23 grudnia 2017

Niewiele dobrych rzeczy


NUGGETS (17-15) @ BLAZERS (16-16) 102:85


Nieobecność kontuzjowanego w ostatnim meczu ze Spurs Damiana Lillarda potrwa co najmniej dwa mecze. Przeciwko Nuggets mogliśmy się przekonać, jak  wyglądają Blazers bez swego lidera. I był to obraz całkiem koszmarny. Obawy można było mieć zanim jeszcze zaczęto grać. Terry Stotts w pierwszym składzie wystawił Jake Laymana.

Niski skrzydłowy nie zrobił nic, co uzasadniałoby taką nobilitację. Po kilku minutach jałowego przebiegu opuścił parkiet, by powrócić nań dopiero w garbage time. Przygnębiająca klamra kompozycyjna: wyjść w s5 i zakończyć mecz w śmieciowym czasie. Dość osobliwe zjawisko, będące symbolem tego żałosnego występu Blazers i, być może, brawurowych, ale nieskutecznych rozwiązań w trenerskim playbooku. 

" NIEWIELE RZECZY TEGO DNIA ROBILIŚMY DOBRZE"

To Terry Stotts w recenzji gry zawodników, która spokojnie mogłaby odnosić się także do jego trenerskich decyzji. Samokrytyka słuszna, ale prawdopodobnie zbyt łagodna. Podstawowy skład był jednym z bardziej minusowych tego dnia. Ilekroć Stotts wracał do ustawienia z McCollumem, Nurkiciem i Turnerem, tyle razy Blazers tracili z mozołem zdobywaną przewagę. Tak było kiedy w drugiej kwarcie Napier i  Connaughton  przy pomocy Davisa i Collinsa odrobili straty i wyszli na jednopunktowe, jak się miało okazać, jedyne i krótkotrwałe, prowadzenie. Powrót starterów zapamiętaliśmy tylko ze względu na łomot jaki dostawali od Jokicia. To wtedy goście zwiali na bezpieczne jedenaście punktów. 

Przykro było patrzeć jak Serb morduje kolejnych wysokich Blazers. Który to już raz Blazers nie potrafią znaleźć sposobu na najlepszego gracza przeciwnika. Obrona Portland ma zadziwiająca łatwość w kreowaniu bohaterów. Tylko w ostatnich dniach: Gasol-20/17, Butler-37pkt, Batum-23pkt, 5za3, Vucevic-26/14. Listę tę można wydłużać, cofając się do samego startu sezonu. Prawidłowość może nie zawsze decydująca o porażkach, ale niebezpiecznie powtarzalna. 

Ani CJ McCollum, ani też Jusuf Nurkić nie zdołali wejść w buty Lillarda. Christian James nie trafiał zza łuku, uciekał sie do ryzykownych drive'ów. W tym, czym jest najmocniejszy, czyli rzutach z półdystansu też wiodło mu się przeciętnie. Rozgrywającym nigdy nie będzie. Zagrał poprawny mecz jak przystało na opcję nr 2. Bośniak w obronie jakby włożył betonowe buty, po drugiej stronie na przemian zbyt roztrzęsiony lub nadreaktywny, bez czucia piłki i broniącego go rywala. Występ w sam raz na na kontrakt: 3 lata po 2 i pół miliona, gdzie ostatni rok jest opcją drużyny. 

Al-Farouq Aminu miał akurat ten cichszy moment w swojej karierze. Trafił tylko raz. A próbował zbyt często. Gorzej, że nie istniał również w obronie, już na starcie stłamszony przez Jokicia. Evan Turner dorzucił swoje trzy grosze z półdystansu. Ale i tym razem portfela Portland uratować to nie mogło. 

I jeśli szukać pozytywów, trzeba spojrzeć w stronę rezerwowych. Shabazz Napier nie miał może  strzelecko jakoś szczególnie udanego dnia, ale prowadził grę lepiej niż McCollum czy Turner. Dwa przechwyty na Jokiciu były jednymi krzywdami, których doznał Serb od Portland.  Ed Davis potwierdził dobrą  formę. Walczył na deskach, dobijał pudła z obwodu. Łącznie 8 punktów i 8 zbiórek. Ale to ciągle zaledwie przyzwoite cyfry solidnego zadaniowca. Blazers łapali rytm, kiedy to on i Collins kooperowali z rozgrywającymi. Debiutant  kończył akcje na różne sposoby, w post-up, z półdystansu, czy trafiając zza lini 7.25, chwilami wnosząc się na sabonisowy poziom.


