21 października 2013

Thomas Robinson pamięta

Kings@Blazers 105-109

Blazers prowadzili w trzeciej kwarcie 73-54 i gdyby nie Ben McLemore i Isaiah Thomas, to prawdopodobnie mecz skończyłby się blowoutem, a ostatnie 12 minut mogłoby zabić. Zresztą każdy mecz w preseason balansuje na granicy, może nie życia i śmierci, ale bólu i wytrwałości, która jednak wciąż wygrywa. Zwłaszcza, że do początku sezonu zostało 9 dni, mecz z Golden State Warriors i nigdy więcej nie będę musiał oglądać tego. I tego. Blazers są 4-2 w preaseason i wygrali czwarty mecz z rzędu, pokonując Kings w ostatnich minutach, jednocześnie  uciekając przed frajerstwem.


*

Thomas Robinson w pierwszej kwarcie cały czas pokazywał fucka byłym właścicielom Kings i całej organizacji, za zmarnowanie mu pierwszego sezonu. Nie-do-za-trzy-ma-nia. Najpierw Patrick Patterson jak głupi wyskoczył do "pompki" otwierając T-Robowi drogę do kosza, potem trafił z dalekiego mid-range, a dwie minuty później, także z Pattersonem na plecach, trafił fadeaway'a, po którym piłka prawie doleciała do sufitu. W drugiej kwarcie wszedł na końcówkę, ale zdążył prawie zabić - zgadnij - i Robina Lopeza. W sumie zdobył 14 punktów miał 8 zbiórek (4 w ataku) i trzy asysty. Jak zwykle był dobry w obronie z wyjątkiem odpuszczenie w trzeciej/czwartej kwarcie jednego z graczy Kings, który trafił trojkę z lewego rogu. Nieźle współpracował z Damianem Lillardem. Był on 4/9 zza łuku, w tym trzy trójki trafił w trzeciej kwarcie (dwie po asystach Robinsona). Wtedy robił grę Blazers i mógł skończyć ten mecz, ale Kings zaczęli powoli przypominać sobie do czego służy piłka i opóźnili egzekucje o kilkanaście minut. W ciągu sześciu meczów preseason Lillard rozdaje średnio 4 asysty (6.5 w ostatnim sezonie). Mało. Wiem, że u niego nie ma mentalności "najpierw podaj" i że nigdy nie będzie tak dobrym kreatorem jak każdy first-pass PG, ale całkowite - tak to teraz wygląda - zrzucanie rozgrywania na Mo Williamsa kiedy są obaj na boisku, albo Batuma, który miał dzisiaj 5 asyst nie będzie dobre dla drużyny. Zwłaszcza, że jego selekcja rzutowa i procenty (42%-preseason, 43%- 2012/13), na dzień dzisiejszy nie pozwalają na dominacje rzutu nad podanie w tak dużym stopniu. Szczególnie razi wymuszanie rzutów przez ręce obrońców z 7-8 metra, które powtarzają się nagminnie w każdym meczu. Trafione czy nie, wciąż pozostają głupimi decyzjami.

*

Nicolas Batum był blisko 15-10-5-game, ale zabrakło mu jednego punktu. Zagrał trzeci mecz w preseason (drugi po przerwie spowodowanej wstrząsem mózgu). Trafił trzy trójki w tym ważną na dziewięć punktów przewagi w 46 minucie. Miał 11 zbiórek, 5 asyst i grał standardowe jak na ubiegły sezon 36 minut. Blazers po raz kolejny nie pozwolili przeciwnikowi rzucić więcej niż 40 punktów w pomalowanym (38), za to znowu mieli kilkanaście strat (18), po których oddali aż 32 punkty. Cały frontcourt PTB zagrał bardzo dobre zawody, bo oprócz wspomnianych Robinsona i Batuma, Lopez miał najlepsze w preseason 14 punktów. Przy okazji zebrał 7 piłek i miał dwa bloki. Rezerwowi Freeland i Leonard mieli odpowiednio 7 punktów 9 zbiórek i 2 punkty 6 zbiórek, a Dorrell Wright nie trafił żadnego rzutu za trzy. Mo Williams zdobył 17 punktów na 5/13 z gry i miał 5 asyst. Wydarzenie wieczoru mógł być debiut Earla Watsona... mógł.

*

Cytat tygodnia:
“Coach Vanterpool was telling me I’m an average player when I think and above average when I’m just playing basketball."- Thomas Robinson.
 

1 komentarz: