BLAZERS (16-13) @ HORNETS (10-19) 93:91
W przeciwieństwie do Hornets Blazers ostatnie dwa mecze wygrali. Obie ekipy grały dzień po dniu. Na wielką koszykówkę się nie zanosiło. I rzeczywiście- przez większość czasu, od patrzenia na popisy jednych i drugich, wykręcało twarz. W back-to-backach prawie zawsze idzie o to samo: zagrać, wygrać, zapomnieć.
Portland zaczęło od 1/6 zza łuku, Charlotte odpowiedziało-1/7 oraz czterema air-ballami. Nurkić znów łapał szybciej faule niż podania od nie widzącego poza nim świata Lillarda. Aminu tym razem nie trafiał więc nie namyślając się swoim zwyczajem próbował iść w drybling. Vonleh stawiał oryginalne zasłony przy zbyt sugestywnym użyciu tyłka. Trudno to sobie wyobrazić, ale po drugiej stronie było jeszcze gorzej. Alegorią formy Hornets były osobiste Kidda-Gilchrista, 2/6 jako swoisty tribute dla młodego Dwighta Howarda.
Z rzeczy koszykarsko
sensownych i estetycznie akceptowalnych mieliśmy prawie nie
mylącego się w pierwszej kwarcie McColluma-4/5, jego alter ego z
ławki czyli Napiera w dobrej formie na półdystansie, 7 zbiórek w
7 minut od Zacha Collinsa, 100% celności Vonleha oraz Nurkicia
kończącego co drugie podanie Lillarda. Najcenniejsze przyszło w
ostatniej chwili. Trzy trójki Lillarda w trzy minuty, "długa" dwójka
Aminu oraz Napier także zza łuku przyniosło 12 punktów przewagi.
12 punktów, z których w
połowie przedostatniej części nie zostało prawie nic, bo Nic
Batum przypomniał sobie kto zesłał go do Północnej Karoliny. Zemsta. 6/6 zanim na poważnie zajął się nim Evan Turner. Portland ratowały lay-upy
McColluma o tablicę i nieomylny z półdystansu...Turner. Ostatnie
posiadanie było symbolicznym podsumowaniem dotychczasowych wysiłków
koszykarzy z Charlotte i Portland. Lillard dał sobie w prosty sposób
wyjąć piłkę, a Carter- Williams w jeszcze prostszych
okolicznościach nie trafił lay-upa. Kabaret. Cyrk miał dopiero nadejść.
W półtorej minuty
czwartej kwarty udało się Blazers zrobić 16 punktów przewagi.
Wystarczyły 3 strzały spoza 7.25. Później syndrom
back-to-backu uderzył z całą mocą. Plaga strat, skuteczność bliska zeru. W tym okresie
na RipCity wystarczyła jedna owca. Na 5 minut przed końcem po
trzech osobistych Lamba mieliśmy remis, Szerszenie wróciły.
Fianł przyniósł
nieoczekiwane emocje zbudowane głównie ze strat oraz spudłowanych rzutów. Prawie wszystko wyglądało pokracznie. Jusuf
Nurkic kończył pick-n-rolla z McCollumem by za chwilę wyrzucić
piłkę w trybuny. Lillard trafił jumpera po czym w kolejnym
posiadaniu zaplątał się w dryblingu. Evan Turner hamował w
obronie Batuma, ale gubił się po drugiej stronie. Szczęśliwie
Aminu jedyny raz tego dnia zrobił coś dobrze.
🚫🚫🚫🚫🚫🚫🚫🚫 pic.twitter.com/CaOkCXV6f9— Trail Blazers (@trailblazers) 17 grudnia 2017
W następnym
posiadaniu Chief przestrzelił po raz siódmy. Nurkić wygrał jednak
kolejny raz z Howardem zbiórkę. Blazers zachowali punkt przewagi i 32
sekundy, kiedy marnych lotów kabaret przeistoczył się w prowincjonalny cyrk. W pierwszej próbie
wyprowadzenia piłki Turnera ratuje time-out Stottsa. Za drugim razem
ET1 nie marnuje szansy na zaistnienie w „ Shaqtin'
a Fool”. Z
tylko sobie znanych powodów szukał Nurkicia w drugim rzędzie
trybun. Kemba Walker przestrzeliwując jumpera, nie wykorzystuje
pierwszej piłki meczowej, Nurkić jeszcze raz zastawia Howarda,
piłka trafia do McColluma, który faulowany trafia zaledwie raz.
