Przez trzy kwarty to był bardzo wyrównany mecz. Pierwszą Blazers wygrali tylko dzięki trójce w ostatnim ułamku sekundy McColluma. Do przerwy wyszli na 5-punktowe prowadzenie, które roztrwonili dekoncentracją po przerwie – Lillard nawet z łatwych pozycji podkoszowych pudłował. Remis przed ostatnią faza meczu uratował Napier ambitnym przechwytem i trójką w ostatniej sekundzie.
Indiana ostatni raz wygrała na parkiecie w Portland, jeszcze wówczas w Rose Garden, ponad 10 lat temu. Nie wygrała również tegorocznej rywalizacji. Ale trudno wygrywać jak w decydującej fazie meczu rzuca się 12 punktów (skąd my to znamy?). Blazers zaczęli kwartę od mocnego uderzenia: efektowna dobitka Collinsa, trójka Napiera (jeszcze rozpamiętującego finał poprzedniej kwarty) i poprawka Lillarda, który znalazł się na parkiecie z uwagi na konieczność pomocy medycznej Cj-owi. Indianie przez pół kwarty nic nie wpadało i to zadecydowało o końcowym rozstrzygnięciu.
Nie był to wielki mecz w wykonaniu Portland. Podobać się mógł jedynie początek, gdy szybka, drużynowa gra przynosiła efekty. Później były to tylko pojedyncze zrywy, głównie indywidualne, przeplatane przestojami, głupimi stratami i beztroską w obronie.
Ale to był mecz, w którym liczył się tylko wynik końcowy. Taki, który można wygrać najmniejszym nakładem sił. Kolejny z tego cyklu za dwa dni z Dallas.
To było piąte kolejne zwycięstwo na własnym parkiecie, dzięki czemu po raz pierwszy w sezonie Blazers mają lepszy bilans meczów domowych, niż wyjazdowych.
Indiana ostatni raz wygrała na parkiecie w Portland, jeszcze wówczas w Rose Garden, ponad 10 lat temu. Nie wygrała również tegorocznej rywalizacji. Ale trudno wygrywać jak w decydującej fazie meczu rzuca się 12 punktów (skąd my to znamy?). Blazers zaczęli kwartę od mocnego uderzenia: efektowna dobitka Collinsa, trójka Napiera (jeszcze rozpamiętującego finał poprzedniej kwarty) i poprawka Lillarda, który znalazł się na parkiecie z uwagi na konieczność pomocy medycznej Cj-owi. Indianie przez pół kwarty nic nie wpadało i to zadecydowało o końcowym rozstrzygnięciu.
Nie był to wielki mecz w wykonaniu Portland. Podobać się mógł jedynie początek, gdy szybka, drużynowa gra przynosiła efekty. Później były to tylko pojedyncze zrywy, głównie indywidualne, przeplatane przestojami, głupimi stratami i beztroską w obronie.
Ale to był mecz, w którym liczył się tylko wynik końcowy. Taki, który można wygrać najmniejszym nakładem sił. Kolejny z tego cyklu za dwa dni z Dallas.
To było piąte kolejne zwycięstwo na własnym parkiecie, dzięki czemu po raz pierwszy w sezonie Blazers mają lepszy bilans meczów domowych, niż wyjazdowych.
Napier
OdpowiedzUsuńDame...
OdpowiedzUsuńLamy!!!
OdpowiedzUsuńciekawe co robi Olshey?
OdpowiedzUsuńJeśli nie uda mu się skleić czegoś większego, to pewnie opchnie Davisa i Napiera za lepsze lub gorsze picki.
UsuńCharlotte, ktore ma podobnie duzo zlych kontraktow idzie ostro i handluje prawie wszystkimi nawet kembą. Warto byloby znalezc cos nowgo dla moe, chyba juz sie nue wygrzebie z konca lawki
UsuńTylko prosze nie Napierem. Zawsze mówiłem ze gość jest na poziomie Lillarda
UsuńBaju baju...
OdpowiedzUsuń{RCRU READY?}
Dzieci usypiasz za pomoca internetu?
UsuńSpece od wymian shut up...
OdpowiedzUsuńTo jak inaczej z dobrej druzyny zrobic bardzo dobra?
OdpowiedzUsuńPractice...
OdpowiedzUsuńWlasnie, moze poza gsw, Blazers to ekipa o najmniej zmienionym skladzie, a od 2 lat brak postepoW. wiecej liczba strat, bledow "komunikacyjnych" moze zastanawiac. Nie potrafie tez wskazac gracza , ktory zaliczyl wyrazny postep. Moze Pat i shabazz, ale to jeszcze za mala proba.
OdpowiedzUsuńAle wcześniej przeżyliśmy trzęsienie ziemi,rozmontowana pierwsza piątka... Odpowiadając rzeczowo na kwestię wymiany,to jesteśmy w stanie co najwyżej wymienić dobrego na innego dobrego.a to za mało by być BARDZO dobrymi.więc jest to trochę bicie piany
OdpowiedzUsuńdo tej naszej portlandzkiej brei ;)
Ale Cavs dostali wpier...
OdpowiedzUsuń