9 grudnia 2018

Skuteczni w najważniejszym momencie

TIMBERWOLVES (13-13) @ BLAZERS (15-11) 105:113


W dniu, w którym swoje mecze przegrali Nuggets, Grizzlies oraz Clippers, czyli rewelacje początku sezonu na  zachodzie, zwycięstwo Blazers nad Wolves musi cieszyć podwójnie. Po długiej serii porażek, w końcu wygrana z poważnym rywalem ( Suns w  aktualnej postaci  tylko formalnie  przynależą do  NBA), w konferencji, gdzie będzie się liczyć najpewniej każdy mecz. Nie było łatwo, ale tym razem liderzy nie zawiedli.

Jeszcze na 4 minuty przed końcem goście prowadzili 6 punktami, ale wówczas do akcji wkroczyli Rain Bros. Najpierw Lillard  z całą watahą na plecach dostał się pod kosz i załatwił za jednym zamachem 3 punkty. Potem McCollum zuchwałym reverse-layupem zmniejszył straty do jednego punktu. Karl Anthony Towns odpowiedział zza łuku i można było mieć obawy o wynik, bo jedna z najsłabszych obron rzutów trzypunktowych w lidze ponownie zostawiła zbyt dużo miejsca rywalom, tym razem w lewym narożniku. Na szczęście Taj Gibson oraz bardzo dobry do tego momentu Derrick Rose zmarnowali szanse na pognębienie Blazers. Tymczasem w ciągu kolejnych 30 sekund Damian Lillard za trzy z lewej strony, McCollum za trzy z prawej. I było po Wilkach. 

Wyjściowe ustawienie Blazers w ciągu 21 minut zrobiło +22 wobec -8 rywala. To postawa starterów dała wygraną w tym meczu. Rain Bros jak za starych, zbyt dawnych lat ponownie skuteczni  w końcówce, ale też  z dobrą selekcja rzutową, regularni przez cały wieczór. Nie musieli forsować rzutów bo dostali wsparcie od Nurkicia, który zakończył występ z rekordem sezonu- 22 pkt. Bośniak świetnie radził sobie  też w obronie- 4 bloki, 3 przechwyty, wygrywając pojedynek z Townsem, Wreszcie zadziałały skrzydła. Moe i Chief po wielu dniach przerwy zagrali w koszykówkę. 

W zwycięstwie nie przeszkodziła mierna postawa rezerwowych, aż 20 strat czy tylko 10 razy zza łuku. Dzisiaj Blazers  dominowali w  pomalowanym, zdobywając stamtąd 50 punktów. Znacznie powyżej swojej średniej. Jak widać poniżej zdobycze ze strefy podkoszowej są  bardzo cenne, a Portland w tej statystyce zajmuje dopiero 23 miejsce. 


Nazwisk Nurkicia, Collinsa i Leonarda nie znajdziemy w czołówce centrów punktujących z tej strefy. Może to przypadek, ale przeciwko Wolves jeśli już zdobywali punkty to właśnie z najbliższej odległości. W tej strefie buszowali również Harkless i Aminu. Ten drugi nieskuteczny na dystansie 10 ze swoich 14 punktów uciułał wyłącznie po podkoszowych wejściach.

Dywersyfikacja w ataku, odejście od  mało opłacalnych rzutów z półdystansu i przesunięcie akcentów do paint było kluczem do dzisiejszej wygranej. Gdybyż jeszcze lepiej wchodziły te trójki. Ale to problem Portland od startu sezonu. Dzisiejsze 30% to jeszcze gorzej niż zawstydzające 35%  z sezonu. Na szczęście przeciwko Wolves Lillard z McCollumem trafiali. Trafiali,  kiedy było to najbardziej potrzebne.

Przed Portland tydzień  z Rockets, Grizzlies oraz Raptors. Dobrze byłoby nie przegrać wszystkiego. 


5 komentarzy:

  1. Mecz, którego tylko cudem udało się nie przegrać. Blazers tradycyjnie największe problemy mają pod koniec 1 kwarty i w połowie 3. Wtedy kiedy zaczyna się wymiana S5 na rezerwowych. Najpierw wchodzi Turner i dostaje piłkę w ręce ale Stotts się zabezpieczać i CJ z Lillardem zmieniani są ostatni. Jeśli wynik jest na plusie (jak dziś w 1 kwarcie) to wszystko gra i wymiana na rezerwy przebiega w miarę sprawnie. Problem pojawia się gdy w trakcie wymiany na boisku jest już prowadzący grę Turner a są jeszcze Lillard a najgorzej jeśli jest jeszcze CJ a wynik zaczyna się robić niekorzystny. Wtedy Stotts przedłuża czas przebywania CJa i Lillarda na boisku. Ci zamiast robić za upgrade wsparcia dla Turnera zaczynają mu zabierać piłkę i grać herogame. A, że jest to moment kiedy powinni już siadać na ławkę i odpocząć to zaczynają się straty i niecelne rzuty. A Turner bez piłki jest tradycyjnie beznadziejny. W meczu z Dallas miało to miejsce w pierwszej kwarcie gdy Mavs odjechali na -6 (celna 3, niecelna 3 CJa, 2+1) a skończyło się na -14 i 12 minutach Lillarda w 1 kw. Dziś Stoots jakimś cudem zareagował w porę i zdjął CJ w 3 kw. po tym jak ten postanowił, że nadszedł jego czas ale dryblował tak nieudolne, że miotał się tylko na obwodzie i oddał piłkę na kilka sekund przed końcem akcji Turnerowi, który musiał rzucić cegłę. Lillard został już do końca kwarty ale gra na szczęście bardziej rozumie od McColluma i po jednej wywrotce się opamiętał. I to jest powód dlaczego Blazers nie wygrywają trudnych meczy. Stotts nie ufa rezerwom (o rookiech nie wspominając) i zamęcza Rain Bros co przynosi często odwrotny od zamierzonego skutek. Blazers potrzebują rezerw, które nie za bardzo stracą dystans i wypoczętych Lillarda i McColluma w 4 kwarcie. To jest do zrobienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. pgdame15:15