Gdyby wyciągać nerwowe i chyba przedwczesne wnioski, na podstawie zbyt małej próby, to widziliśmy kolejny występ Collinsa, który nie pozostawia wątpliwości, kto powinien być w niedalekiej przyszłości pierwszym centrem Portland. W całej masie decyzji, ta o coraz większych minutach dla byłego gracza Gonzagi wydaje się być tą najbardziej mądrą ze strony sztabu trenerskiego.  

To jednak przyszłość. Teraz debiutant nie może przesądzać o wynikach.  Bez Lillarda Blazers nie dali rady przeciętnym Nuggets. Jeśli  forma McColluma i Nurkicia w dość szybkim tempie nie pogoni za ich pozaboiskową elokwencją , a nieobecność najlepszego gracza się wydłuży, w nowy rok możemy wejść już z ujemnym bilansem. 


7 komentarzy:

  1. Anonimowy11:15

    Jak zobaczyłem pierwszą piątkę i CJa na rozegraniu to już wiedziałem, że nie ma nawet sensu oglądać meczu. Stotts wypier....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy11:51

      Stotts jest taki drewniany jak leśne dziadki z PZPNu kiedyś. Jego nie przekonasz, że CJ nie może rozgrywać, bo już rozgrywał w wielu meczach i w ogóle mu nie szło. On tego nie rozumie, bo jest słabym trenerem. Tyle.

      Karol PTB

      Usuń
    2. Dawid M.15:07

      Jeżeli wstawiłby Napiera do s5, to kto miałby grać jako rezerwowy pg? Layman w s5 grał żeby zachować rotację.
      Wesołych Świąt i Szczęsliwego Nowego Roku.
      Dawid M.

      Usuń
    3. Anonimowy15:23

      Jeśli Napier grałby w s5, to na rezerwie mógł Turner albo Pat.

      Usuń
    4. Dawid M.16:10

      Turner też grał w s5. A Pat nie daje żadnych argumentów by go wystawić na pg.
      Dawid M.

      Usuń
    5. pdxpl16:22

      czyli mogł dzielic minuty na jedynce pomiedzy McColluma i Napiera tak jak to robi z RainBros , a Pat i Turner na sg. zresztą w II połowie tak własnie sie działo, kiedy Stotts zrozumiał ze Layman nic nie daje

      Usuń
  2. PrzemoW12:32

    To pierwszy mecz od dłuższego czasu którego nie dooglądałem do końca...mój wkurw na to co widzę na początku 4 kwarty był juz tak duży że nie wytrzymałem ...nosz kurwa mać tego się nie dało oglądać ...dno dno dno i 5 metrów mułu !!! Nawet pisać mi się więcej nie chce... Ta drużyna nie ma pomysłu na siebie a przy indolencji strzeleckiej CJ'a nie jest zagrożeniem dla nikogo . Nurkić ( o czym piszę od początku sezonu) nie powinien być przedłużany po sezonie ( chyba że za grosze na zmiennika) , Davis i Moe - wymienić ich w cholerę ...jedynie Collins daje nadzieje na coś dobrego w przyszłości choć gwiżdzą mu faul za każdym dotknięciem przeciwnika. Ale mam wkurwa ... zjebali mi dzień a to się nie zdarza często bo to tylko sport parę tysięcy kilometrów stąd -a jednak im się udało a to świadczy jak beznadziejni dzisiaj byli. Wesołych Świąt dla wszystkich polskich kibiców Blazers i ich rodzin. Odpoczynku, smacznego jadła i zimnej gorzałki i oby z nowym rokiem nasza drużyna zaczęła grać lepiej i w końcu wygrywać. Pozdrowienia od Przema z Krakowa !!!

    OdpowiedzUsuń