W terminologii rozgrywek piłkarskich takie konfrontacje określa się meczami za sześć punktów.
Denver po dobrym początku sezonu mocno spuściło z tonu i powoli zaczęło tracić kontakt z czołową ósemką Konferencji Zachodniej. Wizyta Blazers była więc okazją do złapania kontaktu dla gospodarzy. Najczęściej mecze o taką stawkę (awans do jakiejś ósemki – czyli rywalizacja średniaków) nie stoją na zbyt wysokim poziomie, ale rekompensują to emocje w końcówkach. Tak też było i tym razem, więc lepiej nie skupiać się na początkowej fazie meczu.
Rywalizacja na linii Denver-Portland to okazja do odnowienia podkoszowej wojenki serbsko-bośniackiej. Panowie grając w jednym klubie jak widać nie wszystko sobie wyjaśnili. Czy chodzi o światopogląd, czy też wizję podchodzenia do swoich pracowniczych obowiązków, nie ma co wnikać. Kontynuują więc wykazywanie swojej wyższości w podkoszowej aktywności jako środkowi dwóch już rywalizujących ze sobą drużyn. Dla Blazers to pewny handicap, bo olewający średnio trzy mecze na cztery Bośniak coś tam dorzuci do koszyczka, tym razem ożywił się na trzecią kwartę. Inna sprawa, że takie lokalne wojenki zazwyczaj kończą się interwencją USA. Bo to właśnie Amerykanin, równie nam dobrze znany - Mason, w decydujących momentach wykazywał najwięcej rozsądku pod koszem.
Ale nie szeregowi żołnierze są kluczowi na wojnie. Generał Lillard wrócił do dyspozycji i skuteczności. Pewnie wolelibyśmy, aby szczyt jego formy przypadł na kwiecień i maj, a nie na okolice weekendowego meczu gwiazd. W każdym razie Damian trafiał więcej niż co drugi rzut i wydawało się że zapewni gościom zwycięstwo. Znalazł jednak godnego generalskiego miana rywala w zespole Nuggets – Murray trafiał bowiem omalże wszystko. W kluczowej ostatniej minucie Lillard wykonał wejście pod kosz. Zabrakło mu jednak koncentracji żeby spuentować udaną akcję dodatkowym trafieniem z linii rzutów wolnych. Murray skopiował wyczyn swojego rywala, tyle że on już osobistego trafił. Ten jeden punkcik stał się języczkiem u wagi.
Ostatnie trzy akcje zostaną zapisane złotymi literami w opasłych już w stanie Oregon księgach zatytułowanych „frajerskie porażki”. Gdy do rywala był jeszcze tylko jeden punkt straty, Blazers odpalili akcję wręcz kuriozalną. O grze zespołowej nawet nie było co myśleć. Piłka wziął CJ, trzy na czternaście w całym meczu, i chybił. Szczęśliwie zebrana piłka trafiła w ręce Turnera, cztery na dziewięć w całym meczu, który również nie wcelował w tak ważnym momencie. Los dał Blazersom jeszcze jedną szansę. Tym razem piłka trafiła już w ręce Lillarda, ale ten wepchał się tam gdzie stał Szeregowy Plumlee. Sędziowie akurat w tym meczu często mylili się na korzyść Portland – tym razem jednak musieli przeanalizować dokładnie i przyznali, słusznie zresztą, piłkę rozanielonym taką decyzją gospodarzom. I jak już jesteśmy w klimacie wspominek naszych byłych graczy przypomniał się Will „niepotrzebny w Portland” Barton, który co prawda krzywdy nam zrobić nie chciał, bo przez cały mecz nie wcelował do kosza z gry, ale na linii rzutów wolnych był bezbłędny.
