3 stycznia 2018

Zbyteczna determinacja


Pierwszy mecz w Cleveland Isaiah Thomas przypadł akurat na rywalizację z Portland. Gospodarze byli więc zdeterminowani i szansa na ewentualną niespodziankę była iluzoryczna. Mimo to Terry Stotts podjął wyzwanie.

Do podstawowego składu wrócił Damian Lillard, a Blazers grało prawie cały mecz piątką graczy. Wyglądało to nad wyraz dobrze: w ofensywie był to jeden z najlepszych meczów w sezonie. Poza Aminu, który po trójce inaugurującej mecz już więcej nie trafił, skuteczność oscylowała wokół 50%. Kwestią jednak czasu było, gdy eksploatowani starterzy, jeszcze w kontekście dogrywki w Chicago ledwie kilkanaście godzin wcześniej, wymiękną. Stało się to pod koniec III kwarty – Kawalerzyści rozwiali w kilka minut ewentualne nadzieje kibiców Blazers, o ile ktoś takowe miał. Dopiero na ostatnie 5 minut Stotts przypomniał sobie o rezerwowych, którzy wyglądali na lekko obrażonych decyzjami trenera.

Pod względem estetycznym pewnie był to najmilszy dla oka kibica mecz Blazers (może oprócz jeszcze bardziej wyrównanej rywalizacji z Houston), tyle że nie taką taktykę powinna mieć drużyna walcząca o jak najlepszy bilans. W NBA powinno wygrywać się minimalnym wysiłkiem ze słabszymi, koncentrować na meczach z równorzędnymi drużynami, a z dużo lepszymi wykorzystywać jedynie ich ewentualnie słabsze dni (dzisiejsza konfrontacja z Cleveland do takich nie należał).

Stotts natomiast zachowuje się jakby koniecznie chciał udowodnić, że od najlepszych drużyny ligi dzieli drużynę Portland nie tak dużo (a każde dziecko w Portland i na naszym blogu widzi że król jest nagi). W efekcie przegrywają kompromitująco w Atlancie, żeby kilka dni później powalczyć z ekipą LeBrona Jamesa. Nie można przymykać oka, że Clippersi mają już tylko jedną porażkę mniej. Jak planem na ten rok jest zaistnienie w drugiej fazie sezonu to może trzeba inaczej podejść do rywalizacji. Plan na styczeń jest bardzo trudny: Spurs, Thunder, Pelicans, Timberwolves, Nuggets, Clippers – to są rywale na których powinien Stotts się skoncentrować, wszyscy jeszcze w tym miesiącu. Kolejna kwestia to, czy nie odpuścić sobie obrony, mecze w których stawiamy na atak wyglądają dużo lepiej. Może taka taktyka lepiej sprawdziłaby się również w meczach, które powinniśmy wygrywać. Tylko, czy tegoroczne Portland jest zespołem, który stać na narzucenie swojego stylu gry. Już prawie pół sezonu wskazuje, że jednak to rywal narzuca styl gry.

14 komentarzy:

  1. Behemot11:17

    Klucze w ataku to Nurkic i Aminu. Gdy im idzie ciężko z Portland wygrać. Reszta trzyma swój poziom (dobry lub zły ;P) i tu wiele się pewnie nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  2. pdxpl18:16

    Evan Turner był świetny

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy21:32

    Spoko mecz, była walka i emocje do 3 kwarty. Sama walka rekompensuje mi ostateczny wynik.

    ~Danio

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzecia kwarta z dupy sędziowana,podobnie jak dogrywka z Chicago-a jednak wygrana.Każdy kto nazywa Blazers miałkimi nie ma pojęcia o czym pisze.Umiemy przetrwać chamskie faule,notorycznie niegwizdane. Uważam,ze jesteśmy najtwardsi w lidze.
    PROUD TO BE BLAZER!

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy10:33

    Nie wiem jak Wy, ale osobiście mam już dosyć obecnych Blazers. Kibicuję im wiele lat, ale rok w rok jest to samo. Kiedy się wydaje, że już drużyna jest kompletna i są duże perspektywy, nagle coś się sypie. Albo kluczowi zawodnicy łapią kontuzje przez które kończą karierę, albo skład jest źle zbudowany i przepłacony.
    Za obecne wyniki w dużej mierze winię Olsheya i Stottsa, ale przede wszystkim największym sprawcą takiego obrazu Blazers jest sam właściciel. To już dzieje się po prostu wielu od lat. Jakoś mnie nie przekonuje ta cała historia z małym rynkiem i tym że Portland jest nieatrakcyjne. Wiele drużyn z zadupia udowodniło, że potrafią ściągnąć do siebie topowych graczy. Także trzeba sobie zadać pytanie, w czym jest problem ? Po wielu latach oglądania Blazers, można zauważyć pewien wzór, a więc zatrudnianie managerów i trenerów bez większych sukcesów w przeszłości, wyciąganie wątpliwych grajków z draftu, niewystarczająca opieka lub metody sztabu odpowiadającego za zdrowie graczy. Można mówić o jakimś dziwnym zbiegu okoliczności, ale nie po tylu latach.
    Zdaję sobie sprawę, że prowadzenie tak dużego biznesu jak drużyna NBA na pewno nie jest łatwe. Tym bardziej, że koszykówka w Portland jest już tradycją, a kibice Blazers wywierają dużą presję. Chciałbym jednak, żeby w końcu coś się przełamało, tutaj nie widzę innej opcji jak totalna rewolucja. Jeśli Allen zdecyduje się dalej to ciągnąć to niech zrobi jedną wielką czystkę, począwszy od sztabu Blazers, a na graczach kończąc. Nie mówię o kolejnym "eksperymencie Olshey", ale o konsekwentnym budowaniu drużyny od zera, bez jakiegoś dziwnego ściągania średniaków z nadzieją, że Blazers po dwóch sezonach staną się faworytem i że znajdzie się jakaś gwiazda, która też na to pójdzie. Wielu topowych graczy nie grzeszy inteligencją (czyt. Durant, Westbrook, Harden) to jednak nie są na tyle głupi żeby nie zobaczyć, że Blazers poza Lillardem nie mają nikogo z kim można stworzyć pakę na mistrza, nawet mocnej ławki.
    Żeby nie wyjść jedynie na pesymistę, powiem że Blazers można fajnie zbudować i jestem przekonany że przy odpowiedniej konsekwencji jest szansa na mocną dynastię. Niestety to wiąże się z dużym poświęceniem i kolejnymi latami posuchy, ale jak sami widzicie nie da się znaleźć drogi na skróty. Może to się wydać wielu osobom dziwne, ale tutaj zacząłbym od wymiany Lillarda i CJa za picki i niewygodne kontrakty. Zrobić tak, żeby po dwóch kolejnych sezonach nie został ani jeden wysoki kontrakt. Po tym czasie utrzymać możliwie jak najdłużej niski payroll. Pozbyć się z czasem wszystkich za wyjątkiem Swanigana, Collinsa, Napiera i dać tym trzem grube minuty. Chodzi o to żeby Blazers byli tak źli, żeby nawet nie musieli tankować. Poświęcić dwa lub trzy sezony na zebraniu najlepszych z draftu i zatrzymać tylko tych którzy udowodnili, że potrafią wnieść coś w każdym kolejnym meczu, a nie co drugi lub piąty. Przede wszystkim nie forsować żadnej taktyki na siłę, po prostu rozłożyć minuty po równo i dać pograć młodym na ich naturalnych pozycjach żeby zobaczyć w czym są najmocniejsi. Także nie robić jak Stotts, że jak komuś nie pójdzie w kilku meczach to odrazu usadzać ławkę do końca sezonu. Grać tak bez presji i nacisków przez najbliższe dwa lub trzy sezony, czyli zabawa i okazjonalnie przyjemna dla oka efektowna koszykówka.
    Wydaje mi się, że w obecnej sytuacji tylko takie rozwiązanie jest optymalne. Blazers mają zbyt duże braki i za mało do zaoferowania, żeby jedna wymiana coś zmieniła. Nawet przyjście Kuzyna nie na wiele by się zdało, bo ławka jest zwyczajnie za słaba, a do tego brak weteranów. Ostateczna puenta dla mojego eseju jest taka, żeby zwyczajnie rozpier*** to wszystko w drobny mak i zbudować Blazers na nowo, począwszy od kierownictwa, a kończąc na ostatnim z ławki rezerwowych. Tyle w temacie, pozdrawiam wszystkich Blazersów i wszystkiego dobrego w Nowym Roku.

    weteran

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot13:01

      Stotts jest winny, ale wg mnie nieco przewrotnie, a konkretnie tym jak poprowadził dwa lata temu zbieraninę młodych lub niechcianych w innych zespołach graczy do bilansu znacznie ponad miarę talentu drużyny. Efekt: Oshley się zagotował i porozdawał kontrakty po 10-17 mln, no i szansa na wysoki pick w drafcie odpadła. Tankowaniu w stylu filadejfilskim mówię jednak zdecydowane nie, ile to już lat 7? I nadal mogą nawet nie wejść do play off. Potrzeba teraz trochę szczęścia i rozwoju kilku graczy. Jeśli ktoś do wymiany to najprędzej GM.
      Zresztą to NBA, więc jak w lutym pójdzie seria 11 zwycięstw to też się nie zdziwię.

      PS Szkoda piątki Lillard, CJ, Anunoby, Aminu, Nurkic (a mogła taka być, wystarczy czytać naszego bloga ;P).

      Usuń
    2. Było zatankować jeden sezon po Simmonsa, Ingrama lub Browna. Jak o tym pisałem to mnie wszyscy jechali, ża Blazers nie tankują, że młodzi muszą doświadczenie w PO zbierać. No i zebrali z Warriors :-)
      Choć znając życie to wzięlibyśmy Bendera albo Poeltla bo przecież nie mieliśmy wysokich ale może wtedy nie podpisaliby Leonarda.

      Usuń
  6. Aminu to akurat bym pogonił a nie do pierwszej piątki.Zastanawia przesunięcie Swaga do gleague.Brakuje go,bo fajnie zaczął sezon,a brakuje nam masy pod koszem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy17:41

      Do czego do doszło, jeszcze za czasów paki Lillard, Metthews, Batum, Aldridge i Przybilla, to taki Aminu co najwyżej wchodziłby z końca ławki. To tylko świadczy o tym w jakim punkcie znajdują się teraz Blazers.

      blazers4ever

      Usuń
  7. pdxpl19:33

    nie wiem czy zaoranie wszystkiego i sianie od nowa to dobry pomysł. nie przypominam sobie, aby komus się to udało wczesniej w tej lidze, czy w ogole jakaś organizacja probowała tego. najblizszy temu proces 76ers trwa juz prawie dekadę i konca nie widać. poza tym trzeba pamiętać, że kluby to organizacje komercyjne, musza przynosic zyski, kto bedzie chciał chodzic na mecze, reklamować sie w hali, robić transmisje tv ekipy , która specjalnie szoruje dno. patrzac z perspektywy właściciela , zysków lepiej mieć sredni zespoł(regularnie grajacy w PO),z 1-2 graczami, którzy przyciagają kibiców, nawet bez wielkich szans na laury niż ekipę ostentacyjnie tankującą. nie ma żadnej gwarancji, że w drafcie trafisz franchise playera, nawet wybierając #1 dwa razy z rzędu(patrz Cavs). GSW nie tankowało, wybierało mega-gwiazdy z nizszymi pickami. Wazne , żeby w staffie miec ludzi, którzy okresla jasną wizję rozwoju klubu, bedą dobrze wybierać w drafcie i podpisywać dobre umowy. I oczywiście pytanie, czy Olshey jest taką osobą jest jak najbardziej zasadane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy21:50

      Jeden sezon zatankowali.

      Usuń
    2. Anonimowy00:32

      Zgadzam się z Tobą, NBA to biznes i kasa się musi zgadzać, więc nie ma raczej szans na kompletną przebudowę. Nie rozumiem tylko dlaczego Olshey zdecydował się na tak desperacki ruch żeby przepłacić młodych i nie zostawić nic na weteranów. Bez nich rookies nie mają przy kim się rozwijać. Może jednak najlepszym ruchem w tym sezonie byłaby wymiana za kogoś doświadczonego, niekoniecznie za super gwiazdę np Howard, Paul Gasol, Vucevic, Al Jefferson, Mirotic.

      weteran

      Usuń
  8. Anonimowy17:15

    Co do NO : dwa lata temu mieliśmy przecież zaorane , najniższe salary i morze możliwości.Teraz salary zapchane ,siedmiu wysokich i możliwości niewielkie.To o czym tu gadać ...

    Milesiak

    OdpowiedzUsuń