12 grudnia 2018

A może by tak zatankować?

BLAZERS (15-12) @ ROCKETS (12-14) 104:111

Porażka z przedostatnią, nic to - że to Houston, drużyną Konferencji, w dodatku jakby mało zdeterminowaną odrabianiem strat z początku sezonu, spadek na 8 miejsce w tabeli - w kontekście trudnego terminarza, każe głośno postawić pytanie o sens tak nadmiernego eksploatowania składu.
Liderzy Blazers przebywali na parkiecie po 39 minut. Nie trzeba być Kasandrą, aby na podstawie rachunku prawdopodobieństwa obawiać się nieszczęśliwych zdarzeń. Jeżeli drużyna z Portland w pełnym składzie zaczyna zawodzić, to co będzie jak ktoś z tej układanki odpadnie w wyniku kontuzji?
Team Stottsa zaczął mecz w Houston ... bardzo dobrze. Szukanie pozycji, skuteczność, aktywność w zbiórkach - także na atakowanej tablicy.
Kibice Rakiet, jak przypadkowo to czytają, mogą się w tym momencie uśmiechnąć pod nosem, bo ten obraz to bardziej efekt ślamazarnego poruszania się obrońców zespołu - największego rozczarowania obecnego sezonu. Dla nas jednak ważniejsze było to pół szklanki pełne, bo PTB wypracowali 15-punktową przewagę. W tym momencie nawet najwięksi optymiści w hali Toyota Center nie przypuszczali, że w połowie czwartej kwarty odwróci się to na 17 punktów w drugą stronę. W tym dobrym okresie meczu serca kibicom ze stanu Oregon zadrżały raz - podczas zbiórki, gdy Lillard poturbował sobie ramię. Ewentualna kontuzja lidera rozwiązałaby pytanie tej relacji z try miga. 
Tragedia była jednak nieunikniona, a jej czas przewidywalny niczym u Eurypidesa. Rozpoczęło się gdy na parkiecie zjawili się zmiennicy. Zach Collins swój akces do meczu zgłosił tradycyjnym faulem, krokami i niecelnymi rzutami. Stotts zareagował natychmiast cofając na ławkę ... Laymana i Stauskasa, którzy nawet nie powąchali piłki. Wskaźnik udziału białych graczy spadł, ale drużyna dalej grała na Zacha schowanego ze strachu za "Rakietkami". To zaowocowało dwoma prostymi stratami Turnera i, wprowadzonego na cito, McColluma. Collins zaczął trafiać dopiero, gdy wynik oscylował już koło remisu.
Gdy wrócił podstawowy skład, to już nie udawało się budować przewagi punktowej. Houston zaczęło pomijać swoich gwiazdorów, przeniosło ciężar gry pod kosz.
Nurkić radził sobie przyzwoicie, ale łapał faule. Lillard twardo leczył kompleksy nabyte w tak wielu rywalizacjach z CP3.
Ten jednak i tak wykręcił pierwsze w swojej karierze triple-double.
CJ w swoim stylu potańcował, ale za wrażenie artystyczne jakoś punktów nie dostajemy. Co prawda po meczu nam jeden doliczyli, może to za tę akcję:
Gdy w perspektywie wejścia rezerwowych wynik wciąż oscylował wokół remisu optymiści z Oregonu mogli spokojnie wyłączać transmisję. I tak też się stało. Szybkie 13:0 na przełomie kwart to nic zaskakującego. Stotts zreflektował się i wycofał na resztę meczu Collinsa - nieobecnego duchem, ciałem i koncentracją.
Leonard jednak kontynuował "dzieło" swojego kolegi. Na 10 minut przed końcem nastąpił więc powrót do podstawowego składu. To już na wiele się nie zdało. Toyota Center po raz w pierwszy w tym sezonie odleciała z rakietowym zapłonem gdy zrobiło się wspomniane plus 17.
Stotts swoim zwyczajem meczu nie poddał - dalej trzymał pierwszopiatkowiczów. Poniekąd miał nosa, bo nadzieja jeszcze się zatliła. A to dzięki liderom. Liderom ... Houston. Harden i CP3 zrobili dużo aby końcowy wynik przekręcił się w drugą stronę. To był najsmutniejszy moment tego sezonu: rywal robił wszystko żeby nie wygrać, Portland stawało na głowie żeby odrobić straty. A i jednym i drugim się nie udało. Ale jak nawet liderzy PTB ze strachu pudłowali osobiste ... A gospodarzom udawało się momentami pomijać "dywersantów":
Jutro mecz w Memphis. Cóż wymyśli sztab trenerski TPB? Może by tak zrezygnować zupełnie z rezerwowych, którzy rzucili dzisiaj pechowe 13 punktów (ciekawostka - ani razu nie stawali na linii rzutów osobistych)? Lillard i spółka jak dają rady po 39 minut to i po 48 dadzą ...

