22 stycznia 2014

Tragiczny crunch-time i Blazers kończą ciężki trip 2-2

Blazers (31-11) @ Thunder (32-10) 97-105

Blazers w nieswoim stylu, z dużą pomocą frontcourtu Oklahomy, zrobili wielki choke w crunch-time i najgorszą tego wieczoru stratę, na 48 sekund do końca przy siedmiu punktach przewagi Thunder. Zanim jednak do tego doszło, chwilę wcześniej daggera na +4 trafił Kendrick Perkins. Tak Blazers zostali ogłupieni.

W ostatnie sześć minut Blazers zdobyli cztery punkty. Wszystkie z linii rzutów wolnych. Ostatnie punkty z gry rzucił Robin Lopez z szóstego metra po podaniu Mo Williamsa. Skala intensywności obrony Thunder w ostatnich minutach meczu, plus trzy bloki w trzech kolejnych ofensywnych posiadaniach Blazers, zrobiły z Portland nieudolny team, który po raz pierwszy w tym sezonie nie potrafił przejąć crunch-time.

Nicolas Batum po problemach z opatrunkiem trafił dzisiaj tylko jeden rzut w 35 minut i po raz kolejny Terry Stotts grał Wesleyem Matthewsa na trójce w niskim lineupie. Zły pomysł z Kevinem Durantem na parkiecie, którego kryć może twój LeBron James, Paul George albo Bóg, pod warunkiem, że to faktycznie ktoś z nich. Batum grał zły mecz w ataku – przez problemy ze złamanym palcem – ale w obronie, przy 46 punktach Duranta zabrzmi to bzdurnie, był naprawdę dobry.

To nie tak, że obrońcę rozliczamy tylko i wyłącznie z ilość zdobytych punktów przez krytego przeciwnika. Batum kradł sekundy, próbował odcinać Duranta od piłki w okolicach linii środkowej i przede wszystkim starał się nie faulować. Te małe rzeczy nie odbiły się bezpośrednio na Durancie w spektakularny sposób, ale przyczyniły się do niecelnych rzutów czy błędów pozostałych graczy i pozwoliły Portland prowadzić przez niemal całą pierwszą połowę. Nie zmienia to faktu, że Blazers grali swoją słabą obronę i Thunder trafili blisko 49% z gry i 67% za trzy, mieli otwarte pozycje oraz Kevina Duranta.

Przeciwko Rockets Aldridge trafił tylko 2 rzuty z mid-range przenosząc swoją grę pod kosz. Blazers mieli wtedy problem, bo Aldridge generujący punkty głównie z półdystansu, to problem dla obrony i duża ulga dla ofensywy Terry'ego Stottsa. W Oklahomie Aldridge rzucił 26 punktów z 26 rzutów (6-14 z mid-range), ale zawiódł w czwartej kwarcie nie trafiając żadnego z sześciu rzutów w ostatnich czterech minutach.

Scott Brooks na drugą połowę zmienił krycie wysokich Blazers. Serge Ibaka przeszedł na Robina Lopeza, a Kendrick Perkins na LaMarcusa Aldridge. Ten mismatch, o dziwo, zrobił Thunder bardzo dobrze, bo Ibaka kompletnie wyłączył mało mobilnego Lopeza, a Perkins utrudniał Aldridge'owi granie 1 na 1. Oczywiście mecz przejął Durant i jego 11 punktów w ostatnie 3 minuty.

Blazers na 3:30 do końca prowadzili 5 punktami i mieliśmy podstawy sądzić, że utrzymają przewagę do końca meczu, zwłaszcza, że Wesley Matthews był on-fire za trzy (4/7), ale Durant trafił szybkie pięć punktów i na 2:50 mieliśmy remis i garść nerwów. W posiadaniu po timeoucie, Lillard próbował dwa razy zagrać pick-and-pop na szczycie z Aldridgem, ale pod presją Sefoloshy, podał niedokładnie i zaliczył stratę. Reggie Jackson trafił floatera, po czym Blazers w trzech kolejnych posiadaniach dostali trzy bloki, mając po ostatnim niecałą sekundę na zagranie akcji. Piłkę z boku dostał Aldridge, ale nie trafił z prawego łokcia. Ibaka zaliczył zbiórkę i chwilę później Kendrick Perkins miał swoje Top3 zagranie kariery i trafił z dalekiego lewego bloku na +4.

Blazers wciąż mieli półtorej minuty na hero-game i wykorzystani clutch Damian Lillarda, ale Stotts postanowił grać Aldridgem w post. Aldridge spudłował dwa kolejne rzuty, będące jednocześnie 9 i 10 nieskuteczną próbą Blazers pod rząd, a Kevin Durant trafił trójkę sprzed rąk Nicolasa Batuma na +7 i w 50% zamknął mecz.

W ostatnich 11 minutach Blazers trafiali na 30% skuteczność, jednocześnie pozwolili Thunder na blisko 70% z gry i na 48 sekund do końca mieli już ostatnią szansę na jakiekolwiek nawiązanie walki z OKC. Terry Stotts chciał zagrać akcję na rzut za trzy pokroju buzzera Jeffa Greena z Miami Heat. Po co? Wes Matthews miał zgubić Jacksona na dalekim screenie Aldridge'a i wrócić na prawą stronę, ale po pierwsze: Aldridge nie potrafił zrobić porządnej zasłony, po drugie: pomysł przeczytał Perkins i zaliczył przechwyt. Sekundy później Durant drugi raz z rzędu trafił za trzy przez ręce i zamroził mecz runem 15-0. Poszedłem spać. Wracam w czwartek na DEN-POR w TNT.

Twitter

3 komentarze:

  1. Behemot15:22

    Rąk nie ma co załamywać, bo to przecież 4 mecz w 5 dni, ale porażki w meczach, które tak długo wyglądają dobrze są bardzo bolesne. I do tego z OKC, @#$!*^$!

    OdpowiedzUsuń
  2. clydetheglide15:37

    Nie rozumiem forsowania w crunch time jednej akcji non stop pomimo - a może właśnie dlatego - że nie wchodzi. 0/6 Aldridge'a w post up w końcówce to błąd przede wszystkim trenera. Portland ma tyle opcji w ataku. Pamiętam wygrywane IV kwarty właśnie dlatego, że trafił Wes za 3 z naroznika, Batum spenetrował, Aldridge trafił z mid range a Lillard odpalił dwie dalekie trójki. Tylko tak, panowie, tylko tak...

    OdpowiedzUsuń
  3. pdxpl20:00

    trzeba jakos dotrwac do ASG...

    OdpowiedzUsuń