10 marca 2018

Wielka Pardubicka


To, co dzieje się  w zachodniej konferencji (nie wspominając już o Northwest Division) przebija najlepsze wyścigi tytułowej gonitwy.

Co prawda dwa konie lekko uciekły, ale za plecami bitwa rozgrzewa publiczność do czerwoności. Nasz traperski koń bije swoje rekordy pokonanych przeszkód, na oddech jednak nie ma co liczyć.
  • Na trzech nogach gna Orlean - dzisiaj bez dżokeja już rady nie dał.
  • Gdzieś tam na kucyku lata LMA z SanAntonio - ów malutki konik z wielkim trenerem powoli opada z sił.
  • Kon z arktycznej Minnesoty także łapie zadyszkę, ale przecież on przed chwilą był kilkaset metrów przed nami, a kursy na jego wyprzedzenie sięgały lokalnie 100:1.
  • Najbardziej wypasiona wydawałoby się stajnia z Oklahomy wciąż ma z koniem kłopot, ale czołówki oczywiście gdzieś się on trzyma.
  • No i koń śpiewający - Jazz wchodzi na wyższy poziom, chociaż chwilowo ma także zaniżone przeszkody, przez co jest mu łatwiej.
  • Nie można zapominać o koniku pechowcu z LAC, który pomimo oddania swojego najlepszego dżokeja trzyma się stawki.
Taki to mamy wyścig.

Wspomnienie walentynek

Do gorącej jak zawsze Moda Center przybywają niejacy GSW. B2B, dodatkowo bez swojego kurczaka, a także kilku innych mniej już kluczowych zawodników. U nas sztab medyczny na pięć gwiazdek. Idziemy do boju z Moe.
To, że brać Blazers wiedziała, iż my ten meczyk wygrywamy na luzie - to nie ma wątpliwości, chociaż są także przedstawiciele, który wróżyli wygrane już tylko z MEM. Konia z rzędu jednak temu fanowi, który bez czerwono-czarnego serca był w stanie wskazać Blazers jako faworyta tego spotkania. GSW, po pamiętnym meczu walentynkowym, było żądne rewanżu. Zaczynamy ....
Walka o pierwszą półkę to zapewne rozmowa naszego dowcipnisia-Bośniaka z centrem przeciwnika. Podobno tematem był Shaqtin a Fool. Piłkę wygrywamy - więc szybkie 4-0 nam się należy. Do gry chwilowo wchodzi Moe, który zawsze trafia te swoje trójki głównie w pierwszej części pierwszej kwarty. Później trochę znika, a dzisiaj przecież musi boksować się jeszcze z gwiazdą - Durantem, który chciałby wygrywać mecz w pojedynkę. Swoją drogą zawsze myślałem, iż Duranta to jednak kryć powinien Aminu. Nic to. Pierwsze 6 minut - cios za cios.

Zapowiedź

Drugie 6 minut pierwszej kwarty sponsoruje słówko „zapowiedź”. Za nią natomiast skrywa się duet Davis-Collins. Gdzieś tam chodząc po deptaku rzecznym w Portland człowiek o pseudonimie Legenda podobno myśli sobie, jak to pięknie by było gdyby inaczej było. Gdyby nazwisko jego to Collins było. Może ta dwójka jeszcze nie zawsze daje rade (szczególnie Zach), ale teraz już widać, iż będzie dobrze. Collins po ścięciu, Davis ze zbiórkami, a także pewnymi wykończeniami z tej jego lewej ręki - i przewaga rośnie. Rośnie też pewność, a przecież gdzieś tam jeszcze trójki rzuca CJ - z bliższej odległości, i Lillard - z okolic szpitala w Portland (proszę sobie sprawdzić w Google Maps). W odwecie niejaki Lonney, a za chwilę błąd CJ w końcówce, którego finalnie Green nie zdążył wykorzystać. Pierwsze 12 minut zdecydowanie dla nas.

Głębia

Wydawało się, iż ta nasza głębia składu to atut wielki. Później, że sławetnej głębi nie ma, a później że wraca. Dzisiaj wróciła i była. Najpierw zgubiony przez Collinsa głupek Green obserwuje akcję 2+1 naszego numeru 10. Jednak ktoś tam w Portland się zna na koszykówce i wyborach w drafcie? Atomowa zasłona Davisa i CJ za 3. Wcześniej dwie typowe dla niego akcje, a przecież jest jeszcze niezastąpiony Davis. Dobrze i rozsądnie radzi sobie Turner i wszystko wygląda na tyle pięknie, iż za chwilę robi się +15.