Kemba w nieskutecznej szarży na kosz. Airball Lamba ląduje w
dłoniach Aminu. 4 sekundy do końca i Chief pudłuje wszystkie
osobiste. Walker w trzeciej, ostatniej próbie pognębienia Blazers
nie daje rady. Zwycięstwo.
To
był koszmarny mecz, z całkowicie zbędnymi emocjami. Gwałtowny
odskok na początku drugiej połowy, jeszcze szybszy upadek i dojście
gospodarzy. 19 strat, lawina kuriozalnych błędów w końcowych
minutach. Wyglądało jakby Hornets byli jedyną drużyna koszykówki
spośród tysięcy uprawiających ten sport, która tego dnia nie
była w stanie wykorzystać nieporadności Blazers. Ile razy
Portland, przez głupotę, roztargnienie, brak umiejętności
wyciągało pomocną dłoń, tyle razy Charlotte z podobnych powodów
tę pomoc odrzucało.
Nie
byłoby tej wygranej bez 25 punktów, 4 trójek McColluma, kluczowych
posiadań , w których Jusuf Nurkić wygrywał walkę na deskach z
Howardem. Wyróżnienie dla, mimo wszystko, Turnera za ograniczenie
Batuma i serię 4 celnych rzutów w trzeciej kwarcie oraz Collinsa z 10 zbiórkami, blokiem i trójką.
Mecze
dzień po dniu nie są piękne, czasami przynoszą spore emocje,
najczęściej nie mają jednak nic wspólnego z wysokim poziomem
sportowym. Strata prawie żadna, kiedy “twoja“ drużyna wygrywa, a to
właśnie zrobili Blazers. Ot, klasyczny back-to-back: zagrać, wygrać, zapomnieć.
Po nieoczekiwanej porażce Wolves z Suns wtorkowy mecz w Minneapolis może pozwolić Trail Blazers wskoczyć na pozycję lidera Northwest. Dziwny Zachód.
Po nieoczekiwanej porażce Wolves z Suns wtorkowy mecz w Minneapolis może pozwolić Trail Blazers wskoczyć na pozycję lidera Northwest. Dziwny Zachód.
Za to relacja pierwsza klasa, dzięki.
OdpowiedzUsuńFajnie, że Collins gra i fajnie, że jego psycha jest tak odmienna od psychy Mejersa. Mamy taki tłok w wysokich, że nie mogę się doczekać transferów.
OdpowiedzUsuńI nagle mamy 16-13.
OdpowiedzUsuńZ pdxpl to jest przerabane
OdpowiedzUsuńPrzez niego na Aminu patrzę jako waz ogrodowy
Od wczoraj na Napiera jako mucha w lipcu
Niechże już zaczną przegrywać bo zero dyskusji
OdpowiedzUsuńnie wiem co mi do łba strzeliło, ale postanowiłem ten mecz obejrzeć na żywo( zazwyczaj oglądam z odtworzenia wspomagając się "strzałkami"). do tej pory mam kaca, a nic nie piłem.
UsuńTeż walczyliśmy na żywo. Tyle że ja przesiedziałem trzy kwarty na komórce, a Lucero przebudził się w przedostatniej minucie
Usuńczyli wszystko co najważniejsze zobaczył;)
UsuńTaktyka Panowie taktyka :)
OdpowiedzUsuńJak spałem sytuacja była pod kontrolą
Szkoda, że nie miałem czasu obejrzeć meczu w Minn. Damian 13 asyst. Przy trójce Napiera w okolicach 50 piłka chodziła jak w SanAntonio. Ten zespół jest jakiś dziwny. Okazuje się, że wszystko umieją. Aminu 3/5 znowu. I ten blok Collinsa, niby z faulem, ale normalnie jak w starym Detroit. Masa plusów.
OdpowiedzUsuńFajna relacja :) wszystko w pigułce. Będę śledził bloga dalej :)
OdpowiedzUsuń