11 października 2023

Preseason, start! Blazers pokonują Nowozelandczyków

Pierwszy mecz przedsezonowy za nami. Blazers pokonali wicemistrzów ligi Australiskiej, New Zealand Breakers wynikiem 106-66. Jak na preseason przystało większość zawodników otrzymała 13-20 minut a w dodatku trzeba przyznać, że przynajmniej pierwsza połowa meczu nie należała do najlepszych. Blazers wyglądali na drużynę, której można było się spodziewać - drużynę, która dopiero wchodzi na wyższe obroty i gra w meczu bez wielkiego znaczenia. Niektórzy zawodnicy wyglądali na ospałych, żadna z drużyn nie potrafiła stworzyć przewagi chociażby pięciu punktów przez co pierwsza połowa była mocno na styku. Zaś druga połowa to już nieco inna historia. Podstawowi zawodnicy poszli odpoczywać a w ich miejsce weszli gracze z ławki, którzy potrafili znacząco wypunktować Australijczyków - drugą połowę wygrali aż 31 oczkami. To co rzuciło się w oczy w przypadku graczy pierwszopiątkowych to brak zgrania który skutkował ogromną ilością strat. Blazers łącznie popełnili 23 straty z czego aż 14 w pierwszej połowie.

Scoot Henderson

Potwierdziło się to co mogliśmy usłyszeć już od dawna i to co widzieliśmy już podczas ligi letniej. Chłopak jest naprawdę szybki, to jak potrafi się zerwać w ułamku sekundy wygląda aż nienaturalnie. Przegląd pola? Świetny. Widzi naprawdę dużo i chętnie dzieli się piłką o czym świadczy 6 asyst w 19 minut. Za Scootem udany „debiut” w Portland.

Toumani Camara

Największy wygrany pierwszego meczu przedsezonowego. Potwierdza się to co mówiono o nim podczas obozu przygotowawczego, chłopak naprawdę wygląda na zawodnika, który walczy jak lew o miejsce w rotacji. Bardzo przyjemnie się go ogląda, bo jest to gra oparta o najprostsze środki. Nie kombinuje, nie wymyśla, robi to co w danej sytuacji jest najlepsze. Widzi otwartą drogę do kosza? Wejdzie pod kosz. Ma dużo miejsca na oddanie rzutu? Odda rzut. Ma okazję do podania? Poda. Widzi, że przeciwnik przysnął w obronie? Zetnie pod kosz. Te najprostsze środki sprawiły, że był drugim najlepiej punktującym zawodnikiem w drużynie (13 punktów) w zaledwie 14 minut na skuteczności 100/67/100. Jabari i Kris muszą się bardzo postarać, bo Toumani nie bierze jeńców.

Konferencja pomeczowa

Q: Trenerze, jak ocenia Pan występ swoich chłopaków dzisiaj?

CB: Myślę, że defensywnie zagraliśmy naprawdę dobrze. Wszyscy dali z siebie wszystko, grali naprawdę ostro. Ta drużyna gra tak szybko i tak mocno, że ciężko jest bronić się przed takimi zespołami. Myślę, że poradziliśmy sobie naprawdę dobrze. Natomiast jeśli chodzi o atak, wydaje mi się, że mieliśmy trochę nerwowości. Wszyscy grali w pospiechu. Myślę, że trochę się uspokoiliśmy w drugiej połowie, szczególnie młodzi chłopcy, którzy weszli do gry. Grali bardzo intensywnie, zdobywali piłki i kontrowali grę. To sprawiło, że wszystko było łatwiejsze. Myślę, że dobrze jest mieć już to za sobą, wreszcie zagrać przeciwko innej drużynie.

Q: Jakie są Pana wrażenia na temat Scoota i jego umiejętności rozgrywania?

CB: Zaliczył sześć asyst w zaledwie 19 minutach. Tak, myślę, że Scoot dobrze zagrał. Jego umiejętności w rozgrywaniu będą chyba robiły wrażenie przez cały sezon. To typ zawodnika, który zawsze myśli o podaniu. Jest typowym graczem, który prowadzi grę na boisku. Większość czasu podejmuje właściwe decyzje. Wydaje mi się, że trochę go zaskoczyła fizyczność przeciwników. Zarówno on, jak i reszta chłopaków, zostali potraktowani z dużą agresją. To my dostaliśmy pierwszy cios i musieliśmy odpowiedzieć. Chcemy być drużyną, która uderza pierwsza. To nasz cel, do którego dążymy. Ale uważam, że Scoot poradził sobie dobrze w swoim pierwszym meczu.

