4 listopada 2014

Co się dzieję z Damianem Lillardem?

Damian Lillard
W pierwszych trzech meczach sezonu 2014/15 Damian Lillard rzuca na 27% skuteczności z gry i w żadnym wypadku nie przypomina gracza z ubiegłych dwóch lata. Lillard nie trafia swoich rzutów i mam tutaj na myśli naprawdę jego rzuty, te pull up jumpery czy trójki ze szczytu po zasłonach, które zwykł trafiać w ostatnich dwóch latach.

Lillard pierwszy raz w karierze tak słabo zaczyna sezon. W debiutanckim roku w pierwszych trzech meczach trafiał ponad 21 punktów na 47% skuteczności, a sezon temu na takim samym procencie miał ich 25, otwierając rozgrywki 32 punktami z Phoenix Suns. Ale to nie jest jedyny problem, z którym Lillard na przestrzeni najbliższych kilku spotkań będzie musiał się uporać.

Na 100 posiadań drużyna z Lillardem na parkiecie traci ponad 104 punkty. Gorsi są tylko grający więcej minut Aldridge i Nicolas Batum, który dał rzucić Rudy'emu Gay'owi 40 punktów. Lillard nie potrafił ustać na nogach w post - mecz z Thunder i Westbrookiem - oraz gubił Stephena Curry'ego na zasłonach. 

Lillard jest bardzo minusowym graczem po bronionej stronie parkietu. W trzech meczach jego matchupowi rywale rzucali ponad 25 punktów na mecz, a samego Lillarda często musieli wyręczać Wesley Matthews albo obrońca z pomocy. Niemniej jednak Lillard daję radę broniąc stricte na obwodzie jednak całościowo wypada źle - jego przeciwnicy trafili ponad 54% swoich rzutów. Prawdopodobnie nie czepialibyśmy się tego, gdyby Lillard w tych meczach grał atak do jakiego nas przyzwyczaił.

Nie jest też tak, że tylko i wyłącznie Lillard zawodzi. Po trzech meczach najgorszy defensive rating ma Nicolas Batum, który w ataku prezentuję się podobnie do Lillarda. Wciąż trafia ponad 36% za trzy, ale nie potrafi odnaleźć się w mid-range (33%) i jak do tej pory tylko raz kończył pod samą obręczą. 

Zarówno Batum jak i Lillard trafili do tej pory tylko 25% pull up jumperów. To dokładnie 150 i 151 miejsce w lidze. Tragicznie jak na starterów topowej ofensywy ligi. Nie ma po co wspominać o ich efektywności ofensywnej, bo jak sam widzisz to nie może być dobry wskaźnik. 

Źle wygląda kreowanie akcji przez Lillarda. Owszem nigdy nie był czołowym kreatorem, ale do tej pory rozdał tylko 12 asyst (4/mecz). W oczy rzuca się także, to do kogo Lillard kieruje swoje podania. 

Lillard gra dużo z Nicolasem Batumem (57 podań) i z LaMarucsem Aldridgem. I o ile gra z power fowardem, to głównie pick-and-pop, tak prawie ponad 30% wszystkich podań do Batuma, biorąc pod uwagę inklinację Batuma do rozgrywania, mogą sugerować, że Lillard po prostu zrzuca ciężar prowadzenia gry na Francuza. Zwłaszcza, że tylko 10 z nich kończyło się rzutem. 

Na koniec powróćmy do rzutów Lillarda. Gdy piłka nie siedzi, swoją ofensywę przenosi bliżej kosza i stara się agresywnie dostać pod obręcz. Jednak póki co te penetracje nie przynoszą nic dobrego oprócz fauli rywali i 92% Lillarda z linii, bo Lillard albo jest blokowany albo nie trafia.
NBA.com
Tragicznie wyglądają niecałe 3 punkty z prawie 7 penetracji na mecz. Skuteczności na poziomie 22% jest bardzo, bardzo, bardzo zła i po  raz kolejny to miejsce w drugiej setce ligi. 

Nie trafia także z czystych pozycji. Tylko 29% z wide-open i 23% z open pozycji, daje wiele do myślenia i pokazuję jak daleko od optymalnej formy jest Lillard (tutaj rok ubiegły).

Kolejny test już dzisiaj w nocy. Kyrie Irving nie wygląda na stopera w obronie (DefRtg - 110.0), ale za to po drugiej stronie parkietu może wykorzystać słabą formę Lillarda. Mecz o 4 nad ranem, Blazers grają w koszulkach... czekamy.

1 komentarz:

  1. Behemot15:59

    Próbka na szczęście na razie bardzo mała. Mecz z Cavs idealny na przełamanie!

    OdpowiedzUsuń