39 punktów rzuconych w pierwszej kwarcie. 45 w drugiej. 34 punkty przewagi po pierwszej połowie. Tak w trzech krótkich zdaniach możemy podsumować ten mecz. Dla Denver był to zdecydowanie nieudany rewanż za niedzielną porażkę w Moda Center, co dziwi, nawet bardzo, zważywszy na fakt, że Blazers zagrali b2b i w dodatku jeszcze bez kontuzjowanego Nicolasa Batuma.
To jeden z najgorszych [moim zdaniem] rodzajów meczy do opisania. (Do oglądania zresztą też, bo po tym jak specjalnie budzisz się o 4, by go obejrzeć, to o godzinie 5, tuż po zakończeniu I połowy na League Pass'ie, nie masz już co robić i czym się ekscytować, a do rozpoczęcia zajęć jeszcze tak daleko...)
Denver jedynie przez pierwszych kilka minut wyglądali jak drużyna NBA, później zamienili się w grupę sparingpartnerów z wielkimi napisami na czole "Hej, jakie rzuty chcecie dzisiaj potrenować? Nasza obrona jest do Waszej dyspozycji!"
Powrót do obrony na zasadzie jedynie obserwacji atakującego zawodnika, kontestowanie rzutów kończące się podnoszeniem rąk w górę, odpuszczanie strzelców na obwodzie, by we dwójkę, czy trójkę posmyrać po plecach Aldridge'a lub Kamana - Blazers powiedzieli "sprawdzamy" i trafili 51,1% z gry, 16/33 za 3. Aż 10 graczy Portland zakończyło mecz z dorobkiem co najmniej 5 punktów - najwięcej 27 oczek [i rekordowe dla niego w tym sezonie 9 asyst] należało do Lillarda, który po kiepskim starcie sezonu wyraźnie doszedł do siebie i w ostatnich 4 spotkaniach zaliczył fantastyczne 23,0 ppg na 58,3% skuteczności, dokładając do tego 7,8 asyst i 5,3 zbiórek.
Nie wiem co bardziej zapadło mi w pamięć - Chris Kaman przestawiający podkoszowych Nuggets jak pionki na szachownicy, Aldridge trafiający trójkę po pivocie na szczycie[!], czy może Lillard gubiący na zasłonach każdego obrońcę Nuggets, albo trafiający trójki po prostych hand-off'ach.
To naprawdę wyglądało jak trening rzutowy.
Nuggets próbowali jeszcze zmienić losy meczu, wystawiając do gry na drugą połowę nieco odmieniony skład, ale na niewiele się to zdało. 34-punktowa przewaga to zdecydowanie zbyt wiele.
Jedynym jasnym punktem ich składu był Ty Lawson - zdobywca 32 punktów[z zaledwie 17 rzutów].
Po stronie PTB, oprócz wspomnianego wyżej Lillarda, świetną robotę zrobił duet podkoszowych Lopez-Kaman [razem 14/19 z gry na 35 punktów i 12 zbiórek] oraz LaMarcus Aldridge - 12 punktów, 7 zbiórek i aż 6 bloków.
Z serii "mocne"
http://watch.nba.com/nba/video/games/nuggets/2014/11/12/0021400115-por-den-play1.nba
Przed Portland teraz 2 dni odpoczynku i spotkania przed własną publicznością z Brooklyn Nets [sobota/niedziela 4.00]
PS:84 punkty w I połowie to najwięcej w NBA od 25. marca 2011 ,gdy takiego samego wyczynu dokonali Warriors w meczu z Raptors. Ot taka ciekawostka.
PS2: Nicolas Batum wraca w poniedziałek - kontuzja nie okazała się groźna, na szczęście.
Pierwsza połowa trochę odmienna od starcia z Hornets :)
OdpowiedzUsuńDobry mecz CJ, natomiast zaczyna dziwnie grać Barton, chociaż dostaje minuty
Leonardo moze zamiast bycia centrem powinien spróbować walić trójki- ma ktoś w PTB większą skuteczność w tym sezonie?
Miło łątwo i przyjemnie i dobrze bo trzeba bylo odpoczac po ostatniej nocy
@Lucero
UsuńMyślę, że LMA może mieć lepsza skuteczność za 3pkt w tym sezonie :-).
@jmirowski
Jaki jest rekord punktowy po 1 połowie ever?
K.
LMA ma 43% za trzy a Leonardo jednak 100% :) To jest gość
Usuń@Up
UsuńRekord punktowy to aż 107 punktów, rzuconych przez Phoenix Suns w 1990 roku. Co zabawne - ich przeciwnikami wtedy również byli.... Nuggets :)
A tu kolejny rekord w który są zamieszani Nuggets:
UsuńDetroit Pistons* 186–184 3 Denver Nuggets
Wedlug wiki, najwiekszy high score ever! W ogole w tej kategorii...na pierwszych 4 miejscach, 3 razy jest Denver :D
K.
Mamy i swój akcent, i to na 1 miejscu w high score w playoffach:
UsuńHighest-scoring playoff games
May 11, 1992
Phoenix, Arizona Portland Trail Blazers* 153–151 2 Phoenix Suns
Zrodło: http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_highest-scoring_NBA_games
Byłem przekonany,że Faried będzie żarł parkiet aby tylko zrewanżować się za ostatnią porażkę. Tymczasem Kaman przeżuł bez problemów. Najsmaczniejszy moment meczu?Kiedy Lillard trafił 3 x3 w ciągu minuty. I to oooohh, oooooh, ooooooh rozlegające się z trybun. Podziw połączony z niedowierzaniem.
OdpowiedzUsuń