16 grudnia 2013

Emocjonujący mecz w The Palace.Lillard trafia game-winnera!


 Blazers (21-4) @ Pistons (11-14) 111-109
Wykrakałem tą dogrywkę. Serio. We wczorajszej relacji z meczu przeciwko 76ers pisałem, że dość mam wysokich zwycięstw i beznamiętnych blowoutów - żądam emocjonującego crunchtime z udziałem Blazers. Mija kilkanaście godzin i dostaję świetny, wyrównany mecz z dogrywką  - w  dodatku wygrany przez Portland. Wspaniale.

Pierwszym zwrotnym momentem spotkaniu był fragment drugiej kwarty, podczas którego Pistons zaliczyli run 20-2, przełamany w końcu trójką Matthewsa. To była 17. (słownie siedemnasta) minuta meczu i dopiero pierwsza celna trójka Blazers w tym spotkaniu - szok.
Nie sposób nie zboczyć tutaj na temat naszych rezerwowych.
Zarówno podczas tych kilku minut II kwarty , gdy Pistons bezlitośnie łajali Blazers, jak i na przełomie trzeciej/czwartej części spotkania znów dała się we znaki ławka rezerwowych, która (mam wrażenie) z meczu na mecz sprawuje się coraz gorzej.
Energia, jaką daje nam Thomas Robinson to fantastyczna sprawa, ale jego zasięg rzutowy wynosi mniej więcej metr od kosza, a próby gry z półdystansu kończą się airballem lub krokami po dziwnej kombinacji ruchów w post-up.  Gdy tradycyjnie już wszedł w II kwarcie, dając odetchnąć LMA, zagrał tak źle (1/4 z gry, strata i faul w 4 minuty), że Terry Stotts wolał po kilku minutach wpuścić do gry obok Robina Lopeza, Joela Freelanda. Robinson na parkiet już nie wrócił.
Komentarz clydetheglyde  do wczorajszej relacji  z meczu przeciwko 76ers:
 
Leonard to marny grajek i pokazał, że debil, D-League jest dla niego, podobnie jak dla W. Bartona.Pozytywnie mnie zaskoczył D. Wright 5/5 za 3, ale ile takich meczy jeszcze miał będzie? Robinson swoje rzucił i zebrał, ale na marnej skuteczności, dla niego rzut dalej jak 2 metry od kosza to problem. Mo Williams - dobrze to wygląda w statach, ale z nim na PG zamiast na Lillardzie organizacja gry wygląda gorzej, prawda? A może to wina otaczającej go 2 piątki? W każdym Mo ratuje wtedy ofensywę rzutami po zasłonach, które wchodzą w kratkę.Freeland- cóż - poprawił się od zeszłego sezonu, ale żeby bronić, to nie. Crabbe - jak dla mnie zdecydowanie za mało na boisku - jest to gracz perspektywiczny i widać, że ma potencjał, ale TS nie widzi go w rotacji, nie wiem dlaczego. Powinien grać częściej zamiast D.Wrighta za Wesa razem z Lillardem. 
Nic dodać, nic ująć.

Mo Williams znów poniżej poziomu - zdobył co prawda 8 punktów w 4-tej kwarcie, co pozwoliło Blazers zbliżyć się do rywali, ale w całym spotkaniu zaliczył słabe 3-10. Z Dorrelem Wrightem byliśmy z kolei na -11, gdy znajdował się na parkiecie, więc może to i lepiej, że Stotts ograniczył go wczoraj do 13 minut gry.

Bohater meczu to oczywiście zdecydowanie Damian Lillard. Całym mecz spisywał się dość marnie , trafiając 6/21 i pudłując wszystkie 7 prób zza łuku  Ale to jego desperacka próba przechwytu w obronie i zanurkowanie po piłkę na 43 sekundy przed końcem meczu, przerwały akcję Pistons, która mogła pogrążyć PTB, przegrywających w tym momencie trzema punktami. W dogrywce był już graczem na zupełnie innym levelu. Zdobył w niej 8 z 12 punktów Blazers i trafił fantastycznego game-winnera:

Cholernie żałuję, że oglądałem ten mecz z komentarzem przychylnym gospodarzom.

Kilka słów także o zaskakująco słabej postawie Nicolasa Batuma. Gracz, który zazwyczaj jest ostoją naszej drużyny w obronie i świetnym uzupełnieniem w ataku, wczoraj był chyba najsłabszym ogniwem defensywnym z S5. Francuz kompletnie nie radził sobie z  Joshem Smithem, który w swojej grze w post przestawiał go jak chciał. Grał ciałem, markował rzuty, mijał Batuma... brak litości. W dodatku Batum w trakcie trzeciej kwarty dwukrotnie zawalił krycie przy rotacji, gdy najpierw nie mógł się zdecydować ile miejsca zostawić Jenningsowi i stojąc 1,5 metra od niego pozwolił mu na odpalenie celnej trójki, a kilkadziesiąt sekund później spóźnił się z dobiegnięciem i sfaulował rzucającego zza łuku rozgrywającego Pistons. Doskonale radził sobie jednak pod atakowanym koszem, trafiając 7-13 z gry i zdobywając 18 punktów. Grzechy odpuszczone Nic.
Poza tym, Smith był wczoraj po prostu nie do zatrzymania przez Blazers - trafił 13-17 z gry na 31 punktów, będąc krytym zarówno przez Batuma, jak i Matthewsa.

To był jeden z najbardziej emocjonujących spotkań Blazers w tym sezonie, w czwartej kwarcie udało się powrócić z -13 i doprowadzić do zaciętej dogrywki. Na deser fantastyczny game-winner. Wszystko, czego tylko może zażyczyć sobie kibic oglądający spotkanie o 2 w nocy.

W tej serii wyjazdowej pozostały jeszcze 2 spotkania: Cavs -wtorkowa noc, 1:00 i środa 2:00 z Timberwolves. Kolejna seria b2b - oby tym razem poszło równie zgrabnie.
Kto chce kolejną dogrywkę? Ręka w górę!

2 komentarze:

  1. Anonimowy11:40

    Ja nie chcę ;) Obrony Freelanda jednak bym bronił. Asik to to nie jest, ale swoje robi.
    Lillard jest niesamowity, gdyby potrafił przez cały mecz grać tak jak w końcówkach/dogrywkach to byłby w jednym szeregu z CP3.

    OdpowiedzUsuń
  2. Behemot13:37

    Polecam:
    http://www.youtube.com/watch?v=v2nSHezmPHs#t=182

    OdpowiedzUsuń