SZOK. Jedynie tak można podsumować dotychczasowy przebieg pierwszorundowej rywalizacji z Pelikanami.
Faworyt, w zgodnej opinii większości ekspertów, przy okazji: szacunek dla naszego gościa – Rafała Kamieńskiego, który jako jedyny dostrzegł to, co dzisiaj widzą już wszyscy, przegrywa. I to przegrywa z kretesem. Blazers są rozbici psychicznie i fizycznie. Wyglądają jakby już mieli nie wrócić do Portland. Holiday jest w stanie ich wysłać na wakacje prosto z Nowego Orleanu.
Faworyt, w zgodnej opinii większości ekspertów, przy okazji: szacunek dla naszego gościa – Rafała Kamieńskiego, który jako jedyny dostrzegł to, co dzisiaj widzą już wszyscy, przegrywa. I to przegrywa z kretesem. Blazers są rozbici psychicznie i fizycznie. Wyglądają jakby już mieli nie wrócić do Portland. Holiday jest w stanie ich wysłać na wakacje prosto z Nowego Orleanu.
Bilans po dwóch meczach to problem podstawowy. Blazers żeby wygrać serię, a porażka oznaczałaby że wszystkie osiągnięcia z sezonu zasadniczego – z trzynastozwycięstwową serią, upokarzaniem OKC i GSW można wyrzucić do kosza, muszą wygrywać w Nowym Orleanie. Dwukrotnie. Realne? Mniej więcej tak jak tydzień temu prawdopodobieństwo dwukrotnej wygranej Pelikanów w Portland.
Problem kluczowy to Damian Lillard. Na skuteczności poniżej 40%, ospały, zagubiony, nieobecny w końcówkach. Pierwszy faul wymusił w połowie trzeciej kwarty, pierwszą i jedyną trójkę trafił w połowie czwartej. Jak ktoś widział jego dynamiczne wejście pod kosz to powinien czym prędzej udać się do okulisty. Można by to tłumaczyć znakomitą obroną Pelikanów. Ale znamy Lillarda i wiemy że problem jest głębszy. Jego po prostu, jak na razie, w tej serii NIE MA.
Zapewne nie ma go z powodu kolejnego problemu, jakim jest stan fizyczny zespołu. Tą relację powinien pisać lekarz drużyny, który wie o wiele więcej. Blazers wyglądają na kompletnie wyeksploatowanych. Gestem, który powinien być obrazkiem do tego meczu jest łapanie się za kostkę. Co prawda wrócił, i to w wielkim stylu, Moe, ale było widać że momenty aktywności przeplata przestojami. W trzeciej kwarcie wypadł Nurkić – i w jego wypadku też to wyglądało słabo. Kostka? Odnośnie Turnera to lepiej mieć nadzieję że jest kontuzjowany, bo jeżeli nie – to jego pobyt w Portland tą serią należy uznać jako katastrofę rodem z wpakowania się ciężarówki w basen. Napier? Ktoś coś wie? Może to i pech z tymi kontuzjami, a może zbytnie eksploatowanie śrubowaniem bilansu w sezonie zasadniczym, który teraz zdaje się jak psu na budę – już lepiej było przegrać pierwsze dwa mecze na wyjeździe. W każdym razie wygląda to źle.
Najpoważniejszym problemem Blazers w tej serii jest jednak … New Orleans Pelicans. Grają dobrze, mądrze, reagują na sytuację boiskową, wyprowadzają rywala z równowagi. Ciężko mi to napisać, bo nie zdarzyło mi się w blisko trzydziestoletniej karierze kibica PTB, by gra rywala, który daje nam solidnego łupnia, mi się podobała. Ale tak jest. Widać – starość.
Drugi mecz miał zupełnie inny przebieg, zresztą już po wyniku widać, że większe znaczenie miała skuteczność w ataku. Lepiej zaczęli goście, ale Blazers szybko zareagowali, żeby nie dopuścić do sytuacji z pierwszego meczu. Ocięcie od rzutów Rain Bros wymusiło inne rozwiązania. I takie się znalazły. Z początku większość piłek dogrywano do Nurkicia, który dosyć łagodnie był traktowany przez martwiącego się faulami Davisa. Nie zawsze trafiał, ale nawet jak nie trafiał – to walczył na desce i kilka punktów z tego uciułał. Do tego kilka indywidualnych akcji Cj-a. Po pojawieniu się na parkiecie rekonwalescenta Harklessa na tablicy świetlnej nawet zmienił się na chwilę prowadzący.
