11 grudnia 2016

Indiana? Kolejna przegrana

"Gra się tak jak przeciwnik pozwala" - to piłkarskie powiedzenie miało sprawdzić się w konfrontacji z Indianą Pacers. Podobnie jak w Moda Center Blazers rozstrzelali się w I kwarcie rzucając 44 punkty, czyli połowę tego co wystarczyło Grizzlies do pokonania ich dwa dni wcześniej.


Festiwal strzelecki oparty głównie na trafieniach za trzy trwał w najlepsze i przewaga sięgnęła nawet 20 punktów. Wydawało się więc, że dojdzie do powtórki z meczu w Moda Center, gdzie Pacers polegli bez większego oporu. Tym razem mieli jednak co więcej niż atut własnej hali. Mieli w swoim składzie lidera z prawdziwego zdarzenia. I tym przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Co można zadedykować tym, którzy winę za kolejną porażkę będą zawalać na rozkojarzonego Leonarda (2/7 w tym 4 spudłowane "trójki"), czy prawie nieobecnego Plumlee (tylko 4 oddane rzuty, w zasadzie to "zrzuty"). Damian Lillard owszem punktuje, ale głównie na początku meczu. Mamy dzięki Bogu 25 mecz sezonu a mityczny "Lillard time" widziany jest równie często jak potwór z Loch Ness.

Stotts wrócił do "sprawdzonego" ustawienia, ale czy Harkless wrócił do pełni sił to już duża wątpliwość. W Indianie zagrał bardzo słaby mecz (7 pkt i tylko 1/4 za trzy), chociaż jeden pożyteczny przechwyt miał i mógł częściowo uratować końcówkę. Częściowo, bo od ratowania takich końcówek są liderzy. Więc może powinien tą pałeczkę przejąć McCollum, który w trudnych momentach, czyli przez całą III kwartę i po objęciu prowadzenia przez rywala w IV, sam podjął walkę: 34 punkty, w tym nadzwyczajna skuteczność za trzy: 7/11. Tyle, że w końcówce nie powąchał nawet piłki.

Bo wyglądała ona tak: zły rzut Lillarda, błąd przy zastawieniu zbiórki, błąd przy wyprowadzeniu piłki z autu, kolejna absurdalna decyzja Lillarda i rzut w powietrze. W tym czasie po stronie Pacers Paul George punktował (37 pkt) i zapewnił Pacers zwycięstwo.

Ostrzegaliśmy przed trudnym grudniem? No to mamy 12-13 i w perspektywie Los Angeles Clippers.

8 komentarzy:

  1. Anonimowy10:48

    Kolejna porażka w końcówce. Kolejna kompromitująca ostatnia kwarta w wykonaniu Portland. Frajerstwo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak sobie pomyślę ze juz praktycznie byłem przygotowany do wyjazdu na te trzy mecze to nawet nie mam słów

    Po Indianie to już się zalamuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chief15:35

      ... a teraz 2 mecze - spacerki :)

      Usuń
  3. Anonimowy17:49

    raczej "ścieżka zdrowia". Jest tak zle, że aż przeciekawie, co się z tego wykluje?
    pdxpl

    OdpowiedzUsuń
  4. pdxpl18:49

    dzisiaj spodziewany jest powrót do gry Noela. nie wiem jak wy, ale ja zamierzam oglądać 76ers

    OdpowiedzUsuń
  5. Tragedia co Oni grają...kibicuje Portland od 92 roku,serce mnie boli jak patrze na ostatnie mecze

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy20:30

    Chłopaki, no trudno stało się / dzieje się. Wyjdziemy na prostą jak tylko białych cieniasów się pozbędą :-).

    Karol PTB

    OdpowiedzUsuń
  7. PrzemoW07:21

    120-121 ... fuck !!!

    OdpowiedzUsuń