Dzień po morderczym boju w San Antonio Blazers... zmiażdżyli Pelicans. I to bez udziału Dorella Wrighta. Dziwne, ale wyglądało jakby to gospodarze byli po 3 dogrywkach. Kompletnie bez energii, motywacji, po prostu beznadziejnie.
Blazers prowadzili w tym spotkaniu od początku , nie oddając prowadzenia choćby na chwilę, w szczytowym momencie uzyskując 34 punktową przewagę. Tyle, mniej więcej, oznacza dla morale zespołu zwycięstwo nad Spurs, osiągnięte w tak dramatycznych okolicznościach.
Przewaga pod zwycięstwo została wykuta już w pierwszej kwarcie. Zaczęło się, jak nie rzadko w tym sezonie, od mocnego wejścia Aldridge'a, który zdobył pierwsze pięć punktów. Dalej, co drugi rzut, trafiali wszyscy ze startowej piątki, nawet Nic Batum. 12 minut otwarcia skończyło się piętnastopunktową nadwyżką.
Drugą kwartę Stotts rozpoczął odważnie, można było mieć obawy, czy nie za odważnie, bo na parkiecie jednocześnie pojawili się Kaman, Robinson, Crabbe i Blake wsparci Matthewsem. Na szczęście, tego dnia, żywotność obrony Pels znajdowała się gdzieś na poziomie właściwym dla ludzi oczekujących, przy dwudziestostopniowym mrozie, na pekaes do Małkini. Robinson mógł bezkarnie molestować dunkami obręcz, Matthews trafiał zza łuku, a Kaman odbudowywał skrupulatnie, zatraconą gdzieś ostatnio, pewność rzutu. Tak więc tym razem rezerwowy unit nie roztrwonił przewagi, a w końcowych 5 minutach pierwszej połowy liderzy jeszcze skutecznie ją powiększyli. 62:44 do przerwy i jedyna obawa przed drugą odsłoną dotyczyła tego, czy gospodarze postanowią ograniczyć swą przedświąteczną gościnność.
Może i chcieli, może i próbowali, ale Damian Lillard postanowił zamknąć ten mecz odrobinę wcześniej. Trzy trójki, w sumie 11 z 17 punktów w całym spotkaniu, do tego 3 z 7 asyst i tylko jedna strata. Cały dorobek ponownie z 50% skutecznością. Aldridge po czterech tego, co lubi najbardziej ,wypracował 1234... z rzędu double-double- 27/12. Kaman nie przestawał trafiać, finiszując jak przystało na very solid big guy, z 16 punktami z 10 rzutów. Te 3 spudłowane osobiste przyjdzie wypomnieć przy innej okazji. Suma sumarum 32 punkty przewagi.Wynik i miny Pelikanów oznaczały jedno- czas na Barton & Co.
Premierowe sześć minut trupy w składzie: Barton, McCollum, Crabbe, Robinson, Leonard mogło się podobać... tym, którzy pozostali na trybunach w Nowym Orleanie. No dobra na początku dla zmylenia i tak już pogubionego wroga zamiast Leonarda grał zawodnik pierwszej piątki Joel Freeland. W każdym razie pierwsze 9 rzutów nie wpadło, nie liczę dwóch niecelnych osobistych T- Roba. Jest zbyt fajny na takie małostkowe wypominki. A co najważniejsze w całym meczu z mniej statycznych pozycji trafiał. (12pkt z 8 rzutów) Na szczęście po drugiej stronie okopów mieliśmy Luke Babbita, A. Ajince, Jeffa Withey'a i tę pchełkę Russa Smitha, więc nie mogło się nie udać. Meyers trafił za trzy, Barton po okiełznaniu własnego ciała zaliczył akcję 2+1. Już dawno nie byłem tak spokojny o wygraną.
To był jeden z najsłabszych występów A. Davisa w karierze. Marne 7 punktów, 6 zbiórek podparte 5 blokami. Przyszłość M. Williamsa w Nowym Orelanie niepewna. Ale to nie są problemy Blazers. Blazers mają 22 zwycięstwo, osiągnięte 24 godziny po teksańskim horrorze, 3 miejsce na Zachodzie i świetną atmosferę w ekipie. Robin Lopez nadal to robi. Nie są mi natomiast znane dzisiejsze losy maskotki Pels.
W poniedziałek starcie z przegrupowującymi siły Rockets, a dzień później Thunder, którzy nie mogą już przegrywać. Jest szansa, że z tego koszmarnego tripu Blazers wrócą z tarczą.
Nasi wyszli na ten mecz w stylu "Właśnie w wielkim stylu pojechaliśmy mistrzów NBA na ich terenie, a wy Panowie gracie coś w tym Orleanie...?"
OdpowiedzUsuńDobre :) :P Dame..
OdpowiedzUsuńDwie sprawy
OdpowiedzUsuń1) wydaje mi sie ze T-Rob specjalnie przesiedzial na ławce i potrenował troche ze starszym kolegą Kamanem a ten pokazał mu troche doswiadczenia. Bo ja nazwac, iż T-ROB trafia to (łacznie z dunkami) czego nie trafialby za nic w poprzednim sezonie
2) dlaczego, tutaj do autorów i adminow, gdzies schowany jest mecz z SAS w zakladce mecze. Ja znalazlem go dopiero po pokazaniu w najbardziej ogladanych (czyli ktos wie gdzie to jest). W kazdym razie teraz tez mam, mecz z Pelikanami a pod tym spotkanie z Bucks
A to są tu mecze naszych chłopców do zobaczenia???
OdpowiedzUsuńPanowie podglądnąłem gdzieś linka na forum e-nba.pl.
OdpowiedzUsuńhttp://www.nbafullreplay.com/
tu sa cale mecze (bez przerw i reklam), w super jakosci kilka godzin po spotkaniu. Do porannego sniadania w sam raz. Jutrzejsze sniadanie sponsoruje mecz z HOU.
Karol
Dzieki Karol
OdpowiedzUsuńMamy szanse na Smitha z Detroit? Wszyscy ostrza na niego zeby, szczegolnie nasi rywale z tabeli HOU i DAL :-)
OdpowiedzUsuńKarol
Dziękuję, nie skorzystam ;) Wątpie żeby akceptował 10-15 minut na mecz.
UsuńP. Allen okres "burzy i naporu" ma już za sobą. Na pewno nie skusi się na Josha;)
UsuńPamiętam,jak niedawno chcieliś..my wymieniać T-Toba za paczkę gwoździ.Pisałem,ze nas zaskoczy.Facet jest w tej chwili totalnie w gazie! I te mecze bez Rolo wydają się bardziej pod kontrolą.Mniej jest tego 'mess' na deskach.Zbiórka i kaboom!! Brawo Batum nie uważam,że jest przepłacony-jego łapska i intelekt (koszykarski-sic!) są warte tych pieniędzy.Sam fakt,że jak mu nie idzie to koledzy nie przestają go kreować,aż do skutku.Generalnie ostatnio genialnie dzielimy się piłką.Tak grają contenders... Ave PTB.RIPCITIZEN
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń