12 grudnia 2017

Pożegnanie z dodatnim bilansem


O niespodziance w wyjazdowym mecz z GSW mało kto marzył, ale po cichu liczyliśmy na równie wyrównaną walkę, co w starciu z Rockets. Nadzieje te ograniczyły się jedynie do fragmentów meczu z osłabionymi, ale nieosiągalnymi obecnie dla Blazers - Wojownikami.


Wyjściowa piątka z Turnerem, Aminu i Leonardem, jak na razie zdaje egzamin. W meczu z GSW ku zaskoczeniu ten pierwszy był najbardziej aktywny. Blazers prowadzili przez prawie całą pierwszą kwartę i to było wszystko na co obecnie możemy liczyć w starciu z takimi tytanami ligi jak GSW.
Drugą kwartę Stotts rozpoczął z CJ na rozegraniu. Już każdy chyba wie, że to woda na młyn rywala. Gospodarze wykorzystali schematyczne i nieskuteczne akcje Blazers szybko odskakując na kilkanaście punktów. Za późno na parkiet wrócił Lillard, który jako jedyny punktował do końca kwarty. Wojownicy rzucili w pierwszej połowie 60 punktów, co daje obraz jak na tle lepszego w ofensywie rywala sprawdza się progres w defensywie Blazers.
Drugą połowę rozpoczęli celnymi rzutami zza linii Lillard i CJ, ale to było wszystko dobrego w ofensywie. Do końca kwarty Mistrzowie NBA bronili na tyle twardo, że jedyne punkty dla Portland pochodziły z rzutów osobistych. Gdy pod koniec trzeciej kwarty przewaga sięgała 24 punktów wydawało się "pozamiatane".
Rozprężenie w obozie gospodarzy Blazers postanowili jednak wykorzystać. W czwartej kwarcie znacznie poprawili skuteczność, czy to w wyniki rozluźnionej obrony GSW, czy w końcu bardziej zespołowych akcji. Szalał na parkiecie Lillard, dla którego mecz z takim rywalem to jednak wyzwanie nie pozwalające zbyt wcześnie się poddać. Solidne minuty ponownie dostał Collins, który też trochę napsuł krwi miejscowym, co okupił przekroczeniem limitu fauli. Niepostrzeżenie Blazers zbliżyli się nawet na 8 punktów, ale chyba nikt nie liczył że z GSW uda się odrobić takie straty. Szczególnie, że z Wojowników tacy mistrzowie, którym w opałach muszą pomagać sędziowie.
Blazers zapewne przegraliby z GSW niezależnie jakby zagrali, ale ten akurat mecz przegrali obroną: skuteczność 55%-42%, bloki 9-2, rzuty wolne 17-25: to tylko potwierdzenie tego co było widać na parkiecie.
Od początku sezonu można było się pocieszać, że pomimo słabej gry mamy dodatni bilans, teraz jeszcze przez chwilę możemy się pocieszać, że wciąż jesteśmy w czołowej szóstce konferencji. Ale chyba w Portland powinni bardziej wsłuchać się w głosy krytyczne, które zapewne nie tylko w naszych komentarzach zaczynają się dominować.

16 komentarzy:

  1. pdxpl11:22

    Zach Collins ma talent do koszykówki, trzeba tylko zadbać żeby gdzieś nie przepadł. Ciekawe jak będzie z jego minutami kiedy wroci Nurkic

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot11:41

      Nurkic musi grać mądrzej, bardziej selektywnie, nie we wszystkim daje radę, a chyba nie bardzo zdaje lub chce zdawać sobie z tego sprawę. Mam nadzieję, że sztab mu to wreszcie przekaże, bo mądry Nurkic ma wystarczająco dużo talentu żeby grać naprawdę dobry basket. Collins i Leonard z taką grą zasługują na minuty. Przy okazji, czy Layman trafił kiedyś za trzy?

      Usuń
    2. pdxpl11:47

      jak sie tak przyjrzeć to pod koszem perspektywy calkiem dobre. zło dzieje się na skrzydłach, tutaj nalezy szukać wzmocnien. Layman wyglada jak krzyk rozpaczy Stottsa

      Usuń
    3. Layman trafił kiedyś pięć trójek w meczu z GSW

      Usuń
    4. Anonimowy13:30

      zgadza się, w debiucie :)

      Usuń
    5. Behemot13:58

      i potem miał 10% skuteczności przez kolejne pół roku.

      Usuń
    6. Anonimowy14:59

      haha ciekawy przypadek ten Layman, miał być dobrym strzelcem, ale nie wiem, czy ktoś jeszcze w to wierzy...

      Usuń
  2. teraz się będziecie czepiać Laymana?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot15:52

      nope, ale gra niestety całkiem spore minuty ostatnio. Może za dwa lata zaskoczy jak ostatnio Pat ;)

      Usuń
  3. Anonimowy15:11

    z niego i tak komentatorzy polewają przez nazwisko

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy17:01

    Był Mo, Legend i Chif a teraz pora na Laymana...Smiac mi sie chce

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy23:59

    NBA obecnie ma najsłabsze składy od lat, największe talenty powoli się starzeją, a nowych jest tyle co kot napłakał. Wyjątkiem jest Golden State Golden, ale nawet oni długo nie wytrzymają, bo nie będzie kasy żeby wszystkich opłacić. Także a Durant, Thompson i Curry już nie młodnieją. Takie Houston czy Boston mają dobry bilans, ale nie dlatego że są jacyś wybitni, tylko dlatego że Zachód i Wschód są zwyczajnie słabe. Blazers na papierze nadal nie wyglądają najgorzej. Gdy wszyscy są zdrowi i chcą grać to mogą wygrać z każdym. Przy umiejętnej rotacji i konsekwentnym podziale ról i minut naprawdę można by coś jeszcze zdziałać. Na Oregonlive jest już głosowanie "Czy chciałbyś rozbić drużynę?". Zagłosowałem na "tak" ale tylko dlatego, że chciałem pokazać swoje niezadowolenie z wyników drużyny i tego jak jest prowadzona. Może Blazers nie mają składu na misia, ale obecnie powinni zajmować co najmniej 3 miejsce. Dlatego jestem za tym żeby nie zmieniać niczego w składzie do końca sezonu, a jedynie zmienić trenera. Wciąż jest na to czas, także ekipa jest na tyle zgrana że nowy trener nie powinien mieć większego problemu z wprowadzeniem nowych zagrań czy też obstawieniem pozycji. Jako nowy trener na pewno starałbym się przywrócić to co było największą siłą Blazers w poprzednim sezonie czyli ofensywa. Fajnie, że Blazers są mocni w obronie, ale widać co się dzieje gdy nie ma balansu. Tutaj nie czepiałbym się już tego że mamy zbyt podobnych graczy. Osobiście uważam, ze Stotts popełnia błąd dając do pierwszej piątki wszystkich którzy potrafią zdobywać punkty, a zostawia za dużo defensywy na ławce. Także nie rozumiem tego, gdy wygasza kogoś całkiem po kilku meczach w których dostawał regularne minuty np w kolejności Caleb, Pat, Napier, a zaraz pewnie usadzi Meyersa.
    Lillard jest świetnym punktującym, ale nie potrafi kreować gry, podobnie CJ. W tym przypadku zaryzykowałbym ustawieniem ofensywnego Lillarda na dwójkę i wstawieniem defensywnego i asystującego Napiera na jedynkę. Na trójce Aminu, to jest nasz 3&D. Na czwórkę Vonleh i Nurk na centra. Z ławki Na rozegranie Turner, na dwójkę CJ, trójka Pat-Mo, czwórka Colins-Leonard, na centra Davis i Caleb. Przy takim podziale jest równomiernie rozłożona ofensywa i defensywa. Nie jestem trenerem, ale chyba wszyscy zauważyliście kto i do czego jest zdolny. Nie ma też w tym większej filozofii, dlatego mam nadzieję, że może przed kolejną przebudową zobaczymy jeszcze to czego wszyscy oczekiwali przed rozpoczęciem sezonu, a czego mieliśmy przedsmak w końcówce poprzedniego.

    blazers4ever

    OdpowiedzUsuń
  6. Dodajmy jeszcze ze najwieksze zlo spotyka PTB w rotacji CJ na 1 i na lawce Lillard, Napier i Turner. I to niewątpliwie jest błąd trenera

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy10:42

    Dobrze że wygraliśmy ten mecz, bo już zacząłem się martwić o przyszłość Blazers xD

    blazer4ever

    OdpowiedzUsuń
  8. PrzemoW10:57

    Ostatnia kwarta uratowała nam dupe ... nerwy , non stop nerwy . Za każdym razem jak wydaje mi sie ze po tej przegranej Stotts poleci to zespół cudem wygrywa. Moze to jest jakiś sposób, grozić mu co mecz zwolnieniem to przemyśli 2x rotację i zmiany :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie, że wreszcie jakiś sukces. Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń