Miami Heat osłabione brakiem Wade'a i Bosha nie stanowili większej przeszkody dla rozpędzonych w pogoni za piątą lokatą Konferencji Zachodniej - Blazers.
Tylko przez 14 minut goście dotrzymywali kroku zespołowi Stottsa. Przez 10 minut drugiej kwarty, prowadzona przez McColluma drużyna rzuciła rywalowi 39 punktów, tracąc 17. Losy meczu się rozstrzygnęły. Zbilansowany atak (McCollum, Lillard, Henderson, Plumlee, Crabbe, Harkless) i wystarczająco przyzwoita na osłabionego przeciwnika obrona - w pełni wystarczyła. Kibice Blazers tym razem mogli spokojnie rozkoszować się drugą połową meczu. A emocji w tym sezonie, i co za tym idzie nerwów, z pewnością będą mieli jeszcze aż nadto.
Największe owacje w Moda Center otrzymał Chris Kaman po swojej rozkoszująco eleganckiej akcji podkoszowej.
Blazers "dobili" do 41 zwycięstwa. Tyle samo mają Memphis. Z marszu mecz w Golden State, z trochę rozkojarzonymi porażką z Boston - Wojownikami. Nie wiadomo czy zagra Bogut.
ptb
ptb
Czy dobrze myślę, że by wyprzedzić Miśki w tabeli wystarczy nam ten sam bilans wszystkich spotkań? Jesteśmy z nimi 2-2 w sezonie ale mamy lepszy bilans w dywizji 9-4 (7-8) i w konferencji 26-21 (25-23).
OdpowiedzUsuńdobrze
UsuńA Memphis ma jeszcze 2 mecze z GSW. :)
UsuńJak Grizzlies tak dalej będą grać to nie tylko my ich wyprzedzimy ale i cała reszta grupy pościgowej.
OdpowiedzUsuń