Miałem nie pisać relacji, ale jako,
iż znów mam 2 godziny oczekiwania na samolot po spóźnieniu na
właściwy to trzeba czas zagospodarować
Po „wielce” interesującej wizycie
w Milwaukee, gdzie tylko się utwierdziłem w przekonaniu, iż NBA nie
jest dla mnie, jeżeli chodzi o coś innego niż Portland Trail
Blazers zjawiam się w Cleveland, gdzie po kilku zaplanowanych
wydarzeniach pozostaje mi do dyspozycji cały dzień do
zagospodarowania. Jako, iż pogoda jest tego dnia parszywa i spacerek
po mieście raczej nie nastraja optymistycznie sięgam po telefon-
pojawia się opcja Detroit-Dallas. Cóż wszystko składa się, aby
jednak ten mecz zobaczyć ponieważ
- Pada bez ustanku
- Pierwsze spojrzenie na wypożyczenie samochodu i nagle oferta „Last Minutes” i to nie byle jaka- jeden dzień w cenie warszawskiego rowerka miejskiego. Dodatkowo żaden Opel Corsa tylko…. Dodge Charger. Tego nie można odpuścić.
- Do Detroit jest około 2,5 jazdy. Nie jest źle a już w tym wozie to naprawdę rewelacja. Dodatkowo w USA są dwa wielkie plusy przemieszczania się w ten sposób. Pierwszy, mniejszy, to oczywiście drogi. Drugim pozostają…. Stacje radiowe. Naprawdę. Ilość rockowego i metalowego grania jest ogromna a jakość….. o ile w Polsce nie mogę słuchać nawet znanych rockowych stacji tak tam żyć nie umierać. Przepaść.
- Pojedynek Dallas żywo mnie interesuje z powodów PTB. Dodatkowo Detroit też walczy o play-off więc zapowiada się całkiem dobry mecz
- Zobaczenie Iron-mana nie chodzi piechotą podobnie jak bluzganie Feltona. Dodatkowo gdzieś tam będzie się szwendał Blake
Tak więc ruszam, a po drodze bilety.
Ceny umiarkowane- drożej niż w MIL o wiele taniej niż w RIPCITY.
Oczywiście, aby tak pięknie nie było w Detroit warunkiem wstępu
jest bilet wydrukowany a nie w aplikacji internetowej więc nie mogę
tego zostawić tak na ostatnią chwilę. Kupuję na 2 godziny przed
meczem rząd 11 centralnie za koszem, wiec miejsca wydają się
atrakcyjne. Cena 50$ plus od razu 14$ za parking. Hala Pistons jest
daleko na peryferiach i tam nie ma innej możliwości dotarcia jak
samochód a gdzieś stanąć trzeba- już raz mi chłopcy z Chicago
samochód odholowali w czasie tego wyjazdu
Przybywam na około 5 minut przed
rozpoczęciem meczu i zanim zaparkowałem oraz wszedłem to akurat
była prezentacja. Podobnie jak w MIL oglądam ją z góry i udaje
się, tym razem bez Coli i frytek, na swoje miejsca. Widoczność
rzeczywiście bardzo dobra. Zasiadam wśród gangu Detroit- grupka 8
zakapiorów o średniej wadze 120kilo. Szybkie przywitano w stylu
„jo jo Man” i gramy. Nie oceniaj jednak ludzi po wyglądzie. To
nie żaden gang. Każdy z grupki ma ukryte zdolności trenerskie i o
dziwo każdy zajmował się innym tematem. Ten najbliżej mnie to
znawca rzutów osobistych, który dawał dokładne rady Drummondowi.
Przeważnie z wiadomym skutkiem co kończyło się ostrą wiązanką
w jego kierunku. Kolejny to mistrz rozwiązań defensywnych, trzeci
oraz czwarty udzielali się głównie w rozgrywkach ofensywnych
kiwając głową kiedy piłka trafiła według nich tam gdzie miała
trafić. No i ja w środku…
O publice- jak byłem tutaj podczas
meczu Portland, a wtedy DETROIT grało piach to atmosfera była jak w
Milwaukee. Teraz? Nie wiem czy wybrałem sektor kibolski, z gangiem na
czele, ale doping i okrzyki są żywiołowe. Podoba mi się to. Mecz
się o wiele lepiej przeżywa niż mega piknik w MIL. Jako, iż
jestem w rzędzie 11 to nawet mam obsługę kelnerską. Gang bierze
browarki ja wodę, bo auto (tramwajem raczej nie przyjechali). Może
oni o to nie dbają, ja tam wolałbym nie iść za kratki. Generalnie
atmosfera jest mocno ok., zapełnienie na dolnych sektorach z 90% na
górze 60-70%. Wygląda to nieźle
Meczyk tym razem nawet oglądam,
niestety lub stety Dallas wciąż prowadzi, ale szykuje się zacięta
końcówka. Jak Detroit dochodzi na remis to gang szaleje na
trybunach a wraz z nim 80% hali. Później jednak sprawy w swoje ręce bierze Iron- Man i jest po czemu. Generalnie to WES ma totalne ADHD
to co on wyrabia na tym parkiecie to kosmos
Z ciekawostek: W drugiej kwarcie mamy
rozdanie kuponów loteryjnych. Gang o mało się nie zabija o nie,
przychodzi do naszego rzędu maskotka Detroit i wybiera jakaś
dziewczynkę dwa miejsca dalej. Członek gangu jednak chyba nie
zrozumiał tego przekazu bo kupon sobie zatrzymał zamiast podać
dalej. To co wydarzyło się zaraz po tym z lekka mnie zaskoczyła-
otóż maskotka Detroit tak dopierdzieliła planszą gościowi, iż
ja bym się poważnie po tym ciosie nie podniósł. Gang zamarł, ale
potraktowali to finalnie jako żart. Kupon finalnie przekazano
W przerwie mieliśmy występ jakieś
gwiazdy raperskiej, oprócz tego w przerwach o dziwo mało
dziewczęcych tańców, a te o dziwo były urodziwe.
Osobny temat to Cuban. Gość naprawdę
przeżywa te mecze. Siedział przy ławce i cieszył się po
wygranej jak dziecko. Przy okazji dyskutował z trybunami. Zejście
Dallas do szatni to akurat mój sektor, więc prawie przybijam piątkę
z Wesem i gwizdam na kontuzjowanego Feltona. W sumie Dallas mnie nie
irytuje- wolę ich niż Houston w play-off
Podróż powrotna to jeszcze nocna
wizyta w Detroit, ale niech was plotki nie zmylą. To naprawdę fajne
miasto i pomimo wielu opuszczonych budynków jest tutaj bezpiecznie.
Znajduje nocną knajpkę, kolacja, przy okazji spoglądanie na Boston
z GSW i przy super muzyce o 3 melduje się w Cleveland.
Lucero
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz