WARRIORS (44-14) @ BLAZERS (32-26) 117:123
Po
dwóch trójkach Lillarda i kolejnej McColluma gdzieś w połowie
pierwszej kwarty Blazers wyszli na pięciopunktowe prowadzenie i nie
oddali go już do samego końca. Rzecz niesłychana, biorąc pod uwagę realia NBA, gdzie rzadko udaje się utrzymać przez cały mecz, tak szybko osiągniętą przewagę, zwłaszcza z rywalem tak elitarnym, jak
Warriors, z tańczącym Kevinem Durantem, który zrobił 50 punktów,
trafiając seriami zza łuku, dwa razy nawet w wersji 3+1. A jednak
udało się.
Rain
Bros zmiażdzyli Splash Bros 73:34. Dostali wsparcie od trzeciego
brata. Niskie zestawienie z Napierem znów pomogło przetrwać
ciężkie chwile, kiedy rywal próbował jeszcze przed przerwą
wrócić do gry. To dopiero wtedy, pod koniec drugiej części gry
Curry trafił pierwszy raz za trzy. Ale wówczas Lillard postanowił
pograć trochę z Nurkiciem. Działało. Bośniak dorobił się
prawie double-double, a Blazers zachowali aż 12 punktów przewagi.
Po
zmianie stron, Warriors dostali wścieklizny. Curry zza łuku, Grenn
dwa razy w akcjach 2+1 i Durant również dwukrotnie, ale za każdym
razem za 4 punkty! To zabiłoby tego dnia nawet... Warriors. Tymczasem triplets z Portland still alive. CJ i Shabazz za trzy. Dame w
drive'ach, gdzie paint to stok, obrońcy Golden to tyczki w ciasno
ustawionym wertikalu. Jeszcze udaje się przetrwać , ale pościg
przyspiesza. Na 7 minut przed metą, Curry trójką doprowadza do
remisu. Wszystko zaczyna się od początku. W 90% tego typu
przypadków przewagę psychologiczną, a w konsekwencji punktowa
zyskują, ci którzy gonili. Ale nie tym razem, Portland się nie
poddaje. McCollum odpowiada 2+1, Nurk przejmuje deski, tego dnia nie
marnotrawi też podań od Lillarda, trafia, a Rose Garden
purpurowieje w ekstazie, bo Blazers za 5 dwunasta mają 8 punktów
przewagi nad mistrzami.
Jeszcze
Durant splunie dwa razy zza łuku i pewnie kolejny raz pomyśli o tym
jak w pojedynkę uratował Golden State. Ale McCollum aż drży, żeby
odpowiedzieć.Trójka w twarz Curry'ego.Wigwamy "Wojowników"
płoną. W dwóch następnych posiadaniach Durant zdobywa swoje 4
ostatnie punkty z tych absolutnie szalonych 50. 117:115, ale do
finału aż 60 sekund, czasie których nikt już nie ma głowy do
rzutów, pudłuje nawet KG. Blazers utrzymują wygrana dzięki
skuteczności z linii. W próbie ostatniej szansy, celnej, Durant nie
mieści się w parkiecie, a to wielkie zwycięstwo w umysłach fanów
Blazers.
Ale
to prawda. Po spektakularnym meczu, kolejnym wielkim występie
Lillarda, tylko odrobinę słabszym pokazie McColluma, Blazers pobili
mistrzów, zaliczając najbardziej wartościową wygraną w sezonie.
Portland było dziś twarde, skuteczne, nieprzejednane, ilekroć
rywal( Durant) uderzał, Lillard&Co wstawali mocniejsi, bardziej
nieugięci. To ważne, bo wyścig o playoffy na Zachodzie znów
ostry. Nie ma już gier nieważnych, do odpuszczenia. Teraz ASG i
odpoczynek, a potem „bitwa o Zachód”.
A whole lotta highlights from our win versus the Warriors to hold you over until the end of the All-Star break pic.twitter.com/q4z9jLc3m8— Trail Blazers (@trailblazers) 15 lutego 2018
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńLucero znowu o strojach?
OdpowiedzUsuńKolory mi się w nocy pomyliły
OdpowiedzUsuńMecz zdecydowanie wygrany przez zajebiscie wykonany hymn
pomogła też łuczniczka, która wystąpiła w przerwie
OdpowiedzUsuńMistrzostwo mecz, tyle emocji :) Będę to musiał teraz na spokojnie w całości obejrzeć :) Już dawno żadne widowisko sportowe takiego pozytywnego kopa mi nie dało.
OdpowiedzUsuń~Danio
Ale sędziowie w 3q to dawali w palnik
OdpowiedzUsuńAni Turner ani Aminu nie pomylili się z linii w ostatniej mniucie, niech wystąpi ten kto nie drżał o wynik, gdy stawali do tych rzutów.
OdpowiedzUsuńdrżałem.Obaj zresztą dobrze w obronie te ostatnie posiadania. Napier/Cj/lillard w 13.5 minuty razem na parkiecie byli +7, na 58%fg i 40 za 3. Dzięki temu przetrwaliśmy nawałanicę
OdpowiedzUsuńJa najbardziej drżałem na replay center-przekroczenie linii Duranta,by z rozpędu nie podyktowano mu wolnych i piłki z boku ;)
OdpowiedzUsuńWięc ja zadrżałem, jak Lillard zapragnął rzucić za cztery, a Durant odpowiedział trójką.
OdpowiedzUsuńKomentarz Waltona straszny, nie dało się faceta słuchać. Partnerzy z ESPN też mieli problem by Go okiełznać :)
OdpowiedzUsuńJa słucham tylko naszych;) nawet już mogę ich przeżyć. dopiero miesiąc temu odkryłem że można też tak na wyjazdach robić
OdpowiedzUsuńBedzie cos o ASW?
OdpowiedzUsuńLaMarcus
na tym blogu zajmujemy sie sportem, na resztę brakuje chęci i czasu. ASG to jednak tylko zabawa. Ale gdyby ktos chciał się podzielic wrazeniami, to chetnie udostępnię te łamy. Za to jutro pojawi się 3X4- podsumowanie dotychczasowych wystęów Blazers i przewidywania na resztę sezonu.
UsuńIdziemy na mistrza - to w kwestii przewidywan
UsuńTa,akurat..telewizyjni spece od koszykówki transmisyjnej (sic!) wskazują na chińską drużynę z teksasu! A ja im wierzę bo się znają
Usuń