21 marca 2018

Ogoleni przez brodacza


Trzynastomeczowy zarost wyhodowany przez Portland TrailBlazers doczekał się swojego barbera-Hardena.

To on rozpoczął strzyżenie, początkowo nie oddając brzytwy swoim partnerom z drużyny. Sprzeciwiła się tej operacji społeczność nigeryjska. Dla Aminu pierwsza kwarta była tym, czym dla polskiego hokeja pokonanie Związku Radzieckiego rok przed historycznym tytułem NBA w stanie Oregon. Cudem. Trafiał trójki, wymusił faul w stylu Hardena, w obronie harował jak wół, i co może brzmi jak już kompletne science-fiction - ani razu nie popełnił błędu kroków. Schodząc pod koniec pierwszej kwarty dostał owację na stojąco. Zasłużoną. Tyle, że jego nieobecność zaowocowała jedenastoma kolejnymi ciachnięciami brzytwy i zwycięski zarost podopiecznych Terry'ego Stottsa stał się wyraźnie zagrożony.

Mógł go uratować jeden człowiek. Nie był to jednak dzień Damiana Lillarda. Spotkanie z CP3 spowodowało dawno nie widzianą frustrację widoczną już przy głupim faulu w końcowej fazie pierwszej kwarty. To właśnie przewinienia były głównym problemem Lillarda, który praktycznie wyłączył się z gry defensywnej. W ataku też było słabo i połowę swojej zdobyczy punktowej zawdzięcza rzutom osobistym.

Nie zastąpił Lillarda CJ McCollum. Co prawda w drugiej kwarcie zagrał kilka ładnych akcji, ale jego finalne osiem oczek to żenada, jakiej dawno nie było. Trójki w tym meczu rzucali Aminu i Harkless - ten drugi bezbłędnie ... to co? Komu go sprzedamy? Teraz pół ligi bierze go w ciemno. 
Zza łuku zaczęli rzucać goście - w drugiej kwarcie siedmiokrotnie i na przerwę schodziliśmy z najbardziej zasłużonymi wynikiem tego meczu - remisem.

W trzeciej kwarcie do grona fryzjerów dołączyli sędziowie skupiając się na wymyślaniu przewinień. Terry Stotts chyba tym razem zbyt długo trzymał na parkiecie tych, którzy mieli z tym problemy, co się odbiło w końcowej fazie meczu na defensywie. Trudno się broni mając naprzeciwko siebie Hardena, a w plecaku pięć fauli.

Blazersi jeszcze kilkakrotnie próbowali uciec z fotela fryzjerskiego, ale do Hardena dołączył w ostatniej fazie Chris Paul nadzieje na utrzymanie zarostu malały z każdą chwilą. Gdy na dwie minuty przed końcem meczu Harden zaaplikował kolejną trójkę zwiększając przewagę do dziewięciu punktów wyzerowanie licznika zwycięstw stało się pewne. Blazers jeszcze wlali nadzieje w serca swoich kibiców: Lillard wymusza faul, trafia osobiste i rzut z gry, Harden i CP3 powstrzymani w obronie, a CJ kończy szaloną akcję celnym rzutem. Niestety do końca zostaje ledwie 28 sekund, które CP3 spożytkuje na kozłowanie, zbiórkę ofensywną i dwa trafione osobiste. W akcie rozpaczy Aminu zdąży jeszcze sfaulować i sędziowie cofają zegar. Ale w NBA wciąż nie ma rzutów za cztery punkty. Zresztą Lillard i tak nie trafia, przerywając przy okazji także swoją prywatną serię meczów z trafionymi rzutami zza łuku.

13 komentarzy:

  1. Szkoda, ze Paul faulowac przy zbiorce Aminu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i szkoda tych łokci w plecy Nurkica. W drugiej połowie przestali to (i itp)gwizdac

      Usuń
  2. Anonimowy10:26

    Brakło liderów

    MFA

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy11:18

    Mistrzowski tekst, hahaha :) nie było źle, chodź oczywiście szkoda tej serii. Brodacz to zawodnik z innej planety, a Damian i CJ zawalili 3, bez których i tak ten wynik nie wygląda źle bo zagraliśmy na prawdę dobrze. Brawa dla Aminu, prawdziwa bestia xD

    ~Danio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy11:27

      Jest błąd w wyniku na samej górze xD

      ~Danio

      Usuń
  4. Przedsmak playoffow gdzie obrona druzyny przeciwnej koncentruje i podwaja na obwodzie Damea i Cja. Nie ma miejsca na rzuty po zaslonie ze szczytu. Panie Stotts szykuj playbook bo tak bedzie w PO

    OdpowiedzUsuń
  5. PrzemoW18:40

    Lillardowi nie siedziało i był dobrze pilnowany. Czułem że się źle skończy jak miał czysta pozycję do rzutu za 3 w ostatniej akcji 3 kwarty i nie rzucił tylko podał. Powinien się skupić na asystach to może...ale nie ma co gdybać . Mecz fantastyczny , cieszy postawa calego zespołu a martwi że po raz kolejny CP powoduje że Lillard jest cieniem siebie. Brodacz będzie MVP... nie do zatrzymania -choć chwilami Aminu dawal radę . Mimo przegranej jest optymizm .
    PS: jak dobrze że Melo nie trafil do nas ( a tak go chciałem ) bo pięknie spier końcówkę z Bostonem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W sumie dobrze ze półfinały konferencji zagramy z GSW a nie (CP3) bo nasz lider nie klęka przed nikin nawet LBJ ale Chris Paul wywołuje u niego kliniczny ból dupy. Fuck CP3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy19:18

      Bo Damian jest dzentelmanem, i na niego rodzaj gracza typu 'konus-pieniacz' (Rubio tez) wplywa tak jak na Supermana kryptonit :(

      Karol PTB

      Usuń
  7. Anonimowy20:20

    Świetny test na to która drużyna jest bardziej utalentowana. Nie mniej jednak, jestem dumny z Blazers. Jeśli pokażą w PO taką grę jak w tej serii, to nie będzie mi przeszkadzało nawet jak odpadną w drugiej rundzie. Mam jednak po cichu nadzieję, że dotrwamy do finałów konferencji.

    weteran

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy09:17

    Btw. Howard dzis 30 zbiórek w meczu :)

    Karol PTB

    OdpowiedzUsuń
  9. I tak przyfarcili, łokciobijcy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy20:10

    Dziś moje 2 ulubione kluby NBA. Najlepsiejsi z najlepszych zawsze i wszędzie Blazers z Bostonem. Czekam!!!

    poskus

    OdpowiedzUsuń