Przygód TrailBlazers w sesji wyjazdowej ciąg dalszy. Po zwycięstwie z Orlando i porażce z Toronto teraz okazało się, że zwycięzcę musi rozstrzygnąć dogrywka. W doliczonym czasie gry tryumfowali gospodarze. Pomimo porażki z faworyzowanymi Raptors pojawiały się głosy, że gra się poprawia, że Lillard gra lepiej. No to teraz Damian osiągnął prawie triple double - 34 pkt, 11 zbiórek, 9 asyst. Co z tego, skoro PTB przegrali mecz. Właśnie przez Lillarda, który wystarczyłoby żeby trafił rzut wolny za faul techniczny w samej końcówce meczu. Damian nie trafił, co oznacza, że zwolennicy tankowania i fanatycy teorii spiskowej - ujawnijcie się. Bo Blazers wyglądają tak, jakby wcale nie chcieli wygrywać.
Ano właśnie. Początek meczu to totalna indolencja Detroit i wystarczyło że Portland robili to co zwykle by już w pierwszej kwarcie odjechać na kilkanaście punktów. Vonleh trafił 5 pierwsze punktów w meczu dla gości, by potem nie trafić nic. Nurkić bronił (Plumleje i Leonardy uczcie się), trafiał po atakowaniu kosza z low-post, a nawet zobaczyliśmy pick&pop zagrany z Lillardem na szczycie, gdzie okazało się, że Nurek ma rzut z dystansu. Próbował także pick&rolle na skrzydle z McCollumem. Lillard i CJ byli sobą i Detroit nie istnieli. Do czasu.
Wystarczyło, żeby weszli zmiennicy. Popatrzcie na plus/minus w statystykach gry. Ustawienie z ławki Meyers/Aminu jest o tyle niefortunne, że nie istnieje wtedy zbiórka ofensywna. Nie ma komu, zwłaszcza że Harkless, który mógłby to robić, siedzi wtedy na ławce. Obrona ssie, bo Leonard nie umie bronić. Przyznajmy, że pokazał kilka niezłych akcji w ataku - skuteczny dystans, asysta do wbiegającego pod kosz obrońcy, give & go zagrane w tempo. Jednak w ataku oddawaliśmy i tak pomału, konsekwentnie gospodarze odrabiali straty. Najpierw na przełomie pierwszej i drugiej kwarty, potem znowu w końcówce trzeciej i całej pierwszej części kwarty IV.
Co można powiedzieć o grze Blazers 2017? Po początkowej walce i zaangażowaniu, gdy zaczyna pracować rotacja, ta gra zaczyna się robić taka - powiedziałbym - niechlujna. Akcje rozpisane, są co prawda realizowane, ale tak od niechcenia, bez przekonania i werwy. Jedyny twardziel w tej drużynie to Nurkić, co pokazał po faulu na Drummondzie, wcale nie swoim, bo McColluma. CJ w ogóle wyszedł dzisiaj z siebie i pokazał jak to nie on, że chce technika. Nawet sędzia był zdzwiony i nie od razu załapał, o co chodzi. Myśli sobie McCollum został wymieniony w przerwie za Cousinsa. Technik jednak był, bo być musiał, nawet jeśli rację miał CJ twierdząc, że był faulowany.
Gwizdki w tym meczu to osobna historia. Kontrowersyjne sytuacje była gwizdane na korzyść gospodarzy. W ogóle to Detroit załapali w drugiej połowie ogromną werwę po tym, jak Morris robił z dupy Harklessa jesień średniowiecza, a Ish Smith rozgrywał lepiej niż Reggie Jackson. Chyba wszyscy zastanawialiśmy się, dlaczego Morrisa pilnuje wciąż Harkless, skoro większość posiadań kończył rzutami mu sprzed nosa. Trzeba było tam skierować wyższego gracza, nawet jeśli miał to by być Vonleh albo Nurkić. A może Aminu by coś ugrał?
Al-Farouq "chcę kozłować" Aminu zagrał dzisiaj fatalnie. Nie dość że nic nie trafiał to popełniał koszmarne błędy kroków przy próbach dryblowania właśnie. W obronie defensywa razem z Leonardem za bardzo nie miała się czym wykazać, to w zasadzie Aminu był do niczego nieprzydatny. Zwłaszcza że łamał tempo ataku swoim ślamazarnym dryblowaniem i niepotrzebnym kozłowaniem. Do tego nie pomagał Crabbe, który co prawda kilka razy ładnie trafił, ale nie polepsza on ogólnie tempa rozgrywania ataku, nie gra pick&rolli ani nie złamie zagrywki, jest jednowymiarowy - pobiegnę po zasłonie i zrobię catch and shoot. Nic nie pokazał Napier.
Do crunch-time Detroit mieli już sporą przewagę i wydawało się, że jest po meczu. Jednak o dziwo TrailBlazers do samego końca regulaminowego czasu gry odrabiali dystans i nawet mieli szanse na zwycięstwo. Walczył Lillard, nie tylko punktował, ale podawał i zbierał. CJ jest dobrym strzelcem. Walczył na deskach Nurkić. Była ta kontrowersyjna sytuacja z gwizdkiem, ale pomimo tego Blazers mieli szanse w ostaniach sekundach wyszarpać zwycięstwo. Lillard trafił w akcji na 10 sek przed końcem spod kosza za 2. I wystarczyło tylko, żeby chwilkę wcześniej trafił sam zza linii za jeden. Nie trafił jednak i mieliśmy dogrywkę.