14 komentarzy:

  1. Przyznam, że nie zamierzałem oglądać tego meczu, gdyż byłem pewien, że Blazers to wtopią bo Stotts nawali w portki jeszcze przed meczem.
    Tradycyjnie załamanie przychodzi w momencie zmian składu - koniec I i III kwarty. Obejrzałem sobie mecz od końcówki III kw. i jest tam wszystko o czym już pisałem wcześniej. Na boisku Turner, Lillard i McCollum. Oczywiście Stotts bał się zdjąć liderów z boiska więc ci latają z językami po pas za jakimiś Housami juniorami i Greenami. Turner służy w najlepszym wypadku do przeprowadzenia piłki przez połowę. Potem Lillard z CJem koncertowo, tracą piłkę, dają się zablokować albo co najlepsze oddają Turnerowi na obwód. Pod koniec III kwarty CJ schodzi, zostaje Lillard i jego hero game. Z +3 robi się -3. Na IV kwartę wychodzi CJ i jego hero game. Z -3 robi się -10. Zero rozegrania, ruchu piłki, żadnego wypracowanego schematu. Klepanie w miejscu i wjazd pod kosz zmęczonego kurdupla. Wyłączyłem bo przy -10 i zmęczonych Lillardzie i CJu nie było najmniejszych szans na odwrócenie losów meczu. Przecież gdyby Stotts zdjął obu przy stanie +3 to te Stauskasy i Laymany nie stracili by więcej niż to co stracili liderzy a przynajmniej mogliby odpocząć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałem cały mecz i pierwsze co się rzuca w oczy to, że Stotts kompletnie zatracił się w swojej roli i już nie panuje nad tą drużyną. Takiego chaosu w Blazers nie widziałem chyba jeszcze nigdy przedtem. Gdy już się wydawało na początku sezonu, że w końcu trybiki zaczynają funkcjonować, a więc obrona, podania i ławka, nagle wszystko się załamało. Pytanie, co się stało, że Blazers wrócili na stare tory, a więc znowu praktycznie zero obrony, hero ball, Turner jak piąte koło u wozu, kompletny brak wsparcia ze strony ławki, a teraz jeszcze CJ bez zaangażowania. W tym monecie to wygląda tak jakby Blazers mieli rozdwojenie jaźni. Można się doszukiwać wielu czynników, ale obecnie to trener jest największą słabością tej drużyny. Zdaje sobie sprawę, że w Blazers brakuje talentu, ale to nie możliwe aby nie móc stworzyć ekipy, w której o losach meczu nie decyduje ciągle jeden lub dwóch graczy z pierwszej piątki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właściwie to 6 miejsce od końca jest w zasięgu. A po zmianach to już 9% szansy na nr 1 w drafcie. To i tak większa niż szansa na to, że Blazers przejdą I rundę. A przy okazji duża szansa na to, że Stotts wyleci.


