www.oregonlive.com |
Blazers byli w grze przez całą pierwsza połowę, ale na początku trzeciej kwarty Rockets zrobili run 17-4, wyszli na 18 punktów przewagi i wygrali mecz. Jednak zanim do tego doszło Dorrell Wright był hot, bo trafił dwie trójki pod koniec pierwszej kwarty, cała drużyna był 6/9 zza łuku i w pewnym momencie prowadzili 9 punktami. Jednocześnie nie mieli odpowiedzi na jumpery Hardena z półdystansu, jego miliona rzutów z linii oraz na Howarda robiącego "Say Hello To My Big Body" kolejno Lopezowi, Leonardowi i dość nieoczekiwanie Aldridge'owi, który bronił Howarda, bodajże od końcówki drugiej kwarty. Taki pojedynek wymusiły faule Lopeza, który przez 18 minut miał 6 zbiórek i był bezproduktywny w ataku, dając się kompletnie zdominować duetowi Howard-Asik w obronie.
*
Od początku sezonu Blazers pozwalają przeciwnikom rzucić prawie 106 punktów na mecz. Per 100 posiadań mają 29 obronę ligi (107.8) oraz są słabo zbierającą drużyną (40.8 per/game). Te statystki byłyby druzgocące gdyby Blazers mieli słaby lub średni atak. Wręcz przeciwnie. Są w Top6 ofensyw ligi zarówno w punktach na mecz oraz na 100 posiadań, a także mają - w przeciwieństwie do preseason - najmniej strat w lidze (12.8). W meczu z Rockets wymusili 20 strat, popełniając 14, ale oddali 19 punktów po kontrach. Granie trochę dzikim small-ball z wymieniającymi się pozycjami 3/4 Batumem i Wrightem, na obwodzie Lillardem i Matthewsem oraz Aldridge'em na piątce przyniosło w tym sezonie porażkę z Rockets, ale też 16 punktów w 6 minut na 58% z gry. To się może sprawdzać przeciwko zespołom, które grają niską piątką lub nie mają dwóch wież obok siebie. Dzisiaj był to zdecydowanie problem nie do przeskoczenia, bo wobec kontuzji Freelanda 14 minut dostał Meyers Leonard, a LaMarcus Aldridge musiał grac bliżej kosza, przez co trafił tylko 4 z 12 rzutów z mid-range. Bronienie Howarda nie wychodziło mu najlepiej, ale również Robin Lopez po raz kolejny w tym sezonie nie był rim-protectorem. Wprawdzie zablokował Howarda, ale notorycznie przegrywał z nim w pomalowanym. Blazers nie potrafili wykorzystać słabo broniącego Hardena, który rzucił 33 punkty. Lillard trafił 7 rzutów z 17 na 22 punkty, a Wesley Matthews miał 19 oczek na 50% skuteczności (6/12). Obydwaj trafili 7 trójek, ale nie istnieli w pomalowanym, bo ten pierwszy trafił tam 3 rzuty, a drugi tylko jeden. Gry pod koszem było mało, bo Blazers zdobyli tylko 28 punktów w paint, ale obecność Howarda wymusiła taką grę na Terrym Stottsie, który już od pierwszych minut postawił na rzuty za trzy i grę oddaloną od kosza, mając w pamięci mecz z Denver. Niestety nie wyszło. Po raz kolejny Rockets zdobyli masę punktów z lini, przu okazji psując flow gry. Dostali się na nią 34 razy, trafili 28 rzutów (Howard 9-12), ale też spowodowali 29 rzutów Blazers, którzy trafili tylko 66% swoich prób.
*
Ławka rezerwowych zagrała słaby mecz. Mo Williams trafił 4 rzuty z 12 i zdobył 8 punktów. 6 dołożył Leonard, 4 Robinson, a Dorrell Wright miał 8. Brakuję typowego szóstego gracz, który mógłby wejść na parkiet i rzucić kilka efektywnych punktów. Kimś takim miał być Mo Williams, ale póki co nie może złapać rytmu. Martwi mała ilość minut Thomasa Robinsona oraz brak gry Allena Crabbe'a, który w preseason pokazywał, że może być 7-8 graczem w rotacji. Robinson przez 8 minut zebrał 2 piłki i grał nieźle w obronie. Kilka minut spędził grając na czwórce z Aldridge'em jako centrem, ale ten pomysł dość szybko znudził się Stottsowi.
/Kolejny mecz Blazers grają z piątku na sobotę. Pierwsze back-2-back w tym sezonie z Kings. Oba mecze o 4 polskiego czasu. Pierwszy w Portland, a drugi w Sacramento.
Kto by się rok temu spodziewał, że będziemy wyczekiwać powrotu Freelanda po kontuzji.
OdpowiedzUsuń