Grizzlies (19-17) @ Blazers (15-22) 91:78
Damian Lillard po 7 meczach przerwy, wrócił z pierwszego w swoim życiu L-4. Niestety nie był to występ udany. Tylko 4 z jego 14 rzutów znalazło drogę do kosza. Nie lepiej wypadli pozostali Blazers. 26 punktów Zacha Randolpha zrobiło różnicę. To wystarczyło, aby tylko przeciętni tego dnia Grizzlies wywieźli zwycięstwo z mroźnego Oregonu.
Od samego startu nie szło Blazers w ataku. Pierwsze celny rzut oddał Noah Vonleh, dopiero po 5 minutach od pierwszego gwizdka. I każdy następny punkt przychodził Blazers z ogromnym trudem. Damian Lillard przestrzelił 5 razy zanim trójką na początku trzeciej kwarty otworzył swój box-score. W chwilę potem McCollum zmałpował zagranie starszego z bliźniaków i na tablicy wyników wyświetliło się 40:40. Był to radosny, ale zaledwie przerywnik, w całej serii złych decyzji i zagrań graczy Blazers. W trzech posiadaniach z rzędu lider Blazers spóźniał się, dawał się przestawiać albo napędzał kontrataki rywala. 5 z aż 7 strat zaliczył Lillard, właśnie, w trzeciej decydującej dla ostatecznego wyniku części gry.
Po drugiej stronie nie wyglądało to wcale dużo lepiej. Marc Gasol i Mike Conley trafili tylko po trzy rzuty. Ale pomoc przyszła z ławki rezerwowych, z której zaatakował Z-Bo. Ani Davis, ani Aminu, ani tym bardziej Meyers Leonard nie dawali sobie z nim rady. 18 celnych strzałów, tyle samo zbiórek- w pół godziny, wystarczyło, aby doszczętnie rozbroić obronę gospodarzy, która w przeciwieństwie do Nowego Yorku zasypia prawie zawsze. 70:52 po 36 minutach dla Grizzles.
W połowie ostatniej kwarty Blazers spróbowali jednak wstać z kolan i odwrócić losy tego spotkania. Aminu, Crabbe oraz Lillard, czyli 3x3, pozwoliło cieszyć się przez mgnienie oka "tylko dziewięciopunktową stratą. Potem wszystko wróciło do smutnej normy. Blazers pudłowali, a Randolph z Gasolem torturowali Meyersa Leonarda. Stotts nie znalazł odpowiedzi w ofensywie i PTB poraz drugi w tym sezonie nie dali rady Memphis Grizzlies.
Cichy, rozstrojony powrotem brata-bliźniaka CJ McCollum- w introwertycznej wersji, tylko z jedna trójką, w sumie z 16 punktami, dał kolejny argument tym, którzy nie widzą jego przyszłości u boku Damiana Lillarda. Pytanie o sens obecności dwóch tak podobnych graczy w jednej ekipie będzie wracać jeszcze nie raz.
Powrót Lillarda odbił się też na występie Allena Crabbe'a , który wystartował z ławki, zagrał mniej i mniej rzucał- 7 razy na 9 punktów. Ale to nie jest największe zmartwienie. Coś niedobrego dzieje się ostatnio z Masonem Plumlee. Dzisiaj znów tylko 3 punkty i mnóstwo miękkiej gry pod obu tablicami. Ponownie bez bloków i z trzema zbiórkami. Odwieczna tęsknota fanów Blazers za rim-protectorem pogłębia się z każdym kolejnym meczem.
Na osłodę Al-Farouq "wszędzie mnie pełno" Aminu z 15 punktami i 14 zbiórkami, trochę zmuszony do tej nadaktywności wobec impotencji ofensywnej Lillarda i McColluma. Zwłaszcza, że Gerald Henderson nie jest w stanie zagrać dwóch dobrych meczów z rzędu. Po 19 punktach w Denver przeciwko Memphis skromne 7 i pyskówka z sędzią zakończona faulem technicznym.
To był brzydki mecz z obu stron. Grizzlies-38,5%FG, Blazers 38,9%FG. 3 trójki gości, 7 gospodarzy. Jakby zawodnikom od oregońskiego zimna zgrabiały ręce. I tylko Zach Randolph był gorący, jak prawie zawsze przeciwko swej "alma mater" w NBA.
Przed Portland jeszcze cztery z rzędu spotkania u siebie. Najbliższe z nich, w środę przeciwko Clippers. Może Damian Lillard i Blazers będą mieli powody do radości także po meczu;)
Cichy, rozstrojony powrotem brata-bliźniaka CJ McCollum- w introwertycznej wersji, tylko z jedna trójką, w sumie z 16 punktami, dał kolejny argument tym, którzy nie widzą jego przyszłości u boku Damiana Lillarda. Pytanie o sens obecności dwóch tak podobnych graczy w jednej ekipie będzie wracać jeszcze nie raz.
Powrót Lillarda odbił się też na występie Allena Crabbe'a , który wystartował z ławki, zagrał mniej i mniej rzucał- 7 razy na 9 punktów. Ale to nie jest największe zmartwienie. Coś niedobrego dzieje się ostatnio z Masonem Plumlee. Dzisiaj znów tylko 3 punkty i mnóstwo miękkiej gry pod obu tablicami. Ponownie bez bloków i z trzema zbiórkami. Odwieczna tęsknota fanów Blazers za rim-protectorem pogłębia się z każdym kolejnym meczem.
Na osłodę Al-Farouq "wszędzie mnie pełno" Aminu z 15 punktami i 14 zbiórkami, trochę zmuszony do tej nadaktywności wobec impotencji ofensywnej Lillarda i McColluma. Zwłaszcza, że Gerald Henderson nie jest w stanie zagrać dwóch dobrych meczów z rzędu. Po 19 punktach w Denver przeciwko Memphis skromne 7 i pyskówka z sędzią zakończona faulem technicznym.
