9 maja 2014

Blazers znów daleko w tyle. Spurs prowadzą już 2-0

(2) Spurs 114 - 97 Blazers (0)

Terry Stotts wyciągnął wnioski z pierwszego spotkania i zmienił krycie obwodowych Spurs - tym razem Danny Green użerał się z Lillardem, a największa bolączka Blazers z poprzedniego meczu musiała zmierzyć się z najlepszym obrońcą oregońskiej ekipy - Wes Matthewsem. Poskutkowało, a przynajmniej na początku...

Parker rozpoczął mecz od 1/8 z gry i wydawać by się mogło, że chociaż ten problem Blazers mają z głowy. Słaba skuteczność Parkera i bardzo dobra postawa Batuma zarówno w ataku, jak i na tablicach dały nam w rezultacie bardzo wyrównaną I odsłonę spotkania. To wreszcie była grą, na jaką czekaliśmy - wyrównana, zacięta, ciesząca oko każdego kibica. 
Idylla nie trwała niestety długo - Spurs rozpoczęli II kwartę od mocnego uderzenia - 3 rzuty z rzędu Borisa Diawa, zza łuku ostrzał Bellineli'ego i Greena. Na domiar złego do gry wrócił Parker, który, po kilku minutach odpoczynku na ławce rozpoczął swój spektakl. Najpierw rozjechał obroną Blazers, absorbując uwagę Lopeza i odgrywając piłkę do niepilnowanego Splittera, a następnie sam wcielił się rolę egzekutora. Pamiętacie, jak w podstawówce na WF-ie biegało się slalomem wokół pachołków? Tak właśnie wyglądał Parker naprzeciw dzisiejszej postawy obrony Blazers. Nagle w odstępie kilku minut przewaga Spurs wzrosła do...19 punktów.
Mecz rozstrzygnął się właściwie w tej drugiej kwarcie. W drugiej połowie do gry próbował nas przywrócić Matthews i świetny w całym spotkaniu Batum (21 punktów, 9 zbiórek), a niespodziewane wsparcie z ławki dał Will Barton - 13 punktów, perfekcyjne 5/5 z gry. Udało się nawet zbliżyć na -8, przy 5:37 do końca spotkania, ale that's all folks. Przez pozostałą cześć spotkania Blazers zdołali zdobyć tylko 6 punktów, trafiając 2 z 9 prób. 
Spurs 2 - 0 Blazers.

Kilka spostrzeżeń/prywatnych uwag:

1. Przesunięcie Matthewsa na Parkera to bardzo dobry ruch ze strony Stottsa. Niestety - sam Wes nie zdziała wiele, jeśli obrona Blazers będzie dalej stwarzać takie przestrzenie do penetrowania każdego zakamarku boiska. Lepsza obrona to warunek otrzymania szansy równej walki z ekipą Popvicha.

2. LaMarcus Aldridge nie radzi sobie z Thiago Splitterem. 


W pierwszym meczu wbrew pozorom też nie było o wiele lepiej - jasne, zdobył wtedy satysfakcjonujące 32, ale widać było gołym okiem, że szczęście przestanie mu w końcu dopisywać, bo Splitter odwalał naprawde tytaniczną pracę w kryciu go. Stotts musi szybko wymyślić alternatywny sposób wykorzystania Aldridge'a, bo na efektywną grę przez post nie ma raczej co liczyć.

3. Co dalej z Mo Williamsem? Mo przyznał po meczu, że urazu pachwiny, przez który opuścić mecz w II kwarcie, nabawił się już w Game 6 z Rockets i mocno ten odczuwał ból w meczu nr 1 ze Spurs. Jego występ w sobotnim meczu stoi pod dużym znakiem zapytania i ciekawe, kim Stotts będzie starał się zastąpić go. Batum jako rozgrywający, gdy Lillard na łąwce? Earl Watson? 

Mecz nr 3 w nocy z soboty na niedzielę, o godzinie 4:30. Zdecydowany must-win

10 komentarzy:

  1. Szefunio19:10

    Bez skutecznej obrony Blazers nic nie zdziałają, do tego dochodzi mało doświadczona ławka. Przypomnijcie sobie tylko jaką rezerwę mieli Blazers w latach 99-2000, ehhh to były czasy. LA jest miękki, z Odenem i Royem w drużynie nie był żadnym liderem. Batum ma ciągłe huśtawki, rzuca jak zaczarowany żeby po chwili mieć kilka strat z rzędu. Lopez po zasłonach stoi i się patrzy zamiast ruszyć dupę do obrony, ma dziurawe ręce i wygląda jak biegający gumbas. Lillardowi nie wpadnie piłka i już się poddaje. Wes dobrze broni, ale jest trochę za niski. Barton bardzo dobrze się zapowiada, Robinson to twardziel, Leonard to przyszły center Blazers, ale potrzebuje jeszcze czasu, McCollum to też jeszcze nieoszlifowany diament, Williams jest w porządku, to kozak i wie jak zdemotywoać żółtodzioby w przeciwnej drużynie :) Reszta ławki out i Batum do wymiany za Andre Iguodale, jeśli da rade.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot23:49

      Nie ma co porównywać LMA teraz i sprzed kilku lat. A w serii z Houston jakoś nie widziałem żęby był miękki. Przecież ich tu nie powinno w ogóle na tym etapie rozgrywek być. Doceńmy to, tym bardziej póki seria jeszcze trwa. Leonard nasz przyszły center, Boże uchowaj...

      Usuń
  2. Szefunio00:09

    Leonard ma dobre warunki i przyzwocie się sprawował przed kontuzją :P http://www.youtube.com/watch?v=eDHeaIFXLoY Co do LA, nie przepadam za czwórkami grającymi tyłem do kosza, koleś z takimi warunkami powienien robić sieczkę pod koszem :P Poza tym LA często nie potrafi wykorzystać swojej przewagi nad obrońcą. Pierwsza piątka Blazers jest lepsza od piątki Spurs, niestety teraz wygrywa bardziej doświadczenie zawodników i trenera. Mimo wszystko mam nadzieję, że gra u siebie ich jeszcze zmotywuje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Behemot18:39

    To co Panowie, 3:0, czy bramka kontaktowa?

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy20:25

    Według mnie jest szansa na bramke kontaktową 50/50 bedzie ciężko jak nie poprawimy obrony.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szefunio23:10

    Damy radę, GO BLAZERS !!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy05:28

    Narazie to gramy brode... :-))))))

    K.

    OdpowiedzUsuń
  7. Behemot10:22

    No i teraz nie wiem, czy Houston było takie słabe, czy Spurs są tacy mocni, czy nawaliła głowa...

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy10:55

    Spurs są bardzo mocni, dodatkowo ich ławka góruje nad naszą, głównie też dlatego że nasi rezerwowi nie dostawali i nie dostają szansy. Grę Spurs ogląda się z dużą przyjemnością, szkoda tylko że dotyczy to serii gdy przeciwnikiem jest Portland :-(

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy16:54

    Houston było słabe a teraz my jestesmy tragicznie słabi

    OdpowiedzUsuń