    OdpowiedzUsuń
  4. pgdame19:25

    Przy tak mocnym zachodzie, walka o wysoki pick draftu może być bardzo latwa i przyjemna, oprócz tego wynik na koniec sezonu może przynieść zmianę trenera i jakieś odświeżenie w składzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Widze ze ostatnio lucero, behemoth, ogien czy pdx coraz mniej udzielaja sie w komentarzach, chyba opuscil ich wieczny optymizm :) Chlopaki nie martwcie sie, Stotts jeszcze dlugo nie odejdzie, a Blazers beda latami tkwic w przecietnosci ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I mam nadzieję, że Lillard zostawi tą swoją lojalność na boku i przynajmniej pomyśli o LA, chociaż James'a bym wolał widzieć z "Panem Brewką"lub Klay'em. Oglądam, obok Jazz, od kilku lat regularnie PTB, kibicuje, ogólnie życzę im dobrze, bo miasto też ładne, jednak ktoś musi tam tupnąć nóżką. Tak jak pisze Jack Jack, po zmianie piątki jest pewne, że będą jakieś 10 pkt w tą złą stronę. Patrząc na ławkę, to chyba główny czynnik tego marazmu z sezonu na sezon, gdzie dajmy na to, Toronto gdzie ta ławka się grzeje do grania. Chciałbym tam zobaczyć Julius'a Randle. Nie znam tego tradu z LA, ale jakim cudem NOP go mają, a nie PTB ?? 19pkt, 9zb, efektywność 22,55. W każdej z tej statystyk jest #1 wśród graczy rezerwowych. Pozdrawiam

      Usuń
  6. pdxpl20:10

    trudno komentować własne teksty. ale jesli o mnie chodzi to raczej miotałem się w opiniach, co wystawia mi jeszcze gorsze swiadectwo niz tym , którzy trzymali się jednego kursu. natomiast uczucie, ktore oddaje najlepiej moj stosunek do tych Blazers to znużenie, co podkreslalem z uporem w ostatnim podcascie. na pewno nie jestem zwolennikiem teorii, ze wystarczy zwolnić trenera i przyjdzie nowa miotła i wszystko bedzie pieknie ( patrz. chicago bulls, detroit pistons). nadal twierdze, że z tym materialem ludzkim nikt nie zrobi duzo wiecej. w dallas tez mieli dosć carlisle'a. dostał lepszy materiał ludzki: jordana, doncicia i znow jest bogiem. Co nie znaczy, że bronię maniakalnie stottsa. 7 lat to wystarczjąco duzo i zmiana byłaby uzasadniona. Ale chciałbym mieć pewność , że zatrudnimy kogoś lepszego. Tylko nie mam pojecia kim miałby byc ten zbawca. budenholzera zgarnęłi bucks...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sluchalem podcasta i caly czas wydawalo mi ze ten bardziej optymistyczny glos to Ty :P To rzeczywiscie sytuacja jest powazna xD Ja osobiscie uwazam, ze zmiana trenera tez pewnie niewiele zmieni, ale jednak latwiej sprobowac z kolejnym szkoleniowcem i upewnic sie co do tezy ze Blazers sa conajwyzej sredni. Pdx napisz od czego Ty bys zaczal i co bys zrobil zeby ustawic Blazers na dobre tory. Nie mowie juz o jakis nierealnych wymianach czy zbawcy w miejsce Stottsa. Gdybys mial mozliwosc decydowania o wszystkim jakie bylyby twoje kolejne kroki. Czy w takiej sytuacji warto zaczac tankowac, a moze jest cos co mozna jeszcze teraz zmienic i to by postawilo Blazers w nowym swietle.

