdpowiedzUsuń
  6. Simmons wypada na 4 - 6 tygodni także tankowanie rozpoczęte od początku sezonu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawy chociaż ten draft?

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy13:21

    Ciezko sie to oglada. Miało być przynajmniej widowiskowo a wszystkie ciekawe akcje zrobiło w tym meczu Orlando. Słabo

    OdpowiedzUsuń
  9. Scoot wygląda słabo. A Ayton i Williams nie robią różnicy.

    OdpowiedzUsuń
  10. W tej chwili obok Washington jesteśmy najsłabszą ekipą w lidze. Totalna masakra. Nie sądziłem, że będzie tak słabo. Najgorsze jest to, że nie widać żadnego promyczka nadziei na lepsze jutro. Sytuacja przypomina sezon 2005 - 06 gdzie skończyliśmy z bilansem 21-61...Wiadomo potem systematycznie poprawiało się, ale teraz cieżko to się ogląda. Nie ma żadnej koncepcji w ataku jak i w obronie, widać brak radości z gry. Może trzeba szukać innego Trenera.

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy10:51

    Obejrzałem dwa mecze i o ile pierwszy z LAC był nie do wygrania przy porównaniu sił obu ekip to drugi był do wyciągnięcia na plus przy założeniu, które się sprowadza do jednego wniosku

    TRUDNO SIĘ GRA BEZ TRENERA lub jak kto woli z jego atrapą
    Trener to gość, który wyciąga maxa ze składu jaki ma, jaki by nie był, trener to kto kto rozwija drużynę i zawodników, dopasowuje system do możliwości graczy

    U Nas w Blazers nic z tych rzeczy nie istnieje, jesteśmy na dziś najsłabszą defensywnie ekipą w NBA, nasza obrona nie istnieje, choć mamy tu drzemiący potencjał

    Szkoda bo w offseason byli do wyjęcia tacy spece choćby Nick Nurse (już nie) czy Mike Budenholzer (wciąż jest), jeśli coś ma się zmienić to na już trzeba podziękować atrapie trenera - w innym wypadku nie będzie nawet bilansu 21-61 z sezonu 2005/2006

    Raf44

    OdpowiedzUsuń
  12. Jesteśmy też boleśnie ostatni w asystach. Zespół jednak jest całkiem nowy i potrzeba czasu, żeby zawodnicy się zgrali. Po Simonsie, najbardziej Portlandzkim graczem jest Sharpe, a to wiele mówi. Gospodarzami w zespole są Ant i Sharpe. Cała reszta to są goście zupełnie nowi i jeżeli spojrzeć przez ten pryzmat, to ten początek nie może wyglądać inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  13. Behemot12:38

    Mam wrażenie, że obaj Panowie wyżej macie rację.

    OdpowiedzUsuń