Blazers (15-21) @ Nuggets (12-23) 112:106
Portland Trail Blazers
wygrali już 4 z 5 meczów bez udziału Damiana Lillarda. Tym razem
ich ofiarą padli Denver Nuggets wyczerpani wczorajszym, heroicznym
bojem z Golden State Warriors. Nuggets to nie jest już, to
roztrojone pianino Briana Shawa z ubiegłego sezonu, ale nawet pod
kierunkiem rozważnego Mike Malone'a są 1-2 z Blazers w przebudowie.
Przez trzy kwarty ten mecz wyglądał , jakby miał zakończyć się crunch-timem. Żadnej z ekip nie udawało się odskoczyć na więcej niż 10 punktów. Blazers przewodził oczywiście CJ McCollum, który zaliczył w tym okresie 23 ze swoich 25 punktów. Trafiał jumpery, trójki, floatery, skutecznie objeżdzał J. Nelsona, kończąc spod samej obręczy. Pudłował tylko rzuty techniczne ( 4 w ostatnich dwóch meczach). Ostatnie 11 z 14 zdobyczy Blazers przed przerwą było dziełem właśnie McColluma. Dominacja, której pod drugiej stronie przeciwstawiał się D. Galinari. Ten z kolei w 36 minut miał 25 z 29-punktowego urobku, i wobec limitowanych minut W. Bartona (2 udane rzuty w 25 minut), trzymał przez cały czas gospodarzy w nadziei na szczęśliwy finał.
Ten jednak nie nadszedł bowiem Blazers w czwartej kwarcie zrobili, to czego nie zwykli czynić akurat w tej części gry zbyt często- odjechali rywalom. Allen Crabbe miał swoje 5 minut w tym spotkaniu, kiedy to zdobył 9 punktów z rzędu, przedzielonych tylko akcją coast-to- coast Tima Fraziera. Terry Stotts wycofał bezbronnego w obronie i średnio przydatnego w ataku Leonarda- 7pkt oraz wiele strachu w oczach przed combo Faried-Jokić. Z M. Plumlee zrezygnował dużo wcześniej. Tylko jakieś gastryczne przedmeczowe problemy mogą być usprawiedliwieniem dla 6 punktów i 0 zbiórek środkowego Portland. Tak więc zamiast Blazers white-power w decydujacych fragmentach zagrała para Vonleh- Davis i... zdominowała wydarzenia na parkiecie. Zebrali solidarnie po 4 piłki, skutecznie blokując dostęp do własnego kosza.
Wyeksploatowanego McColluma, w końcu skutecznie wyręczał Henderson. Wreszcie trafiał te swoje jumpery i dostawał się na linie. W sumie 19 punktów i najlepszy występ w barwach Blazers. Jeśli jakiś klub miał zwrócić uwagę na jego walory, to była najlepsza okazja. Na 4 minuty przed końcem Aminu palnął swoją trzecią tego dnia trójkę, wyprowadzając Blazers na bezpieczne dziewięciopunktowe prowadzenie. Wymordowani ubiegłej nocy w Oakland Nuggets nie byli już w stanie odpowiedzieć niczym sensownym.
Skuteczna (50%fg) oraz rozważna gra ( tylko 10 strat), ograniczenie rzutów trzypunktowych (10/23), po orgii w Salt Lake City, CJ McCollum dalej na kursie, solidni Aminu, Crabbe i Harkless, Henderson z napisem „SALE” na czole oraz ściana obronna duetu Vonleh-Davis, zapewniła Portland 15 zwycięstwo w sezonie. Denver przegrało, ale akurat porażki z Blazers smucą ich najmniej. Playoffy dla Oregonu oznaczają przejęcie wyboru PTB w drafcie 2016. Kolejny po Willu Bartonie zysk z wymiany A. Afllalo. Po kontuzji Bledsoe i tąpnięciu w Phoenix lista drużyn mogących być za plecami Blazers jeszcze się zwiększyła. Dzisiaj do Portland przyjeżdżają Grizzlies.
Przez trzy kwarty ten mecz wyglądał , jakby miał zakończyć się crunch-timem. Żadnej z ekip nie udawało się odskoczyć na więcej niż 10 punktów. Blazers przewodził oczywiście CJ McCollum, który zaliczył w tym okresie 23 ze swoich 25 punktów. Trafiał jumpery, trójki, floatery, skutecznie objeżdzał J. Nelsona, kończąc spod samej obręczy. Pudłował tylko rzuty techniczne ( 4 w ostatnich dwóch meczach). Ostatnie 11 z 14 zdobyczy Blazers przed przerwą było dziełem właśnie McColluma. Dominacja, której pod drugiej stronie przeciwstawiał się D. Galinari. Ten z kolei w 36 minut miał 25 z 29-punktowego urobku, i wobec limitowanych minut W. Bartona (2 udane rzuty w 25 minut), trzymał przez cały czas gospodarzy w nadziei na szczęśliwy finał.
Ten jednak nie nadszedł bowiem Blazers w czwartej kwarcie zrobili, to czego nie zwykli czynić akurat w tej części gry zbyt często- odjechali rywalom. Allen Crabbe miał swoje 5 minut w tym spotkaniu, kiedy to zdobył 9 punktów z rzędu, przedzielonych tylko akcją coast-to- coast Tima Fraziera. Terry Stotts wycofał bezbronnego w obronie i średnio przydatnego w ataku Leonarda- 7pkt oraz wiele strachu w oczach przed combo Faried-Jokić. Z M. Plumlee zrezygnował dużo wcześniej. Tylko jakieś gastryczne przedmeczowe problemy mogą być usprawiedliwieniem dla 6 punktów i 0 zbiórek środkowego Portland. Tak więc zamiast Blazers white-power w decydujacych fragmentach zagrała para Vonleh- Davis i... zdominowała wydarzenia na parkiecie. Zebrali solidarnie po 4 piłki, skutecznie blokując dostęp do własnego kosza.
Wyeksploatowanego McColluma, w końcu skutecznie wyręczał Henderson. Wreszcie trafiał te swoje jumpery i dostawał się na linie. W sumie 19 punktów i najlepszy występ w barwach Blazers. Jeśli jakiś klub miał zwrócić uwagę na jego walory, to była najlepsza okazja. Na 4 minuty przed końcem Aminu palnął swoją trzecią tego dnia trójkę, wyprowadzając Blazers na bezpieczne dziewięciopunktowe prowadzenie. Wymordowani ubiegłej nocy w Oakland Nuggets nie byli już w stanie odpowiedzieć niczym sensownym.
Skuteczna (50%fg) oraz rozważna gra ( tylko 10 strat), ograniczenie rzutów trzypunktowych (10/23), po orgii w Salt Lake City, CJ McCollum dalej na kursie, solidni Aminu, Crabbe i Harkless, Henderson z napisem „SALE” na czole oraz ściana obronna duetu Vonleh-Davis, zapewniła Portland 15 zwycięstwo w sezonie. Denver przegrało, ale akurat porażki z Blazers smucą ich najmniej. Playoffy dla Oregonu oznaczają przejęcie wyboru PTB w drafcie 2016. Kolejny po Willu Bartonie zysk z wymiany A. Afllalo. Po kontuzji Bledsoe i tąpnięciu w Phoenix lista drużyn mogących być za plecami Blazers jeszcze się zwiększyła. Dzisiaj do Portland przyjeżdżają Grizzlies.
Lillard wrócił i od razu przegrana ;P
OdpowiedzUsuń