W dodatkowym czasie gry goście wyglądali na zmęczonych i nie potrafili już zdobywać punktów. Tylko Harkless po dobitce a potem jeszcze raptem uciułaliśmy dwa punkty. To było za mało na fruwających pod koszem Drummonda i T. Harrisa oraz trafiającego jak mailman Morrisa i kolejna porażka stała się faktem.
Możemy cieszyć się z pozyskania Nurkicia, to naprawdę postęp nad Plumleem. Żeby zacząć wygrywać, ta drużyna wymaga jeszcze kilku korekt. Przede wszystkim trzeba zreorganizować roster wysokich graczy tak, by to wszystko miało ręce i nogi. Na razie nie ma, bo Aminu i Harkless to nie PF, Leonard i Davis to nie C, a Vonleh dopiero uczy się. Amen.
Ten cały Nurkić niestety nie umie zbierać, co go dyskwalifikuje jako centra, więc nie ma się z czego cieszyć
OdpowiedzUsuń11,7 per 36, całkiem dobrze.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzegrywamy cały czas końcówki... ogólnie przegrane są minimalne i coraz częściej zastanawiam się czy to nie celowy zabieg aby zatankować... poz nr 8 ucieka
OdpowiedzUsuńMoja teoria: Ponieważ zespół przez większość sezonu przegrywał niewielką różnicą punktów, to być może zarząd dogadał się z trenerem żeby większość meczy, zwłaszcza z mocnieszymi ekipami przegrywać właśnie w ten sposób. Dzięki temu będzie wyglądało na to że nic się nie zmieniło, fani nadal będą chcieli kupowac bilety, a Ci co już kupili karnety nie będą prostestować.
OdpowiedzUsuńZa to ustępstwo możliwe, że Stotts dostał zapewnienie, że jego posada na następny sezon nie jest zagrożona, nawet jeśli drużyna nie wejdzie do PO. Ludzie chcą oglądać Lillarda, więc Stotts teraz go jeszcze esploatuje, a kiedy oficjalnie nie będzie już szans na wejście do PO wtedy da odpocząć więcej CJowi i Lillardowi, a będzie grał bardziej rezerwami.
Nawet jeśli sezon ogoólnie się nie udał, to jeśli draft się powiedzie to już nikt nie będzie wspominał o tym koszmarnym okresie.
iro
Liczyłem na teorie spiskowe dzięki że nas nie zawiodłeś :)będzie fun, zwłaszcza ze przegraliśmy z Detroit czyli mocniejszą ekipą :):)
UsuńBo lepiej przynudzac :) Detroit akuarat uwazam za lepsza ekipe, przynajmniej maja prawdziwego centra.
UsuńIro
A tak z innej beczki ...co sądzicie o zaciągu Cavs .... moim zdaniem genialne ruchy kadrowe...Korver , D-Will , Bogut i Williams ... GSW znów nie będa mieli majstra...
OdpowiedzUsuńdobre ruchy, ale w kontekście walki o mistrzostwo to ważniejsze wydaje się zdrowie Duranta. Na razie wiadomo, ze miesiąc ma z glowy. może zdąży wrócić na PO. Ale to problemy "bogatych". My musimy dokończyć jakoś ten sezon zachowując twarz.
UsuńMega. Rollsi, ale bardzo się tam przydadzą. Niech wygrają, będę się cieszył.
OdpowiedzUsuńA ja, jako że lubię historie liczę, że osłabieni brakiem Duranta Warrors rozjadą wszystkich i wygrają ligę. Curry ponownie zostanie bogiem a drużyna Duranta zdobędzie mistrza bez niego co będzie dość zabawne ;-)
OdpowiedzUsuńNie umiem się cieszyć z porażek, ale taki Tatum w drafcie to byłaby fajna nagroda pocieszenia. Z 8 numerem może być do wyjęcia (na tankathon.com wybieramy na ten moment właśnie jego).
OdpowiedzUsuńto bylaby bardzo, bardzo duza niespodzianka gdyby wypadl poza top5. pierwsza piątka Fultz,jackson, smith ,ball,tatum jest wyraznie lepsza od reszty. Ale oczywiscie Tatum bylby dla nas skarbem.
Usuńjakby ktoś się nudził, to tutaj można popatrzeć na chlopakow z draftu mecz UCLA-Arizona https://www.youtube.com/watch?v=g86ZCZEZQE8&feature=youtu.be
OdpowiedzUsuńNa przykład Lonzo Ball, a z tych w zasięgu Blazers :Markkanen( to nie był jego najlepszy mecz) TJ Leaf oraz moje odkrycie Allonzo Trier nr 35 w Arizonie. Gość jest niesamowity, w mockach na przełomie 1 i 2 rundy draftu. To pokazuje silę tej klasy.