Q: A co myśli Pan o Aytonie?

CB: Uważam, że DA także dobrze zagrał. Przeciwnicy mieli naprawdę trudności z jego obroną. Wszyscy jednak grali w pospiechu, nie mieliśmy szansy dobrze mu podać piłki. Myślę, że trochę za bardzo się spieszył, był trochę zdenerwowany. Miał kilka łatwych sytuacji, które spudłował, bo był zbyt nerwowy. Przegapił kilka łatwych sytuacji.

Q: Trochę się zagubiliście w pierwszej połowie, zarówno w obronie, jak i w ataku, niezależnie od tego, czy trafialiście, czy nie. Czemu się tak stało?

CB: Myślę, że w ataku nie udało nam się w ogóle wpaść w rytm. Oczywiście, udało nam się zdobyć kilka punktów, ale nie zagraliśmy w ogóle w rytmie, tak jak to mieliśmy w zwyczaju. Trzeba przyznać, że przeciwnicy zagrali bardzo agresywnie i wytrącili nas z rytmu. Z drugiej strony, wszyscy są teraz w nowej drużynie i starają się wypracować swoje miejsce. Każdy trochę się spieszył, wszystko było nowe. W obronie, myślę, że byłem zadowolony z naszej pracy i komunikacji. W pierwszej połowie atakowaliśmy słabo.

Q: Co myśli Pan o tempie gry, zarówno w obronie, jak i w ataku?

CB: To było dość szybkie tempo, przynajmniej w większości przypadków. Jednak czasami zdarzało nam się spacerować, co nie jest w naszym stylu. Chcemy być drużyną, która gra szybko i dynamicznie. Chcemy być jeszcze szybsi niż dzisiaj. Naszym celem jest przekraczanie połowy boiska do 20-21 sekundy, dając nam więcej czasu w ataku pozycyjnym. Chcemy spędzać większość czasu w meczu na ataku, nie na przechodzeniu z piłką przez połowę boiska.

Q: Mówił Pan wcześniej przed meczem o tych chłopakach za Jeramim Grantem, więc co myśli Pan o Jabari, Toumanim i Rayanie?

CB: Tak, tak, myślę, że ci chłopacy zagrali dobrze. Jabari wszedł i dał nam kilka dobrych minut. Toumani też wszedł i grał dobrze. Kris, myślę, że też dobrze zagrał. Minaya, zdobył trzy przechwyty w przeciągu dwóch minut. To są te rzeczy, które robi na boisku. Potrafi wykorzystać chwilę. Wpuszczasz ich na parkiet i są gotowi do gry. To właśnie kochasz, nie tylko w młodych chłopakach, ale też w tych, którzy są na końcu ławki. Muszą być gotowi i chętni do gry, bez względu na sytuację.

Q: Toumani, szczególnie... słyszeliśmy od niektórych chłopaków podczas obozu, że wydaje się dość dojrzały i gra w dojrzały sposób. Wydaje się, że już w czwartej kwarcie w meczu przedsezonowym, gdy wszedł, to natychmiast zauważyłeś jego obecność.

CB: Tak, zauważyłem. Bardzo lubi rywalizację i jest twardy. Jest fizyczny, walczy i dobrze porusza się pomiędzy zasłonami. Chce po prostu, żeby przeciwnicy czuli jego siłę i obecność na boisku. W ataku pokazuje dobry instynkt, wie jak ściąć pod kosz zza pleców obrońcy. Po prostu jest dojrzałym, młodym zawodnikiem. Oczywiście, jak na dzisiejsze standardy, to jest dość stary jak na debiutanta. Właściwie to mnie to bardzo cieszy. Widać, że dobrze go wychowano, dobrze go szkolono. Kiedy jest na parkiecie, na pewno zauważysz, że jest tam obecny. Zrobi coś, co przyciągnie Twoją uwagę. Nie wiem, czy to będzie w ataku czy w obronie, ale to taki sposób, w jaki on gra.

Q: Co myśli Pan o dwóch rezerwowych centrach, Reath i Moses?

CB: Myslę, że Moses grał naprawdę dobrze w tym meczu. Po prostu jest ogromny. Wykorzystuje swoją długość. W obronie przeciwko pick and roll, dobrze sobie radzi. Jest bardzo aktywny przez cały czas. Dobrze zbierał piłki. Za każdym razem, gdy miał okazję, szedł i walczył o piłkę. Tak, myślę, że Moses zagrał dobrze. Co do Reath, wszedł na parkiet i był nieco innym centrem niż ci, których mamy. Jest mniejszy od pozostałych chłopaków, ale jest również takim zawodnikiem, który potrafi wychodzić na pick and pop. Potrafi świetnie rzucać. Wie, jak grać. Tak, myślę, że obaj zagrali dobrze.

