2 maja 2016

Pierwszy mecz wzięli Warriors

Blazers (0-1) @ Warriors (1-0) 106-118

Pierwszy mecz w Oracle Arena wzięli Warriors, bo 1. są lepszą drużyną 2. byli bardziej wypoczęci 3 bardziej zdeterminowani i 4. mają Klaya Thompsona. Gościa, który pod nieobecność Currego łapie piłkę i rzuca, rzuca i cały czas trafia. PTB nikogo takiego nie mieli, a Damian Lillard, choć to niewątpliwy talent, w tych play-offach jest bez formy strzeleckiej. Dziś rzucał z 30-procentową skutecznością i tylko 10/10 z linii pozwoliło mu uzbierać 30 pkt. Czy tak bardzo płaczemy z powodu tego meczu, choć wszyscy w mediach już ogłosili, że GSW nas zdemolowało, stłamsiło, zdeptało itd? Chyba nie, chyba wszyscy wiedzieliśmy czego się spodziewać i gdzie jesteśmy my (tu gdzie jesteśmy) a gdzie oni (tam, gdzie stało ZOMO). 

Początek spotkania należał do Klaya, który dziurawił nasz kosz niczym z karabinu maszynowego i w pewnym momencie miał więcej punktów niż cała drużyna Blazers. Lillard i CJ swych rzutów nie trafiali, a obwód Warriors bardzo dobrze bronił naszych rozgrywających. W ataku graliśmy wysokie pick&rolle na szczycie, ale Plumlee nie mógł skończyć ani floaterem, ani nawet dobrze odegrać do atakującego deskę skrzydłowego, co tak dobrze wychodziło w serii z Clippers. Obrona GSW była na to przygotowana, kosza bronił w takich sytuacjach Bogut, który dobrze też zastawiał deskę. W ataku po serii zasłon GSW trafiali rzuty z dystansu i pull-upy z mid-range, a także po zeswitchowaniu pick&rolla na skrzydle przeciwko naszym niskim obrońcom (zwłaszcza Lillardowi) grali wykorzystując mismatche w akcjach izolacyjnych w high-post. Do przerwy -20 i nawet moja żona, spoglądając przed snem na pierwszą część spotkania, zapytała "oni naprawdę są tacy słabi?"

Tłumaczę, że GSW to najlepszy team być może ever, że PTB są przemęczeni, że grają na wyjeździe, że się długo rozkręcają....Połówka idzie spać a ja staram się nie zasnąć. W drugiej kwarcie nadgonili energetyczny na deskach Davis i trafiający po zasłonach Crabbe. Wynik dobiega do tylko -9 i jeszcze może tli się szansa? Niestety wracając do swych podstawowych zawodników Steve Kerr udowodnił, że tego meczu nie wygramy. D. Green pokazał co to znaczy wielofunkcyjny power forward - albo też point center - do wyboru. Plumlee nie umie trafiać i tu jest ból, bo rzeczywiście umie dobrze odegrać - ale czy to z wyboru i zastosowanej taktyki, czy dlatego, że nie ma rzutu, nie ma nóg ani kozła i nie umie wykonać prostej akcji typu półhak tyłem do kosza? Gdyby Ed Davis umiał rzucać, a na ławce mielibyśmy ze dwóch specjalistów od ciężkiej pracy w defensywie, wyglądałoby to o niebo lepiej.

W przerwie przysnąłem, ale z myślą, że w drugiej połowie nie będzie źle. Było jednak fatalnie, bo ujrzałem wynik -26 pkt i zrelaksowanego na ławce Currego. Próbował Lillard, ale to były pojedyncze szarpnięcia. Czasem trafił z dalekiego dystansu, ale najczęściej po penetracji odbijał się od lasu rąk blokujących. McCollum nie istniał w cieniu Thompsona. Dobrze grali Crabbe i Aminu oraz na atakowanej desce Davis. Nie wiem dlaczego Henderson wdał się z Varejao w jakieś słowne przepychanki i frajersko opuścił parkiet. On bardziej nam by  się przydał niz Brazylijczyk Warriors. Choć i tak nie miałoby to chyba na wynik większego wpływu, gdyby obaj pozostali.

W końcówce Kerr odpuścił skład, Stotts takowoż i widzieliśmy garbage time, gdzie TrailBlazers nadgonili wynik - 12 nie wygląda znowu tak słabo. To jednak tylko wynik na koniec meczu, przez którego przebieg ani razu nie postraszyliśmy świetnie dysponowanych gospodarzy. Pierwsze koty za płoty, potem będzie lepiej, Terrsy Stotts rozpracuje rywala i zobaczymy znowu nowe pomysły na grę PTB. Może któregoś dnia Damian Lillard poczuje się wypoczęty i trafi 50 pkt na 55 % skuteczności?

PS. niedyspozycja żołądkowa (nie mylić z grą PTB), która zbiła mnie z nóg na cały dzień, nie pozwoliła mi zamieścić tego tekstu wcześniej 

 



2 komentarze:

  1. Anonimowy20:20

    Dzięki za relacje, bedzie lepiej :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Behemot20:32

    Zniszczyli nas na deskach. To się nie powtórzy mam nadzieję. Nawet ustawka w Champions nie pomogła :/
    PS Lillard jest już gwiazdą pierwszej wielkości, skoro 30 pkt z 26 rzutów na wszystkich koszykarskich portalach oceniane jest jako słaby mecz.

    OdpowiedzUsuń