8 grudnia 2013

Ellis z game-winnerem, Blazers z czwartą porażką w sezonie



Po znakomitym 17-23 za 3 z Jazz, wczoraj Blazers trafili zaledwie 9-30 zza łuku: Lillard 5/9, Batum 4/10, Matthews 0/4, Wright 0/3, Mo 0/4 (w tym wide-open na 10,8 sekund przed końcem meczu). Parafrazując banały mądrości z tekstów polskich raperów "Raz masz szczęście, raz go nie masz. Dzisiaj ci go zabrakło".

Szkoda tego spotkanie. Świetnie się je oglądało - mecz był niezwykle zacięty (prowdzenie zmieniało się aż 18-krotnie), sporo miłych dla oka akcji i emocje do samego końca. 
Lillard mógł być bohaterem. Mógł być Brandon Roy'em w wersji 2013. W czwartej kwarcie 13 punktów i 3 trójki, w tym oczywiście to cudo:



Cały mecz na znakomite 32 punkty (wyrównał season-high) przy 9/18 i 5 asystach. Szkoda, że w przegranym meczu.

Mam mieszane uczucia co do występu Mo Williamsa. Tak bardzo jak podobało mi się jego napędzanie tempa akcji na przełomie 1. i 2. kwarty  (komentator stwierdził, że to George Karl's style), tak samo irytowały mnie jego straty piłki przy nieudolnych  penetracjach i próbach rozrzucania piłki do np. stojącego 6 metrów dalej, za dwoma zawodnikami rywali (i siedmioma górami i siedmioma lasami ) Thomasa Robinsona. Oczywiście piłka lądowała w trybunach. Uboższa wersja zagrania drive & kick ? Ostatecznie 3/9 z gry ,3 asysty i 2 straty. Ocena końcowa 3-

Blazers świetnie zbierali (8 ofensywnych zbiórek? Robin,ty urwisie!), górując w tym elemencie nad Mavs 50-36, ale co zyskali nad ponowieniach, oddawali znowuż w pomalowanym, gdzie Mavs wygrali 54-36. Nawet kurduplowata wersja centra - DeJuan Blair zaliczył pod naszym koszem swój season-high na 15 punktów  (update: Pomyłka. W Orlando rzucił 18. Niemniej..15 to i tak dużo)

LaMonster wykręcił swoje kolejne double-double na 19 punktów i 13 zbiórek, ale nie był w stanie zapanować na Dirkiem Nowitzkim, który trafił 12/22 z gry  (28 punktów),  zaliczając przy tym 6 zbiórek i aż 7 asyst #wszechstronność. Dirk vs LaMarcus 1:0, następna runda 18-stego stycznia w Teksasie.
Przed Blazers teraz kolejne spotkanie z Jazz  (oby poszło równie zgrabnie, jak w piątek), a następnie szansa na rewanż z Rockets
Na pocieszenie i otarcie łez polecam:

:

2 komentarze:

  1. Anonimowy18:40

    Nad Dirkiem to może zapanować tylko sam Dirk. Podobnie jest zresztą z Aldrigdgem.

    OdpowiedzUsuń
  2. clydetheglyde23:07

    Mecz przegrany, ale wcale nie graliśmy źle... Winowajca? Wes Matthews, który nie dość że grał piach w całym meczu w ofensywie, to jeszcze spóźnił się w obronie w ostatniej akcji, zresztą LA tez mógł lepiej się zachować.

    OdpowiedzUsuń