Należało więc odrabiać już nie jeden, a trzy punkty. Podanie do Lillarda, którego obległa niemalże cała piątka przeciwników. Damian podał do stojącego pod koszem Nurkicia, a Pan "Józef mały rozumek" mając do wyboru błagalne spojrzenia pozostałej czwórki czekającej na odegranie za linię i będący nad jego głową kosz - wybrał to drugie rozwiązanie. Ważniejsze dwa nic nie dające drużynie punkty żeby zdystansować punktowo wroga z Serbii niż dobro drużyny, która mu płaci za wygrywanie, a nie komikowanie. „Ale głupi ci Portlandczycy” pomyśleli niczym Galowie Denverczycy i ponowili taktykę na Bartona. W efekcie na odrobienie trzech punktów Blazers mieli już nie dziewięć, a niecałe dwie sekundy, w dodatku bez przerwy na żądanie, no bo takiej ewentualności sztab taktyczny nie przewidział. Pat wydumał podanie przez całe boisko i tam już nie sposób było nawet próbować czegokolwiek. Pata wina w tym już dużo mniejsza, bo jednak trochę łatwiej spod kosza rywala odegrać na rzut za trzy, niż spod własnego mając do przerzucenia 3/4 boiska.
Tak o to Blazers dali oddech i nadzieję dla całego Denver na powrót do walki o ósmą lokatę, ze świadomością że tą pożartą drużyną może finalnie okazać się właśnie Blazers. Nuggets - drużyna w mojej skromnej ocenie bezapelacyjnie słabsza, i kadrowo, i mentalnie od Blazers, potrafiła wydrzeć ważne zwycięstwo.
Czyż w takich okolicznościach mogą dziwić pogłoski o tajnych spotkaniach na temat przyszłości TrailBlazers lidera zespołu z najważniejszymi decydentami?
Denver po dobrym początku sezonu mocno spuściło z tonu i powoli zaczęło tracić kontakt z czołową ósemką Konferencji Zachodniej. Wizyta Blazers była więc okazją do złapania kontaktu dla gospodarzy. Najczęściej mecze o taką stawkę (awans do jakiejś ósemki – czyli rywalizacja średniaków) nie stoją na zbyt wysokim poziomie, ale rekompensują to emocje w końcówkach. Tak też było i tym razem, więc lepiej nie skupiać się na początkowej fazie meczu.
Rywalizacja na linii Denver-Portland to okazja do odnowienia podkoszowej wojenki serbsko-bośniackiej. Panowie grając w jednym klubie jak widać nie wszystko sobie wyjaśnili. Czy chodzi o światopogląd, czy też wizję podchodzenia do swoich pracowniczych obowiązków, nie ma co wnikać. Kontynuują więc wykazywanie swojej wyższości w podkoszowej aktywności jako środkowi dwóch już rywalizujących ze sobą drużyn. Dla Blazers to pewny handicap, bo olewający średnio trzy mecze na cztery Bośniak coś tam dorzuci do koszyczka, tym razem ożywił się na trzecią kwartę. Inna sprawa, że takie lokalne wojenki zazwyczaj kończą się interwencją USA. Bo to właśnie Amerykanin, równie nam dobrze znany - Mason, w decydujących momentach wykazywał najwięcej rozsądku pod koszem.
Ale nie szeregowi żołnierze są kluczowi na wojnie. Generał Lillard wrócił do dyspozycji i skuteczności. Pewnie wolelibyśmy, aby szczyt jego formy przypadł na kwiecień i maj, a nie na okolice weekendowego meczu gwiazd. W każdym razie Damian trafiał więcej niż co drugi rzut i wydawało się że zapewni gościom zwycięstwo. Znalazł jednak godnego generalskiego miana rywala w zespole Nuggets – Murray trafiał bowiem omalże wszystko. W kluczowej ostatniej minucie Lillard wykonał wejście pod kosz. Zabrakło mu jednak koncentracji żeby spuentować udaną akcję dodatkowym trafieniem z linii rzutów wolnych. Murray skopiował wyczyn swojego rywala, tyle że on już osobistego trafił. Ten jeden punkcik stał się języczkiem u wagi.
