14 lutego 2019

Zaiskrzyło

WARRIORS (41-16) @ BLAZERS (34-23) 107:129

Zasada rozstrzygającego wyniku po trzech kwartach w meczach Portland TrailBlazers przestała obowiązywać już w Dallas. Gracze GSW najwyraźniej o tym nie wiedzieli, bo ICH Curry cieszył się przy jednopunktowym prowadzeniu przed ostatnią osłoną, jakby wygrał mecz.
Nie wiedział, że teraz obowiązuje inna zasada: jak NASZ Curry rzuca dwucyfrowo - Blazers wygrywają. Co takiego bowiem wydarzyło się w czwartej kwarcie? Wygrana 23 punktami, bez trafienia duetu Durant, Curry - ICH Curry'ego. Martwiliśmy się naszymi 9 punktami w Dallas, to GSW rzucił niewiele więcej: 12.

To że istnieje koszykówka z Lillardem i McCollumem na ławce rezerwowych, jednocześnie, wiedzieli chyba już wszyscy. Tylko nie sztab decyzyjny. Dzisiaj dostał kolejny dowód. Piątka: Hood-Turner-Curry-Layman-Collins przebywała prawie 8 minut decydującej kwarty i to oni zrobili różnicę. Niektórzy nawet zostali do końca.

Iskrzyło w tym meczu na linii Oregon-Kalifornia niczym w bestsellerowej powieści Patricka deWitta "Bracia Sisters": podjudzanie rywala rozpoczął Nurkić wyprowadzając z równowagi Duranta. Jego "dzieło" kontynuował tak niepozornie grzecznie wyglądający Collins irytując i tak rozkojarzonego tego dnia Thompsona 2/16. Jak doszedł do tego zestawu Green, trener gości wpadł w taki szał, jakiego jeszcze NBA nie widziało. Uzbierało się tego aż na pięć karnych rzutów osobistych, trójkę dołożył niezawodny Layman - i zrobiła się z tego akcja za osiem punktów. Z 110:103 na 118:113. Po meczu.

To że rezerwowi wygrali mecz to fakt niezaprzeczalny: Layman 17, Turner 12, Curry (NASZ) 11, Hood 8, Collins nie trafiał ale ta cała negatywna energia jaką przelał na wroga była jeszcze bardziej przydatna.
Odnotować należy również zwiększoną aktywność i Harklessa, i Aminu. Nikt nie chce wypaść z rotacji. Na razie wypadł jedynie Leonard.
Na parkiecie pojawił się na minutkę Labissiere, ale euforia z drugiego zwycięstwa nad GSW była tak wielka, że chyba mało kto to zauważył.


Teraz przerwa z koszykówką (nie dla wszystkich, bo podobno są tacy którzy oglądają cyrkowy weekend gwiazd) i wyprawa na Wschód. Łatwo nie będzie. Nawet uwzględniając Kanterowe wzmocnienie.

11 komentarzy:

  1. Sssudio12:59

    Wreszcie z czystym sumieniem mogę pochwalić sztab szkoleniowy. Wyciągnęli wnioski z 3 kwart i widząc dobrą grę zmienników na początku, nic nie kombinowali.
    Ps. Jestem pod wrażeniem spokoju Collinsa. Nie dał sobie w kaszę dmuchać, ale się nie podpalił.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ssudio13:00

    Na początku 4 - oczywiście:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kanter - dobry w ataku słaby w obronie. Olał Lakers za co już mu się należy szacunek

    Tylko jak w tej sytuacji do składu przebije się gwiazda organizacji w postaci Skila to nie wiem

    Pdxpl - do roboty !

    OdpowiedzUsuń
  4. https://szostygracz.pl/2019/02/14/dniowka-kanter-kemba-td/

    OdpowiedzUsuń
  5. Behemot16:40

    CJ cała 4 kwarta na ławce. Wow.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale czy aby był flagrant? Zdania na portalach mocno podzielone. Myślę, że zadziałała tutaj w dużej mierze osobowość D. Greena...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ssudio17:05

    Pytanie czy ten flagrant lub brak miał wpływ na wynik? Durant i ich Curry łącznie 2 pkt. w 4 kwarcie

    OdpowiedzUsuń
  8. Był flagrant. Mówiąc krótko i dobitnie - zajebał mu po łapach z całej siły. Nie wiem o czym w ogóle tutaj dyskutować. Od przyjścia Duranta do GS ten gość jest już tylko pajacem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Największy hit to jednak techniczny za wiszenie na obręczy

      Usuń
    2. Zgodzę się ale nie było uderzenia po twarzy a to najczęściej powoduje taka reakcję sędziów

      Usuń