Q: Ostatnie pytanie, jest Pan oczywiście zaznajomiony z Australijczykami, takimi jak Reath, Matisse i Rayan, który grał w Breakers w zeszłym sezonie. Czy jakieś elementy występu New Zealand Breakers dzisiaj Pana zaskoczyły?

CB: Mieli naprawdę dobrych graczy. Trener robił świetną robotę, naprawdę ich motywował. Pamietam, jak chodziłem na Uniwersytet Kolorado, oglądałem ich mecze z Arizoną. Patrzyłem na Parkera i zawsze myślałem, że ten chłopak nie może być w college'u, wygląda jakby miał 12 lat. Potem kończył mecz z 25 punktami na koncie. Zawsze podobała mi się jego gra. Cieszę się, że ma udaną karierę. Zylan, mieliśmy go u nas w zeszłym roku na obozie, na tydzień czy dwa. Bardzo go polubiłem, jego energia, serce, twardość. To chłopak, który cię zaskakuje swoją grą. Ale widać, że ich trener, prowadzi drużynę naprawdę dobrze. Naprawdę ciężko pracują nad swoją ofensywą i obroną. Walczą, grają z dużym zaangażowaniem fizycznym. No wiesz, gra za granicą jest po prostu inna niż nasza, moim zdaniem zawsze mówiłem, że jest bardziej fizyczna. Jest tam dużo więcej ruchu, dużo bardziej dynamiczna gra. Ciężko jest grać przeciwko takim drużynom. Tak więc, to było naprawdę fajne, to było dla nas dobre wyzwanie, próba tego, żeby bronić się przed taką dynamiczną grą, takim poziomem fizycznym. To było zabawne, zrobili to naprawdę dobrze, świetna robota.

HIGHLIGHTS

6 komentarzy:

  1. Bardzo fajny początek "Camara watch". Miejmy nadzieję, że to będzie rodzynek w tej wymianie za Damiana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę jesteście podekscytowani sezonem, w którym za najlepszego strzelca w lidze dostaliśmy dwóch kontuzjowanych centrów.Serio...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RipCitizen wypisujesz nieprawdopodobne głupoty.

      Usuń
    2. Scott zero będzie lepszy niż Same

      Usuń
  3. Anonimowy18:33

    Serio jesteśmy podekscytowani.A Ty serio znowu marudzisz :)

    LaMarcus

    OdpowiedzUsuń
  4. Robert Williams moze okazać się Ezelim i to, że nie wyszedł na Nową Zelandię dobrze nie wróży. Jego kolana to powazny problem.
    Ale. Billups na jego widok skacze z radości, bo Timelord to praktycznie Ben Wallace.

    Głową Aytona może być problemem i myślę, że może wkrótce trzeba będzie nim handlowa , żeby nie psuł powietrza w szatni.
    Ale. To jedynka draftu i może pokazać, że przyczyną jego kłopotów byli toksyczni malkontenci.
    Poza tym Ayton to akurat poszedł za Nurka i Littlea, czyli szrot za szrot (według oddających).
    Dla mnie czas Lillarda skończył się tak bardzo, tak mocno bardzo, że oddałbym go za samego Camarę i to zanim zagrał jedną dobrą, niewiele znaczącą kwartę.
    Czas Lillarda skończył się dla mnie definitywnie, kiedy okazało się, że ruch piłki w systemie proponowanym przez Billupsa nie jest jednak dla niego i że on próbował, ale woli jednak klepać 20sek i bezczelnie po prostu wrócił do klepania
    Wcześniej nie mogłem już patrzeć jego popisów z CJem i Melo. Trzech samolubów, którzy powinni grać w kosza 1na1.

    Cała kariera Lillarda została zmarnowana przez Olsheya i Stotsa. Olshey prawdopodobnie kręcił finansowe lody i drużyna obchodziła go jako źródło dochodu, a Stots nie potrafił zabić w Lillardzie licealisty z amerykańskich filmów.

    Lillard był w Portland gnijącym jabłkiem i z młodym składem znowu szedłby sobie na króla strzelców i strzelał fochy.

    Zobaczymy jeszcze, co wyciągnie Cronin za Brogdona i Jeremiego Granta i można sobie grać.

    A najlepszy strzelec w lidze niech sobie strzela w Bucks. Mam nadzieję, że z powodzeniem.

    OdpowiedzUsuń