6 kwietnia 2018

Jeśli istnieją wartościowe porażki


Dlaczego Mike D'Antoni mając zapewnione pierwsze miejsce gra nadal swoimi gwiazdami? Śrubowanie klubowych rekordów? MVP dla Hardena? Zachowanie rytmu meczowego? Może. W każdym razie dzisiaj przeciwko Blazers bez Moe Harklessa, Eda Davisa, no i przede wszystkim Damiana Lillarda, Chris Paul oraz  James Harden musieli zagrać po 30 minut, bijąc się o zwycięstwo do  ostatniej sekundy.

Kiedy przy stanie 8:5 dla Blazers Houston zdobyło kolejnych 13 punktów mecz zaczął przebiegać według spodziewanego przez fachowców scenariusza. Prowadzeni przez Chrisa Paula i Jamesa Hardena gospodarze grali swoje, punktując swobodnie z dystansu. Tylko w pierwszej kwarcie trafili 7 razy zza łuku. Duet liderów Rockets wykombinował do przerwy 35 punktów, choć wydawało się , że broniący ich na zmianę Turner, Aminu, a zwłaszcza Baldwin- robili to, co najmniej,  dobrze.


Blazers zdobywali punkty głównie dzięki Nurkiciowi, który niespodziewanie wygrywał starcie z Capelą. Do przerwy atak rzęził. McCollum-3/10, Napier-1/4 sypali żwir w ofensywny werk Stottsa. Najlepiej grał wspomniany Baldwin, który dwiema trójkami zapowiedział lepsze czasy dla Portland  Mimo wszystko szło ciężko, na jedno dobre posiadanie Blazers goście odpowiadali trzema.

Po zmianie stron RipCity spróbowało jakoś zejść z dwudziestodwupunktowej straty. Co prawda podwajany Nurkić przestał odgrywać większą rolę, ale do gry powrócił McCollum. Crossover, dwie trójki natchnęły pozostałych. Turner zrobił 6 punktów zza łuku, Swanigan 2+1. Connaughton w typowej dla siebie podniebnej podróży dobił czyjeś pudło. Role się odwróciły, teraz to Blazers trafiali, a Houston miało kryzys sygnowany 0/7 za trzy.

Kiedy drugiej minucie ostatniej kwarty Shabazz Napier udanie wykończył swój wjazd Houston miało zaledwie 10 punktów przewagi. Prze kolejne 180 sekund nie trafił nikt. W ciągu następnych 180 trafiali wyłącznie gospodarze. Portland zaliczyło ponad sześciominutową zapaść, którą na 4 minuty przed końcem przerwał skutecznym pull-upem Turner. Ale wówczas było już 94:77. Przedmeczowy scenariusz, zakładający zdecydowaną dominację Rox, wydawał się zrealizowany. Na ławce Houston relaks, na trybunach teksański festyn. Terry Stotts wpuścił rezerwowych Spotkanie wkraczało nieuchronnie w garbage-time.

Poczym... dostaliśmy krótki film, o tym jak pycha kroczy przed upadkiem. Baldwin w śmiałym drive'ie za 2 punkty, Connaughton z przechwytem i 2+1, ponownie Baldwin w skutecznym floatero-layupie. Rockets nie przestają pudłować. Grek, debiutant, Georgios Papagiannis dobija zepsutą trójkę Wade'a IV, a potem taranuje Taricka Blacka i Blazers wyjeżdżają z kontrą, którą kończy prawie za trzy Swanigan. W półtorej minuty Baldwin, Connaughton, Layman, Swanigan oraz Papagiannis obrócili grabage w crunch time. W Houston przerwali festyn. Na pomoc Hardenowi musiał wrócić Paul.

Po czasie dla D'Antoniego Broda nieoczekiwanie podaje do Greka, a Layman w chwilę potem fikuśnym fadeaway'em zmniejsza stratę do 4 punktów. Do końca niespełna minuta. W 10 sekund później ponownie Layman, tym razem do niebronionego kosza, po tym jak Connaughton ośmieszył Paula, kradnąc mu piłkę na rympał. Zszokowany Harden ślepnie na linii. Pat gna przez cały Teksas i kończy bardzo dobrze. Remis! Houston wyglądało strasznie.




Ale miało CP3, który w 5 sekund wykorzystał piłkę meczową. McCollum dostał jeszcze 0.8sek na powtórzenie najważniejszego rzutu w historii starć Portland-Houston...Nic dwa razy się nie zdarza.

Porażka, ale ta z piękniejszych, bardziej wartościowych, budujących morale zespołu. Głębokie rezerwy, w zestawieniu Baldwin, Connaughton, Layman, Swanigan, Papagiannis, po raz pierwszy razem na parkiecie, zmusiły Houston do krańcowego wysiłku, oddając wgraną dopiero w ostatniej akcji.

Wade Baldwin IV w swojej piątej grze dla RipCity zagrał rewelacyjnie. Był najlepszy. 14 punktów z 10 prób, ale przed wszystkim kapitalna robota w obronie na CP3 i Hardenie. Two-way gracz pełną gębą. Trzy ostatnie spotkanie sezonu powinny dać odpowiedź czy był to flesz formy/talentu, czy może jednak Stotts odkrył alternatywę dla nieregularnego Napiera. 

Wyróżnienia dla hustle-szybowca Connaughtona, Swanigana oraz Greka.Nie byłoby crunch bez  5 punktów i 2 przechwytów Pata. Caleb Sawnigan miał momenty zagubienia, wyjaśniające dlaczego Stotts nie lubił go w tym roku, ale też takie, które dają nadzieję, że w przyszłym sezonie może być zupełnie odwrotnie. Biggie ma rzut, on naprawdę trafia z dystansu. W Indianie każdy to powie. Wreszcie absolutny debiutant- Georgios Papagiannis. W dwie minuty 2 punkty, 2 przechwyty i +15. Kto tak konkretnie zaczynał w Portland? Meyers Leonard za chwilę będzie białym centrem Blazers nr 4.­

Choć wymiernie mecz ze stratami, przegrana 2 punktami, 31. w sezonie, ciągle niepewne 3 miejsce, to w wymiarze psychologicznym- to, co dzisiaj zdarzyło się w Houston, może mieć większe znaczenie niż niejedno zwycięstwo. Pozostają trzy szanse na zapewnienie przewagi parkietu w playoffs. Należy wygrać  raz. Pierwsza piłka meczowa w niedzielę w San Antonio. Damian Lillard powiedział , że zagra. Ale, kto by nie chciał grać w tak fajnej drużynie?

3 komentarze:

  1. Anonimowy22:05

    Boldwin kozak, powinien strzelić w pysk Brodę. Wbrew pozorom ciekawy i budujący mecz, czuję że to dobry zwiastun play-offów.

    ~Danio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot07:58

      Te jego wejścia przypominają trochę Roy'a.

      Usuń
  2. TrailBlazers Is YetToCome

    OdpowiedzUsuń