To był brzydki mecz z obu stron. Grizzlies-38,5%FG, Blazers 38,9%FG. 3 trójki gości, 7 gospodarzy. Jakby zawodnikom od oregońskiego zimna zgrabiały ręce. I tylko Zach Randolph był gorący, jak prawie zawsze przeciwko swej "alma mater" w NBA.
Przed Portland jeszcze cztery z rzędu spotkania u siebie. Najbliższe z nich, w środę przeciwko Clippers. Może Damian Lillard i Blazers będą mieli powody do radości także po meczu;)
Widzieliście numer z McCollumem? Od fana Sacramento komentarz na blazersedge.com:
OdpowiedzUsuń"From the rest of the NBA, I congratulate you on the most clever, sly, subtle tank job I've ever seen.
I never would have thought of something like that in a million years."
tez czytałem coś na ten temat ale to był chyba jakiś zwykły błąd proceduralny przy zgłaszaniu zawodnika do meczu.
UsuńNie doszukiwalbym się drugiego dna. Doc R podobno przeżył to juz dwa razy
UsuńMożliwe. Legia miała ciekawsze pomyłki ;) Choć zapomnieć o swoim drugim najlepszym graczu na pewno nie jest łatwo.
UsuńKevin sam....
OdpowiedzUsuńO co chodzi panowie bo nie czytałem tego komentu
OdpowiedzUsuńBlazers bodajże nie zakreślili McColluma kółkiem w zgłoszeniu do meczu przez co został uznany za nieaktywnego. Oba sztaby spytały się przedstawiciela ligi czy może grać, a ten oddał decyzję Doc'owi Rivers'owi. Ten się nie zgodził. CJ nie zagrał.
Usuńdzieki
UsuńHej, bardzo ciekawy artykuł dziś na blazersedge.com. Eric Griffith zebrał argumenty wskazujące jak ważne jest żeby zachować tegoroczny wybór w drafcie. W skrócie podaje 2 główne powody:
OdpowiedzUsuń- niskie wynagrodzenie dla graczy z draftu w porównaniu z wolnymi agentami (tym bardziej, że wzrasta salary cap, a nie wzrasta jeszcze wynagrodzenie dla rookies z tego naboru);
- Największą zaletą NO są dobre wybory w drafcie (na rynku FA radzi sobie gorzej). Jego historia wyborów (praktycznie "flawless"):
2008: Eric Gordon, (No. 7) DeAndre Jordan (No. 35)
2009: Blake Griffin (No. 1)
2010: Al-Farouq Aminu (No. 8), Eric Bledsoe (No. 18)
2012: Damian Lillard (No. 6), Meyers Leonard (No. 11), Will Barton (No. 40)
2013: C.J. McCollum (No. 10), Allen Crabbe (No. 31), Jeff Withey (No. 39)
Dodatkowe argumenty ode mnie są takie:
- Blazers jako organizacja historycznie nie radzą sobie dobrze na rynku wolnych agentów (ostatni naprawdę dobry nabytek to Camby, a jeśli szukać "game changera" to chyba Rod Strickland, albo Wallace ;P).
- gracza z draftu zespół jest w stanie związać aż na 9 lat (z FA maksymalnie na 4, a bardzo często w praktyce na krócej).
- zachód jest w tym roku wyjątkowo słaby. Nie sądzę żeby to potrwało dłużej, co oznacza, że nawet dostając się w tym roku do play off z dajmy na to 38 zwycięstwami (tak jest, tyle może wystarczyć) byłby to w gruncie rzeczy wynik "na wyrost", spowodowany bardziej słabością reszty, a nie siłą Blazers.
Ktoś jeszcze liczy na play offy? ;P
bezsprzecznie jak najwyższy wybór w drafie to powinien być nasz priorytet. Mi sie wydaje ze narzazie gramy na max-a ale po ASG zmienimy trochę kurs i spróbujemy wylądować gdzieś ok top 5.
OdpowiedzUsuńMnie bardziej jednak ciekawi co będzie z McC. Pod nieobecność Lillarda pokazał ze on tez sam może ciągnąc zespół na dużej skuteczności a cyferkowo to wyglądal jak J.Harden. Moze to brzmi głupio ale mi naprawdę wydaje sie ze jest o jednego za dużo. Jasne ze każdy chciałby mieć ich obu ale czy nie lepiej trochę ten S5 zróżnicować i wymienić za kogoś również "legit" ale na innej pozycji ? za dwa lat będziemy musieli płacić dwa max-y w samym beckcourt.
Musieliby obaj mocno poprawić obronę żeby ich wspólna gra miała większy sens. Masz 100% racji, oni się nie uzupełniają, te same wady i zalety. Teraz gra wygląda trochę jak: "najpierw moja kolej, potem twoja, ok?". Podobny problem ma Philly z przodu, wg mnie to naturalny partner do wymiany. Noel i Okafor też razem bez sensu. Szkoda tylko, że Lillard tak się przyjaźni z CJ'em, bo może chcieć mieć kumpla obok.
UsuńCiekawe co piszesz i niestety muszę przyznać Ci rację. W pewnym momencie obecność Lillarda i CJ zacznie być przeszkodą do wejścia na wyższy poziom. McCollum jako rezerwowy może się dusić i może sam będzie chciał odejść.
UsuńCeterum censeo Meyers "moja twarz przekonuje jakie jest moje IQ" Leonard musi odejść.
OdpowiedzUsuńDziś w nocy jako jedyny miał pozytywny plus minus.
Usuń