Ostatnie trzy akcje zostaną zapisane złotymi literami w opasłych już w stanie Oregon księgach zatytułowanych „frajerskie porażki”. Gdy do rywala był jeszcze tylko jeden punkt straty, Blazers odpalili akcję wręcz kuriozalną. O grze zespołowej nawet nie było co myśleć. Piłka wziął CJ, trzy na czternaście w całym meczu, i chybił. Szczęśliwie zebrana piłka trafiła w ręce Turnera, cztery na dziewięć w całym meczu, który również nie wcelował w tak ważnym momencie. Los dał Blazersom jeszcze jedną szansę. Tym razem piłka trafiła już w ręce Lillarda, ale ten wepchał się tam gdzie stał Szeregowy Plumlee. Sędziowie akurat w tym meczu często mylili się na korzyść Portland – tym razem jednak musieli przeanalizować dokładnie i przyznali, słusznie zresztą, piłkę rozanielonym taką decyzją gospodarzom. I jak już jesteśmy w klimacie wspominek naszych byłych graczy przypomniał się Will „niepotrzebny w Portland” Barton, który co prawda krzywdy nam zrobić nie chciał, bo przez cały mecz nie wcelował do kosza z gry, ale na linii rzutów wolnych był bezbłędny.
Należało więc odrabiać już nie jeden, a trzy punkty. Podanie do Lillarda, którego obległa niemalże cała piątka przeciwników. Damian podał do stojącego pod koszem Nurkicia, a Pan "Józef mały rozumek" mając do wyboru błagalne spojrzenia pozostałej czwórki czekającej na odegranie za linię i będący nad jego głową kosz - wybrał to drugie rozwiązanie. Ważniejsze dwa nic nie dające drużynie punkty żeby zdystansować punktowo wroga z Serbii niż dobro drużyny, która mu płaci za wygrywanie, a nie komikowanie. „Ale głupi ci Portlandczycy” pomyśleli niczym Galowie Denverczycy i ponowili taktykę na Bartona. W efekcie na odrobienie trzech punktów Blazers mieli już nie dziewięć, a niecałe dwie sekundy, w dodatku bez przerwy na żądanie, no bo takiej ewentualności sztab taktyczny nie przewidział. Pat wydumał podanie przez całe boisko i tam już nie sposób było nawet próbować czegokolwiek. Pata wina w tym już dużo mniejsza, bo jednak trochę łatwiej spod kosza rywala odegrać na rzut za trzy, niż spod własnego mając do przerzucenia 3/4 boiska.
Tak o to Blazers dali oddech i nadzieję dla całego Denver na powrót do walki o ósmą lokatę, ze świadomością że tą pożartą drużyną może finalnie okazać się właśnie Blazers. Nuggets - drużyna w mojej skromnej ocenie bezapelacyjnie słabsza, i kadrowo, i mentalnie od Blazers, potrafiła wydrzeć ważne zwycięstwo.
Czyż w takich okolicznościach mogą dziwić pogłoski o tajnych spotkaniach na temat przyszłości TrailBlazers lidera zespołu z najważniejszymi decydentami?
Pozbyć się Nurka i tyle. Może DJ za niego wskoczy.
OdpowiedzUsuńKidd już stracił pracę u Kozłów
OdpowiedzUsuńposkus
Prawie identyczna sytuacja jak sprzed roku, Olshey znowu jest teraz na gorącym krześle i jeśli nie dokona znaczącej wymiany przed 8 lutego to raczej nie zobaczymy go przy drafcie 2018. Jeśli jednak ściągnie jakimś cudem DJa, to może być podobnie jak z Nurkiem. Do końca sezonu DJ będzie grać na nowy kontrakt, a po odejściu Blazers będą znowu w dupie.
OdpowiedzUsuńweteran
Z tego i tak nic nie wyjdzie, bo lac nie po to zrzuca kontrakt deandre, aby brac w zamian jeszcze gorsze umowy Blazers , nawet nie mozemy im tego oslodzic wysokim pickiem
OdpowiedzUsuńGdzieś dziś czytałem ze pakiet był z Evana , Napiera , Nurka i pick'u 2018.
OdpowiedzUsuńI to byl pakiet za DeAndre?
UsuńNo chyba ktos tutaj wącha klej.
Dobrze ze Damian rozmawia bezposrednio z wlascicielem, bo Czerwonosy i Piekny Adonis czego sie ostatnio nie dotkna to spie..rnicza.