Najlepsze chwile Blazers przeżywali, w jedynej wygranej w tym meczu kwarcie – drugiej. Stotts, który cały sezon zaczynał tą fazę gry Cj-em, tym razem zostawił Lillarda. To było dobre posuniecie, bo obawiający się brania ciężaru gry na siebie Damian szukał rozwiązań kombinacyjnych i uaktywnił pokłady talentu w rezerwach. Ed Davis jako pierwszy człowiek na Globie na kilka minut zatrzymał swojego imiennika (nazwiskownika?) z drugiej strony parkietu. Sam też dwa razy pokazał, że potrafi załadować piłkę do kosza. Szukał pozycji Collins i trafiał. W grze kombinacyjnej świetnie czuje się również Connaughton. Najsilniejszy cios jednak wyprowadził Aminu, który jak gdyby to robił przez cały sezon – trafiał trójki. W zasadzie w tym momencie można było porzucić wszelkie nadzieje, albo śmiało stawiać i buków na wygraną NOP, jak Aminu ratuje nam skórę – katastrofa jest nieunikniona.
Najlepsze chwile Blazers przeżywali, w jedynej wygranej w tym meczu kwarcie – drugiej. Stotts, który cały sezon zaczynał tą fazę gry Cj-em, tym razem zostawił Lillarda. To było dobre posuniecie, bo obawiający się brania ciężaru gry na siebie Damian szukał rozwiązań kombinacyjnych i uaktywnił pokłady talentu w rezerwach. Ed Davis jako pierwszy człowiek na Globie na kilka minut zatrzymał swojego imiennika (nazwiskownika?) z drugiej strony parkietu. Sam też dwa razy pokazał, że potrafi załadować piłkę do kosza. Szukał pozycji Collins i trafiał. W grze kombinacyjnej świetnie czuje się również Connaughton. Najsilniejszy cios jednak wyprowadził Aminu, który jak gdyby to robił przez cały sezon – trafiał trójki. W zasadzie w tym momencie można było porzucić wszelkie nadzieje, albo śmiało stawiać i buków na wygraną NOP, jak Aminu ratuje nam skórę – katastrofa jest nieunikniona.
Takowa nadeszła w trzeciej odsłonie. Pelikanki pogadały (pogruchały?) sobie w szatni i wzmocniły obronę. Anthony Davis zaczął swoje loty nad koszem, korzystając z wolnej przestrzeni powietrznej (jedna akcja na bank trafi do topu miesiąca). Błyskawicznie kilkupunktowego przewaga Blazers przeszła do historii, a goście coraz wyraźniej sygnalizowali, że ze stanu Oregon wywiozą dwa zwycięstwa. Znowu trzeba było odrabiać ponad 10 punktów. Zabierają się za to ... Pat i Zach. No właśnie. Na szczęście przestój (odpoczynek?) mają goście. Jedyny w tym meczu przebłysk geniuszu Lillarda – trzy plus jeden. I remis. I tyle było taryfy ulgowej. Pelicans zaczęli grać wyćwiczone, rozrysowane akcje – obrona Blazers była bezradna. Na kłopoty Moe. Jego trójka wyprowadza Portland na ostatnie prowadzenie w tym meczu. Jest setka – już wiele więcej nie będzie. Orlean odpowiada trzema trójkami: Mirotić, Holiday i Rondo. Rozsądniejsi kibice z Moda Center już szukają swoich samochodów na parkingu, masochiści mają wątpliwą przyjemność obserwować kompromitującą zbiórkę po dwóch nieudanych osobistych E'Twaun Moore’a. Nad pozostałymi wyczynach przez ostatnie trzy minuty lepiej spuścić zasłonę milczenia.
Wszyscy, którzy jednomyślnie stawiali na Portland w tej serii, teraz pewnie rozważają czy uda się wrócić w tej rywalizacji do stanu Oregon. To jest koszykówka. To jest NBA. Nie takie rzeczy się zdarzały. Ale warunek jest jeden – w zespole TrailBlazers musi zagrać Damian Lillard, a nie jego cień.
Oczywiście mamy prawo oczekiwać od Lillarda dużo więcej, ale do pełnej krytyki jego gry podszedłbym jednak z pewną rezerwą. Gość naprawdę dostaje niezły wycisk od Holidaya i spółki. Podwajany, potrajany i okej, mógłby często z tych sytuacji wychodzić lepiej rozegraniem, ale trzeba przyznać, że to nie jest seria, w której miał on prawo grać pierwsze skrzypce.
OdpowiedzUsuńFaktem, który może go jeszcze niejako bronić jest, bądź co bądź, dość niefortunna dla nas, kibiców, pora przyjścia na świat jego syna. Z pewnością wpłynęło to na ogólne funkcjonowanie Dame'a i zapewne liczne myśli o nieprzespanych nocach oddziałują na koncentrację w kluczowych momentach.
