18 kwietnia 2016

Game1: Trail Blazers zaczęli od porażki



Portland Trail Blazers przegrali pierwszy mecz z Los Angeles Clippers 95-115. Damian Lillard rzucił 21 punktów, CJ McCollum nie trafił 10 z 13 prób, a fatalni starterzy nie mieli wsparcia z ławki - poza Geraldem Hendersonem. 28 punktów Chrisa Paula, który raz jeszcze wszedł do głowy Damian Lillarda i bawił się na zasłonach. Kilka dunków i 19 punktów Blake'a Griffina oraz bardzo dobra obrona Clippers na każdym zawodniku z Portland.

Ktoś powie: to jeden mecz, jedna porażka, ale jeśli Trail Blazers chcą przeżyć w tej serii muszą wygrać drugie spotkanie i pokazać, że hmm... są w stanie zagrozić Clippers, a co najmniej prowadzić wyrównaną walkę przez 48 minut - nie przez większość pierwszej połowy, bo to żadne pocieszenie. Nie wydaje mi się, że przy stanie 0-2 Trail Blazers wygrają 2 mecze w Rose Garden. Nie z zespołem, który przeważa talentem i matchupami i nie na tak niskim - momentami żenującym - poziomie intensywności w obronie. To było widać i to - razem z defensywnym schematem Doca Riversa - zrobiło Los Angeles Clippers pierwszy mecz.

Lillard przegrał z Chrisem Paulem, CJ McCollum z JJ Redickiem, Maurice Harkless i Al-Farouq Aminu z Blake'iem Griffinem, ale też w obronie na high-screens wysokich Clippers dla rozgrywającego - tutaj pole do popisu dla Terry'ego Stottsa: czy ustawić ice, czy może zmieniać krycie, czy bronić bardzo wysoko, wreszcie jak w tych akcjach reagować na JJ Redicka na słabej stronie.

Cały talent Blazers przegrał z talentem Clippers i to będzie się powtarzać. Dlatego tak istotne będą usprawnienia coacha Stottsa, wielkie mecze graczy, po których oczekujemy wielkich spotkań - Lillard - lepszej gry na wielu płaszczyznach od zawodników drugiego planu - chociażby CJ McCollum - i przede wszystkim obrony. Agresywnej i mądrej.

Bez wymuszonych zmian krycia, bo Lillard wie, że nie da rady zatrzymać CP3, który zaraz zrobi cross w prawo i trafi pull-up z mid-range. Nie. Zmian krycia pełnych chęci do gry 1 na 1 w obronie, takich w których zawodnik A nie odpuszcza nawet jeśli będzie z góry skazany na porażkę w konkretnym mismatchu. Tego nie było, a co ważniejsze i niepokojące - nie ma tego od jakiegoś czasu. Cały czas typuję szalone 4-2 dla Trail Blazers, ale rzeczywistość jest taka, że bez jechania na tyłkach, bez bardzo dobrej obrony na pozycjach 1-2, ta seria skończy się szybciej niż chyba wszyscy zebrani tutaj chcemy.

Do poprawy obrony, ale też atak. Clipps skutecznie zostawiali bez krycia Aminu, który trafił tylko 3 z 12 rzutów, a gracz, który go krył pomagał przy każdym pick-and-rollu, przy każdej próbie ścięcia, przy każdej próbie gry na jeden krótki i szybki kontakt. Blake Griffin nie musiał wychodzić poza promień 5 metrów od obręczy, tym samym DeAndre Jordan wysoko bronił ball-handlerów Blazers. Stotts próbował ratować mecz swojego zespołu, ale też występ Aminu, więc ten grał z piłką i nie był zagrożeniem, stawiał zasłony i nie był zagrożeniem. Ani w rollu, ani tym bardziej jako pick-and-pop opcja. Duża szansa i to nie dobrze dla tego zespołu, że nie trafiający spot-up rzutów Aminiu, na dodatek pozbawiony wartości w defensywie - nie dał rady na Blake'u Griffinie (cały zespół nie dał, bo zmieniali kryci na pickach Griffina) straci w kolejnych meczach kilka minut na rzecz... no właśnie kogo?

Motion-offense Blazers zniknęła w tym meczu. Bez ruchu, bez spacingu w wielu posiadaniach, bez planu B, C, D, E i tak dalej. Jakby jeden prosty pick-and-roll miał pokonać obronę, która w pięciu broniła czterech graczy, a nawet 3, bo podobnie jak Aminu Clippers potraktowali Masona Plumleego.

Terry Stotts nie odpoczywa i bierze się do roboty. Mam nadzieję, że psycholog zespołu również, bo 21/8 Lillarda nie pomogło drużynie tak, jak 21/8 point-guarda w NBA powinno.

Mecz numer dwa w czwartkowy poranek o 4:30.

9 komentarzy:

  1. Sosna198213:08

    Po pierwszym meczu sie zastanawiam czy jednak Thunder nie byliby dla nas wygodniejsi. Clippers na kazdej pozycji mieli przewage w pierwszym meczu. Swietnie Redick gubil naszych defensorow. Coraz mocniej sie przekonuje ze musimy przecietnego w obronie McColluma wymienic na dobrego defensora. Oladipo? Beverley? Smart?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko super z tym planem na nas ale gdyby Aminu trafiał to Doc szybko by taktykę zmienił. Tak natomiast pupka zwłaszcza iż Mcm także miał "fantastyczny" występ

    LAC to tez banda cwaniaków co by o aucie Aminu wspomnieć albo obronie Lillard. Gdybyśmy my tak bronili to sędziowie by gwizdkiem przerywali każde posiadanie

    Do akcji musi wkroczyć Kaman bo jest idealny aby psychicznie rozbić Clippersow

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy13:57

    dokładnie dawac KAMANA!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Behemot15:10

    Uciekną na widok samej brody. OKC może i match up'owo byłoby nieco wygodniejsze, ale talentu tam jeszcze więcej niż w Clips. Różnica między 1-4 a 5-8 na zachodzie jest po prostu bardzo duża. Zobaczymy jak zareaguje Stotts, mam go za dużo lepszego trenera od Riversa, ma teraz to szansę pokazać.
    PS Z komentarzem, że to wszystko przez brak Myersa Leonarda poczekam jeszcze co najmniej 3 mecze ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze ale nam brakuje jakiejś grubej dupy pod koszem.

    OdpowiedzUsuń
  6. A może by tak na mecz nr 2 wystawić w pierwszej piątce Kamana, Davisa i Hendersona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też o tym pomyślałem. Griffin i Jordan robią na deskach Plumlee, Davisowi i Vonleh z dupy jesień średniowiecza i będzie tak do końca tej serii. Pogódźmy się z tym, jeśli najlepiej zbierającym w twojej drużynie jest zawodnik na poz. nr 3. Poza tym Lillard i McCollum żeby być efektywnymi potrzebują (serii) zasłon i do tego potrzebujemy gości którzy umieją to robić. A juz na koniec to Stottsj jest w kropce bo Aminu nie ma kogo bronić - na Paula za wysoki na Blake'a za niski

      Usuń
  7. Anonimowy12:26

    Jeśli Kaman ma być naszym ratunkiem na Griffina i Deandre to naprawdę nie jest dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy07:31

    RipciTizenS walczą!
    (a WDZWnigdy nigdy nie zginie)

    OdpowiedzUsuń