Karol PTB
Dokładnie pakiet za Jordana ... Stotts jest zdesperowany i jak widac robi głupoty... strach się bać :(
UsuńMoze jednak na podstawie plotek nie oceniajmy trenera, nikogo. Nie ma zadnych dowodow, ze taki pakiet zostal zaoferowany. Zreszta rola stottsa przy transferach to pozycja co najwyzej nr3
OdpowiedzUsuńWiadomo, ze Stotts to pionek.
UsuńJa go krytykuje za brak wizji, i bycie betonem. Potrzebujemy odswiezenia na pozycji trenera. Pisalem do Paula, zeby wziac odnoszacego sukcesy Brandona Roya. Zobaczymy.
Karol PTB
Karol nie o skarżaj o brak wizji czlowieka , który z bejsbolisty zrobił prawie Kyle Korvera;)
UsuńPrawda jest taka ze NO jest na wylocie i moze w desperacji klepnąć jakiś głupi deal dla ratowanie swojej skóry.
OdpowiedzUsuńAlbo jakiś całkiem niezły jak w zeszłym roku (sam w to nie wierzę). Mam wrażenie, że wtedy też by poleciał gdyby nie trade z Denver.
Usuńnajpewniej opchnie Davisa/Vonleha i moze jeszcze Harklessa. Na więcej bym nie liczył. no, chyba że dostanie zielone światło na CJ-a i odwali jakiś gruby deal( baaaardzo malo prawdopodobne)
UsuńZostały gorące 2 tygodnie... Oby wyczarowali jakies deal ale nie oddający wszystkiego za grajka który za pół roku może nam powiedzieć adios
OdpowiedzUsuńKompromitacja to była sędziów w q4
OdpowiedzUsuńNajnowszy pakiet za Deandre J. /Leonard,Collins,Davis,1 kilof2018
OdpowiedzUsuńniech no tylko Allen się dowie, że Olshey oddaje Collinsa, na którego poświecił dwa wysokie picki w drafcie;)
OdpowiedzUsuńBez sensu ... to tak jakby oddawac 3 picki i ... gracza bo legendy nie liczę ... zamienić Collinsa na Turnera :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie deal spoko wkońcu Vonleh i Caleb by grali a DJ to gwarant spokoju pod koszem
OdpowiedzUsuńNowa plota.Marc Stein z New York Times zauważył, że Clippers nie otrzymali jeszcze oferty, którą lubią, więc Jordan nigdzie się nie wybiera.Oprócz Nurkić, Blazers będą musieli również włączyć więcej graczy do porozumienia, aby zrównoważyć pensje. Niektórzy wspomnieli Evan Turner, Mo Harkless czy Meyers Leonard, ale Colin Ward-Henninger z CBS Sports zasugerował opakowanie Nurkić razem z CJ McCollumem w celu przejęcia Jordana i Lou Williamsa.
OdpowiedzUsuńMoże to już jest faktycznie ten czas, gdy trzeba sobie powiedzieć szczerze, że drużyna oparta o Lillarda i CJ nie ma szans na bicie się o najwyższe cele. A wystarczyło by wymienić się z Pelikanami http://www.espn.com/nba/tradeMachine?tradeId=ydgsrgt6
OdpowiedzUsuńPlota uff to byłby deal. ESPN Jalen Rose powiedział, że Kawhi Leonard chce wydostać się ze Spurs, a najnowsze plotki sugerują, że Trail Blazers jest jednym z potencjalnych miejsc handlu. Delbridge z Hoops Habit zasugerował handel, który spełni prośbę Leonarda, a jednocześnie daje Spurs nową supergwiazdę do grania u boku LaMarcusa Aldridge'a. W proponowanej umowie Spurs wysyła Kawhi Leonarda i Brandona Paula do Portland Trail Blazers za CJ McCollum , pick-in z pierwszej ręki w 2018 roku oraz pick-up z pierwszej rundy 2020. Umowa działa na ESPN „ NBA Trade Maszynie .
OdpowiedzUsuńDołożyłbym swoją nerkę :-)
UsuńW ciemno i pocałowaniem ręki :)
OdpowiedzUsuń