      Usuń
  7. Jako ze zostałem wywołany do tablicy to
    1) Wychowałem się na piłce nożnej z punktu widzenia fanatyka. Radości było tam o wiele mniej niż porażek, od ekstraklasy do piątej ligii z jeżdżeniem po wioskach, których nie było na mapie. Najważniejsze było jednak włożyć sobie szaliczek, postać pod lasem czy za siatką gdzie mało było widać i spędzić ten czas na kibicowaniu swojej drużynie. Czasami było wesoło czasami kijowo, oglądało się piłkę niezłą jak i kichę trwającą po 90 minut. Można było się denerwować na trenera i zawodników, ale i tak idea była najważniejsza. Więc za przeproszeniem w dupie mam te narzekania ciągłe i przejmowanie się każdą fazą sezonu. Dla mnie Blazers to barwy czarno czerwone, RipCity, organizacja i niechęć do innych drużyn mniejsza lub większa. W piłce czasami się zdarzyło awansować, w Blazers było też kilka pięknych momentów niezależnie czy to było przejście Houston, walka z GSW czy rzuty dające wygraną i bilans 30-50
    2) Pomimo, iż koszykówkę znam średnio to jakoś układ NBA wydaje mi się dosyć czytelny. Wiem, ze każdy by chciał mistrza tyle że jest to myślenie smiesznie życzeniowe. Mogę się założyć, iż nikt z tych tankujących po kilka lat drużyn nie zobaczy miśka przez kolejne 15 lat. Łącznie z tą wielką Philadelphią. U nas natomiast to myślenie jest takie- rozwalmy wszystko i będzie za 4 lata cudownie. Nie nie będzie. Rozumiem ze PDXPL chciałby sobie popatrzeć na Trenta ale po wtopach a’la Pheonix ta fascynacja szybko by się skończyła. Od tego jest liga letnia, gdzie Trent grał zresztą zajebiście. Gdzieś zachwyty nad naszym Biggim także zelżały a przecież było ciągłe wołanie, aby był w pierwszej piątce.
    3) Z racji zawodu irytuje mnie także pisanie wszystkiego po fakcie. Obejrzeć mecz i napisać bo by się zmieniło jest stosunkowo proste. Tak samo kupić coś i sprzedaż z zyskiem jak już znamy teraźniejszość. Trochę trudniej jest zarządzać przyszłością. Rozumiem, iż sowicie opłacany sztab po prostu jest ślepy i głubszy od forum tutejszego. Zresztą wystarczy spojrzeć na forum e-nba . Według tamtejszego gremium każda drużyna gra do dupy i w każdej potrzebna jest zmiana trenera i połowy składu. Standard
    4) Czekam sobie spokojnie na mecz w Memphis i pewnie obejrzę bez biadolenia na żywo bo po prostu to lubie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sadze aby kto kolwiek myslal teraz o mistrzostwie, ani tez przez kolejne lata. Zgaduje ze po prostu wiekszosc ma dosyc patrzenia rok w rok na ten sam nieskuteczny schemat i braki talentow. Ja osobiscie tez bym wolal zobaczyc na co stac nasze nowe nabytki Baldwina, Simonsa i Trenta. W tej sytuacji dalbym tez pograc wiecej Swaniganowi. Pewnie przez to nie wejdziemy do PO ale za to bedzie szansa wyrwac wysoki pick i moze w koncu trafimy na game changera. Takze znowu zrobi sie ciekawiej dla kibicow i bedzie o czym pisac.

      Usuń
  8. Nie mam co biadolić.Raz się wygrywa raz przegrywa (Stejlau).Zwłaszcza dotyczy to średniaków,za których zawsze uchodzilismy, zwłaszcza wśród wlsanych kibiców.Tym bardziej nie rozumiem tego dramatycznego tonu.Przecież wszystko się toczy zgodnie z przewidywaniami? "Wejdziemy do play-offs i dostaniemy w pierwszej rundzie".Więc w górę serca i cieszmy sie póki co z każdego gwizdka na naszą korzyść,bo ostatnio to nawet nasze czyste bloki są gwizdane jako goalattending... chamówa na maxa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Skoro widziałeś ostatni mecz z Memphis, to już wiesz, że nie ma mowy o żadnym PO. Poza tym później sędziowie się zrehabilitowali za ten błąd i odgwizdali niesłuszny goaltending na naszą korzyść.

      Usuń
    3. pdxpl21:53

      a moze by tak CJ za Whiteside'a? Zach ma 2 lata na dorośnięcie za plecami Hassana, zbędnego Nurkicia wymieniamy na jakiegos skrzydłowego

      Usuń