Blazers upadają po raz pierwszy

Zapowiadało się na pogrom, ale GSW się podnosi, być może zachęcone też porażką Houston. Mają kilku grajków na akceptowalnym poziomie więc z +15 robi się +2 po znów akcji niejakiego Looneya. Durant niebezpiecznie skuteczny, ale od czego mamy Lillarda. Szybkie 7 punktów, w tym jeden podarowany przez Greena, i po 24 minutach wciąż wygląda to bardzo dobrze. Schodzimy przy +9.

Żyleta

Pewnie gdyby ta relacja miała inklinacje profesjonalizmu - to bym sprawdził, a tak tylko mi się wydaje: GSW w kwartach numer trzy przeważnie szaleje. Niestety teraz także. Nie była to może wielka szarża, ale pomagamy im wybitnie. Trafia tylko Bośniak, a po drugiej stronie jakby lepsza skuteczność. Do akcji wkracza co prawda nasza chuliganka, która musiała w tym celu wykupić bilety w pierwszym rzędzie, ale pomaga to niewiele. Plus jednak za akcję, którą zapewne w jakimś tam sposób wynagrodził Allen. Na parkiecie wciąż źle. Przewaga topnieje jak lód po ostatnich 20 stopniowych mrozach. Schodzimy poniżej kreski, ale to jest taki okres, iż wydaje się, iż w tej formie Blazers za chwilę coś zrobią. Przecież zawsze robią.

Różowa pantera

Pojawia się on. Nie wiem czy gej czy nie, ale stroje to ma oryginalne. Na coś jednak kontrakt wydawać trzeba, a przecież nie codziennie ma się remont basenu po wizycie ciężarówki. Evan wszechmocny Turner. Najpierw pull up jumper, później klasyczna trójka z roku i znów pull up. Taki Evan to wielki Evan. Kluczowe 7 punktów i wracamy automatycznie do gry, a przecież gdzieś tam z całą armią walczy jeszcze Davis. Dochodzi trójka z osobistych Lillarda i straty odrobione.

Tak gra przyszły mistrz

Zaczynamy kwartę numer cztery od klasycznej już zagrywki. Próba penetracji CJ, odrzut do Collinsa i ten się nie myli. 12 punktów na imponującej skuteczności, do tego wciąż niezła obrona, chociaż zbiorki dominuje wiadomo kto (a liczba ta to 15). Był Evan? Jest Napier. Najpierw cud w postaci odgwizdanego faulu z downtown (clear path to my nie dostaniemy nigdy - podobno jest gwiazdka w przepisach, aby gwizdać tylko przeciwko nam), później 3+1 i klasyczna dwójka. Poprawia CJ i chociaż taki wynik dzień wcześniej miało SAS prawie w tym samym momencie to wydaje się, iż na Blazers już nie ma teraz siły.

Mały zegarek i końcowy wielki problem

Z drugiej strony walczy jeszcze Durant, ale do gry wchodzi przecież Damian. Nie jest to jego wielki mecz (28 punktów to najwyraźniej mecz po prostu poprawny), ale dobijamy przeciwnika właśnie z tej oczywistej broni. Trójka, za chwilę druga, a między nimi w podobny sposób CJ. Po walentynkach także w nasz dzień faceta - GSW na kolanach. Zabawę kończą rezerwy a tam przecież jest jeszcze Pat.
Największy kłopot jednak przed nami. Tajemnicą poliszynela jest, iż management w RipCity zapatrzył się na nasze forum i podobno nie ma już confetti. Okazało się, iż amerykańska policja nie chciała pomóc na wzór polskiej i gazety wycinał Mayers. Dobre zajęcie jak na jego pensje.
2-0 z GSW zwiastuje emocje. Mamy pewność, mamy ławkę, mamy młodość i mamy tego wielkiego teraz Lillarda. Jak pomaga Evan oraz Napier to nawet Aminu może przejść obok meczu.
Niektórzy na imprezach pożegnalnych, niektórzy ze zmartwieniami, niektórzy po reformie oświaty jeżdżą od szkoły do szkoły. Ale słońce świeci, a Blazers grają chwilowo mistrzowską koszykówkę. I dlatego nigdy nie tankujemy - zawsze do przodu.