Co by jednak całkowicie go nie tłumaczyć, jest to jednak All-Star, który w meczach takich jak ten mimo wszystko nie ma prawa zawodzić i znikać na długie momenty, bo właśnie te momenty decydują później o tym, w jakim gronie będziemy go wymieniać - top10 ligi czy niespełniony talent.
już bez żartów z tym dzieckiem
UsuńLillard jest milionerem i nie mieszka w małej kawalerce z żoną i dzieckiem - z tymi nieprzespanymi nocami to gruba przesada
I pewnie ma tuzin opiekunek i guwernantek. Nie róbmy z dorosłego gościa zarabiającego grubo ponad 20 mln Dolców dzieciaka.
UsuńMFA
Dla mnie żaden szok. Mecze miały być wyrównane i są, tyle że na koniec wygrywają Pels. Lillard rzeczywiście nie swój, nie tylko przez Holiday'a, nie trafia też czystych rzutów. Czy to kostka, czy nieprzespane noce, czy cokolwiek innego nie ma znaczenia. Duże minuty jego i CJ'a w RS na pewno nie pomagają, ale Pels mieli tak samo, więc to żadne wytłumaczenie. Trzeba walczyć dalej, jak się Lillard nie obudzi to może być miotełka.
OdpowiedzUsuńNo jest jeszcze jedna rzecz, przez ktora zostalem zwyzywany i prawie porownany do kibica Houston Rockets...a mianowicie przewidywalny, sredni, trener.
OdpowiedzUsuńKarol PTB
Kibice Houston Rockets gratulują zaangażowania i waleczności ich zawodników kibicom Blazers;)
UsuńP.S.
Znam fajne łowisko na Mazurach i chętnie się nim podzielę. Dawajcie znać!
Pozdro!!!
Fan Rockets
W 2014 na Majowke sie tam planowalem wybrac, ale sie nie udalo :(
UsuńKarol PTB
Lillard ma przesrane w tej serii i będzie miał do końca jej trwania. To było wiadomo od samego początku. Jaki jest sens by przebywał na boisku 40 minut? Nie znajduję sensowego wytłumaczenia. Tym bardziej, że Napier pierdzi w ławkę. Mo musi wrócić do normalnej sprawdzonej rotacji i startować w S5 bo przy małych minutach Nurkicia i psach gończych na Lillardzie i CJu jest wyjątkowo potrzebny w głównej roli.
OdpowiedzUsuńKolejny mecz może okazać się zupełnie innym widowiskiem jeśli wyjdziemy piątką Lillard-CJ-Mo-Chief-Nurkić
Nurkic down?
OdpowiedzUsuńNo to Janusze pakują już wędki na majówkę...
Swoja drogą to co sędziowie odgwizdywali na Davisie to masakra...niektóre z tych decyzji były w kluczowych momentach i mogły zmienić wynik.
OdpowiedzUsuńJakby sie to nie skonczylo (a wiadomo jak sie skonczy) to wnioski na przyszlosc sa dosyc jasne÷ trzeba pozbyc sie za wszelka cene nawet przyszlych pickow kontraktow Leonarda i Turnera. To nam rozwala caly roster. Co do Harklessa wstrzymajmy sie aczkolwiek caly sezon byl nieobecny. Nurkic nie zasljguje ns maxa pytanie na co bo chyba niezbyt wiele. Collins i Caleb niech sie rozwijaja. Pytanie powazne do GM-a czy to ma sens opierac druzyne nadal o 0 i 3 skoro zaden z nich nie broni i przy silnej obronie obwodu przeciwnika tej druzyny juz nie ma
OdpowiedzUsuńTo pytanie pojawia się i wraca jak bumerang. Zalezy kogo udaloby się pozyskać za ktoregos z nich
UsuńMFA
Szkoda, że nie zawalczyli o Mirotica jak była okazja. Teraz to się mści.
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że jak 2 lata temu pisałem, że brałbym Oladipo za CJa to zostałem uznany za kosmitę.
OdpowiedzUsuńJack
Nurk jest naprawde zbyteczny jest malo mobilny Ed i Zach w 1 piatce lepiej by wygladali no i jeszcze Mo za tragedie Turnera teraz trzeba wszystko na 1 karte postawic teraz albo nigdy Dame na wyjazdach bedzie wyspany wiec powinno byc lepiej
OdpowiedzUsuńhttps://www.reddit.com/r/nba/comments/8d6r1x/serious_dames_struggles_have_very_little_to_do/ jak sadzicie ??
OdpowiedzUsuń