    Bardzo wazna była seria 6 pkt Turnera na początku 4 kwarty. Gdyby nie to, przeciwnik znowu by odjechał. Nie mówię, że Turner grał jakoś wybitnie, ale jako jedyny coś ciągnął w tych rezerwach. Czemu Stotts nie widzi, że Collins powinien grać na tym centrze. Jak curry ssie to niech da obok stauskasa, Baldwina albo któregoś z rookie, bo nie wierzę że taki Trent nie umie bronić czy wyjść na pozycję i rzucić trójkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. racja, nie zmiesciłem tego w relacji, ale te 6 pkt ET1 były mega ważne. Zresztą prawie zawsze kiedy Turner gra przyzwoicie szanse Blazers na dobry wynik wzrastają, o czym mowa również w podcascie, który najpozniej jutro w sieci

    OdpowiedzUsuń
  4. Turner to bardzo fajny zawodnik, jeśli ma skład ułożony pod siebie. Ale zabierz mu piłkę i robi się dramatycznie słaby. Stotts musiałby byc idiotą, żeby tego nie widzieć więc to raczej CJ ma na to wywalone. Z Nurkiciem CJ też miał problem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli ktoś chciałby się pobawić w managera Blazers to polecam nagrać sobie NBA 2K19. Osobiście próbowałem zrobić trochę rewolucje w składzie i powiem szczerze, że bardzo ciężko jest zrobić jakąkolwiek wymianę, aby była w znacznym stopniu korzystna dla Blazers. Chociaż jest to tylko gra i opiera się na symulacji, to jednak wydaje mi się, że Oneal ma podobny problem.
    Aby dokonać znaczących zmian trzeba naprawdę ryzykować i częściej wychodzi się na tym jeszcze gorzej. Za pierwszym razem pozbyłem się CJa, Nurka, Harklesa, Leonarda, Turnera i Aminu. Po wymianach dostałem Bradleya Beala, Bobiego Portisa, Alexa Lena i Wilsona Chandlera. Ponadto na ławce miałem jeszcze kilku solidnych role playerów. Ogólnie fajna paka, a największą różnicę zrobił Portis. To szczególnie pokazało jak bardzo w tym momencie brakuje Blazers ofensywnego skrzydłowego. Za to żałowałem wymiany Aminu za Chandlera. Teraz twierdze, że żaden skrzydłowy nie równa się Aminu za te pieniądze. W każdym razie po sezonie miałem bilans 42-40 i w pierwszej rundzie przegrałem z Golden State 4-2. W finale Golden State pokonali Toronto.
    Nie byłem zadowolony i zagrałem sezon od nowa, ale tym razem zagrałem więcej młodymi z ławki. Sezon był jeszcze gorszy, bo po wymianach nawet nie dostałem się do PO. Mimo to zagrałem kilka sezonów żeby zobaczyć jak wypadnie dalej Colins, Simons, Swanigan i Layman. Jeszcze nie zdążyłem sprawdzić Badlwina i Trenta. Ogólnie dawałem wszystkim po conajmniej 20 min. Największe postępy po 3 sezonach zrobił Colins i rzeczywiście okazało się że najlepiej wychodzi mu na centrze. Jego średnie to ok 10 pkt, 10 zb, prawie 2 bloki i skuteczność powyżej 40% za dwa i trzy. Z symulacji wychodzi na to że nigdy nie będzie odgrywać znaczącej roli w ofensywie, ale będzie solidnym obrońcą i zadaniowcem. Z kolei Simons, Swanigan i Layman wypadli słabo. Simons średnia ok 10pkt, 3zb przy skuteczności poniżej 40% za dwa i trzy. Swanigan ok 7 pkt i średnia 5 zbiórek przy skuteczności ok 40% i Layman też średnia ok 6 pkt, 4 zb, 2 asysty przy skuteczności lekko powyżej 40%. Teraz mam zamiar jeszcze sprawdzić Baldwina i Trenta.
    Jeśli nie chce wam się nagrywać tej gry, a interesuje kogoś co komputer proponuje za naszych Blazersów, to wpisujcie w komentarzach kogo i w jakich zestawieniach byście pogonili, to odrazu odpowiem co możemy dostać.

    OdpowiedzUsuń