26 grudnia 2018

Rudy Christmas

BLAZERS (19-15) @ JAZZ (17-18) 96:117

30-punktowa porażka sprzed kilku dni z Utah Jazz w Moda Center nie była dziełem przypadku. Również we własnej hali Jazzmani, wciąż daleko w tabeli za Blazers, zdominowali zespół z Portland, który jeżeli czymś się wyróżnił, to regularnością w zdobyczach punktowych w poszczególnych kwartach - ograniczając się do zakresu 23-26 "oczek".
To efekt, z jednej strony ubogich tego dnia atutów ofensywnych, z drugiej konsekwentnej defensywy rywala. Rudy Gobert to z pewnością kandydat na obrońcę roku: 7 bloków w jednym meczu może zniechęcić każdego. Nurkić dzisiaj sobie zupełnie nie pograł, punktując dopiero gdy losy meczu były już przesądzone. Wynik meczu był otwarty do momentu gdy Utah zaczęli trafiać z dystansu. Pod koniec pierwszej połowy odskoczyli i już kontrolowali wynik. Jeżeli ktoś z teamu Portland próbował im zagrozić to rezerwowi: aktywny Turner, trzypunktowy Curry i skuteczny pod koszem Collins. Bez wsparcia liderów to jednak łabędzi śpiew ptaków z ujścia rzeki Willamette. Lillard starał się jak mógł, ale to nie był jego mecz i nawet w tradycyjnej trzeciej kwarcie nie błysnął. CJ i Aminu potraktowali wypad do Utah jako przerywnik świąteczny. Harklessowi "pary" starczyło na kilka energetycznych akcji, a potem zaniknął w przeciętności i prostych stratach. A Nurkić odbierał lekcję koszykówki od bardziej utalentowanego środkowego.
Tylko Stotts stawał na głowie aby coś zmienić. Jego najnowszy pomysł to "dozowanie" rotacji. Najpierw wpuszcza Turnera Po chwili dopiero wymienia wysokich na Collinsa i Leonarda, którzy grają w takim ustawieniu jakby pozycja środkowego odeszła do lamusa, co byłoby prawdą, ale nie w konfrontacji z drużyną mającą w składzie takiego Goberta. Następnie dokłada Setha Curry - najjaśniejszy ostatnio punkt w zespole. A na końcu gasnącego z każdym meczem Stauskasa. I oczywiście Trener wierzy w cud do samego końca. Nawet -20 go nie przekonuje. Zainteresowani talentem Baldwinów Czwartych raczej nie będą mieli wielu okazji do zaspokojenia ciekawości.

Przed Blazers teraz dwumecz z GSW. Żeby utrzymać miejsce w ósemce na koniec roku trzeba przynajmniej raz wygrać, co przy obecnej dyspozycji wygląda na mission impossible.

7 komentarzy:

  1. Stotts mógłby zacząć sprawdzać czy Trent i Simmons to tylko fillery, czy też warto ich karmić

    OdpowiedzUsuń
  2. PrzemoW13:22

    Cj tez gaśnie... myślałem ze nigdy tego nie napiszę ale zaczynam być zwolennikiem jego transferu... tak jak ktoś napisał...zostawić tylko Lillarda , reszta , dosłownie wszyscy powinni byc dostepni do wymian. Z tej mąki chleba juz nie bedzie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy14:45

      Co roku pojawia się ten pomysł. Niestety wszyscy sciagaja swoich kumpli i tworza klany. Pytanie czy ktoś az tak lubi Lillarda i chce z nim tworzyć

      MFA

      Usuń
  3. Anonimowy21:09

    Ja chce tylko wytransferować Stottsa, i nikogo wiecej. Serio...Nawet Myers niech już zostanie.Może pod innym trenerem w końcu wystrzeli :-)

    Karol PTB

    OdpowiedzUsuń
  4. PrzemoW22:27

    Patrząc na to co widać to Stotts juz nie pomorze... szanuje alenjuz nie wierze...

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy09:58

    Mnie interesuje bardziej co będzie z Blazers. Jedna z firm Allena jest teraz właścicielem klubu. I co teraz? Czy prezes tej firmy interesuje się klubem czy klub dla niego jest raczej jak wrzod na tyłku? Ciekawi mnie jakie są plany wobec klubu. Już trochę minęło od śmierci Allena i zastanawiam się co dalej z Blazers?

    Poskus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj o bieżącej sytuacji
      https://pamplinmedia.com/pt/12-sports/415332-316637-mcgowan-helps-vulcan-stay-the-course
      Siostra Allena jody raczej nie pali się do sprzedaży klubu. Mamy status Quo. Wlascielem Blazers jest Vulcan, a tam pierwsze skrzypce gra Bert Kolde, zastępca i najblizszy współpracownik Allena.

      Usuń