7 kwietnia 2015

Blazers przegrali zaległy mecz z Brooklyn Nets


Zmniejszyliśmy ostatnio intensywność na blogu. Wpadliśmy w świąteczny nastrój, ale już od dzisiaj postaramy się być tak samo aktywni jak kilka dni temu i utrzymać to do ostatniego meczu Blazers w tym sezonie i podczas off-season i w preaseason i jeden dzień dłużej. Aby wam to wynagrodzić dzisiaj po południu zapraszamy na coś naprawdę dużego w skali chyba wszystkich polskich fanowskich blogów NBA.

Portland Trail Blazers przegrali zaległy mecz z Brooklyn Nets 96-106 oddając w drugiej kwarcie 32 punkty i powtarzając swoją niemoc w ataku na tym dziwnym wschodzie, zdobyli tylko 13 punktów w 12 minut. Trafili 4 z 18 rzutów i to był ten moment, w którym LaMarcus Aldridge zwykle przejmował ofensywę Blazers tak mocno jak tylko się da. Brakowało gry silnego skrzydłowego na lewym bloku, którego mogliby podwajać Brooklyn Nets, tym razem przez cały mecz skupiający swoje oczy i ramiona na dwójce guardów.

Niemal idealny timing C.J McColluma na to, aby przed pierwszą rundą zacząć grać jak sixth-man z tej wciąż nie najlepszej ławki Blazers. Dzisiaj 15 punktów z 12 rzutów i dominacja ataku Blazers w pierwszych minutach spotkania, gdy zdobył 6 z pierwszych 8 punktów zespołu, penetrując pomalowane Nets, używając głowy ciała i szybkiego pierwszego kroku jaki pamiętamy z czasów gry na uniwersytecie Lehigh.

Blazers wobec absencji Batuma, Aldridge'a, Kamana i Dorella Wrighta grali eksperymentalną piątką z Arronem Afflalo na pozycji numer trzy, C.J McCollumem obok Lillarda i Meyersem Leonardem pod koszem. Tym samym na ławce Blazers nie było komu zdobywać punktów, bo Allen Crabbe był nieco zardzewialy po przesiedzeniu ostatnich tygodni, Joel Freeland nie trafiał rzutów z mid-range, Alonzo Gee, który nie wiadomo dlaczego miał posiadanie w post-up, był 0-2 z gry, a Steve Blake od początku sezonu lubi zagrać na 0 punktów i kilka asyst - dzisiaj 4. 

Bardzo dobry mecz zagrał Damian Lillard. To był jego zespół, jego gra i nie ograniczany kierowaniem ataku na Aldridge'a, zdobył 36 punktów rzucają za trzy - w tym najdziwniejszą "trójkę" w historii tego sportu - z mid-range i dostając sie w paint przeciwko wolnym nogom Derona Williamsa. Blazers w pierwszych minutach wyglądali jak up-tempo drużyna i szybkością opanowali pole trzech sekund trafiając tam 6 z 11 celnych rzutów w pierwszej kwarcie. 

Po blowoucie w drugich 12 minutach mecz się skończył, poniważ Nets kontrolowali tempo i nie pozwolili zrobić sobie takiej krzywdy jaką oni sami zrobili Blazers przed przerwą. Nets w pewnym momencie spotkania prowadzili 22 punktami. NETS!

W 12 minut 8. atak ligi zdobył 13 punktów. Z tych 13 aż 7 miał C.J McCollum, który próbował trzymać atak. W tej kwarcie zabrakło Damiana Lillarda, który włączył się dopiero gdy Blazers musieli gonić wynik i odrabiać 16 punktów przewagi sprzed przerwy. Nets zrobili wtedy potężny run 19-3 z Bojanem Bogdanovicem, który zdobył w drugiej kwarcie 11 punktów i uciekli do szatni, a na drugą połowę wyszli ze spokojem i miejscem w ósemce Konferencji Wschodniej. 

Arron Afflalo pokazywał jak nie rzucać w 2015 roku. Tylko 4-11 z gry i ciężkie rzuty w izolacjach nad obrońcami po fade-away'ach. Na parę dni przed playoffami, niespodziewanie, to C.J McCollum wygląda i pewnie czuję się lepiej niż Afflalo. Miejmy jednak nadzieję, że ten kryzys tożsamości w nowym miejscu ustąpi przed pierwszym meczem w postseason.

Robin Lopez przegrał matchup z bratem, który przed meczu miał być crappy centrem. Mógł być przez dwa posiadania w pierwszej kwarcie, gdy najpierw Robin zablokował jego rzut, a później uciekł mu w pick-and-rollu. Ale koniec, końców wielkie ups padło z ust brata Robina. Trafiał Brook z półdystansu i spod obręczy, zrobił w super zwolnionym tempie spin-move przez lewe ramię i gdy Blazers w trzeciej kwarcie zrobili run 11-2, na 12 punktów straty, ten penetrował po pick-and-rollach w stronę obręczy i zdobył 11 punktów. W sumie 32 i 9 zbiórek nad rękoma gorszego dzisiaj brata.

W ostatniej kwarcie Blazers zlbiżyli się na 8 punktów, ale na ponad 4 minut do końca spotkania Nets zrobili run 7-0 i na 3 minuty na zegarze mieli bezpieczne 13 punktów przewagi.

Jak wygląda sytuacja Blazers w tabeli Konferencji Zachodniej? Pozostaną w najlepszej czwórce i wielce możliwe, że na czwartym miejscu. W dużej tabeli są na 6 miejscu z bilansem gorszym niż Clippers i Spurs (brak przewagi parkietu PTB), którzy do trzeciego miejsca czyli Memphis Grizzlies tracą odpowiednio 0.5 i 1 spotkanie. To z kim Blazers będą grać w pierwszej rundzie rozstrzygnie się w ostatnich meczach, bo i Clippers jak i Spurs, drużyny które wygrały w sumie 10 ostatnich spotkań są w stanie awansować do Top3. I chyba lepiej żeby byli to Spurs.

3 komentarze:

  1. kalinowski198711:32

    ktoś wie jak długo chłopaki będą odpoczywać?

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy11:34

    najlepiej jak najdłużej, ale pewni wrócą już na mecz z Minnesotą. Z nimi zawsze się ciężko gra.

    OdpowiedzUsuń
  3. krispapa15:30

    nie rozumiem tak dużych minut na pozycji kozłującego Steve'a Blake'a . Cieszy za to coraz większa pewność Leonarda.
    BTW : do konca sezonu ogladam wszystkie mecze PTB

    OdpowiedzUsuń