LUCERO

21 komentarzy:

  1. Anonimowy12:42

    Znowu pięknie zaczynamy dzień :) Czułem, że wygramy bo jesteśmy w wielkiej formie, ale przez moment miałem obawy jak Durant zaczął grzmocić. Bardzo pozytywnie zagrali Turner, Napier i Collins.

    ~Danio

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy13:50

    Brawo!!

    Karol PTB

    OdpowiedzUsuń
  3. pdxpl15:24

    Ed, koń, ktory zbiera, zeby juz sie w tej stylistyce utrzymac;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy22:35

    Pewnie chłopaki w szatni ugadali się na 50 wygranych i finał Konferencji, Lillard na MVP, takich Blazers lubie :)

    weteran

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy11:05

    Zapomniałem wspomnieć, że Collins nareszcie nabrał pewności siebie, do tego jeśli ktoś jeszcze nie zauważył to dodał już trochę mięśni, chociaż jeszcze by się przydało. Stotts trafił w 10-tkę z zestawieniem Eda z Collinsem i chyba jest to jak do tej pory jego najlepsza decyzja w tym sezonie.

    Ps. Cisza w komentarzach jakby Blazers robili run 9-0 kilka razy w sezonie :P

    weteran

    OdpowiedzUsuń
  6. Bez Currego, Iguodali etc i w b2b3w4. Wiesz że z przyprawą Curry smakowałoby lepiej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pdxpl13:16

      dlatego Stotts wyrównał szanśe i całą q4 grał bez podstawowego centra i pf chłopakiem, który legalnie nie moze sobie jeszcze piwa kupic;)

      Usuń
  7. I dobrze niech trenuje. Jego starszy kolega o imieniu Meyers piwka di konca zycia przed telewizorem w Oregonie bedzie miec az nadto😁

    OdpowiedzUsuń
  8. Zach będzie lepszy od Dirka >:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Konia z rzędem poproszę.zawsze należy typowac z czerwono bialo czarnym sercem,bo takie samo powinni mieć blazers na parkiecie.prosta zasada typowania meczy własnej drużyny (łódzki styl)

    OdpowiedzUsuń
  10. Behemot13:45

    Dziś Heat chyba bez Hassana. 10 z rzędu wyglądałoby pięknie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze bylo zobaczyc mecz z komentarzem GSW. Wtedy dobrze widac kto najbardziej stresuje oponentów. Panowie. Ed Davis i jego wyjątkowe umiejetnosci zbiorki w ataku i ponawiania akcji. Ten mecz wygralo to. I Napier jako prowadzący. Tych dwoch zadaniowcow wykonuje swoja robote perfekcyjnie i ich chcemy nadal widziec. Niech sie chowaja Harklessy Turnery i inne Leonardy i ich absurdalne kontrakty zapychajace salary cap. Olshey musi wykonac pracę myślową

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy16:03

      Leonardy to niech wypie..ja a nie sie chowaja.
      Gdzie moje 10mln USD na sezon!!!
      Ed to super gosc, i Zach tez. Czekam az Czerwony Nos da wiecej szans gry Calebowi - bo to moj czarny kon PlayOffow.

      Karol PTB

      Usuń
    2. pdxpl17:52

      A wiesz ze moe dostal te umowe po super roku kontraktowym, zebys nie przeklinal za dwa lata olsheya, ze sie nabral na jeden sezon eda i go przeplacil.

      Usuń
    3. Anonimowy18:44

      A po co przepłacać ? Mnie wystarczy jak Ed i Shabazz dostaną uczciwe propozycje.

      Milesiak

      Usuń
    4. pdxpl19:24

      Problem w tym ze "uczciwa propozycja" wg nas kibicow jest najczesciej dla zawodnikow nie do zaakceptowania

      Usuń
    5. Anonimowy19:35

      Na szczęście Oshley nie ma już możliwości żeby kogokolwiek przeplacić.

      Usuń
  12. Anonimowy17:18

    Tez czekam na Caleba szczeze to przed sezonem miałem wieksze oczekiwania co do niego.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ależ ten Nurkić był dziś gruby!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy09:46

    Fajnce cyferki Collinsa.
    I Brandon Rush na ławie ehehehehe

    Karol PTB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy Collinsie trzeba brać poprawkę, że jego rola w ataku jest jeszcze bardzo pomocnicza. W tankującym zespole, gdyby pograć na niego to kręciłby dopiero cyferki. Jaram się

      Usuń