12 lutego 2020

Totalna masakra piłą mechaniczną


Nigdy nie byłem fanem zespołów, które grają w stylu Run&Gun. Kiedyś grało tak Phoenix. Dziś Pelikany. Wprawdzie są drugie w lidze pod względem ilości meczów ze zdobyczą powyżej 120 punktów, ale nie przekłada się to jakoś na miejsce w tabeli. Takie granie na swoje plusy i minusy. Narzuca się w ten sposób swój styl gry. Przeciwnik, który zazwyczaj nie gra szybko i nie oddaje rzutów w 10 sekundzie akcji zaczyna grać tak samo i często rozwala to całą koncepcję gry. Dziś chyba tak było.

Wprawdzie pierwsza kwarta była całkowicie pod dyktando Blazers i wydawało się, że bez problemów powinniśmy to wygrać to jednak styl gry nie był jakiś wybitny i miałem wrażenie, że wynik na tablicy to był tylko i wyłącznie efekt tego, że nam siedzi a im nie. Może nie jest to jakaś górnolotna myśl, ale po prostu bałem się, że za chwilę może być na odwrót. No i niestety się doczekałem.

Druga kwarta już na minus i w połowie meczu praktycznie równo. Niepokojące są dla mnie wciąż te airball'e Melo. Może to tylko chwilowe, bo w sumie coś tam narzucał dzisiaj i z 18 punktami był trzecim strzelcem. Bardzo dobrze kryty był dziś Damian i musiał na prawdę się namęczyć żeby cokolwiek rzucić. Holiday jest na prawdę dobry. Aż trudno uwierzyć, że chcieli go sprzedać parę dni temu. Pelikany grały dziś bez swojego najlepszego strzelca w tym sezonie czyli Ingrama, ale nie odbiło się to w żaden sposób na ich grze. Pałeczkę lidera przejął Zion ustanawiając swój rekord kariery (31 pkt.), ale tak na prawdę to JJ był dziś bohaterem Pelikanów. Wystrzelił kilka razy w 3 kwarcie i to głównie dzięki niemu seria 22:5 ustawiła ten mecz na dobre. Końcówka to już walenie głową w mur. Nikomu nic nie siedziało. W przeciwieństwie do poprzedniego meczu gdzie punktowało 6 zawodników dziś prawie wszyscy rzucili coś do gara. Nawet mój ulubieniec Moses trafił osobistego. Ekstra! Rekord sezonu Archanioła Gabriela. Super.

Generalnie bardzo słaby mecz. Duży wynik, duża porażka i coraz bardziej oddala się wizja play-off.

Doncic mówił jakiś czas temu, że w NBA się nie broni. Liczy się tylko atak. Może coś w tym jest bo wyniki meczów są bardzo wysokie. Dziś Blazersi zagrali słabo a i tak rzucili prawie 120 pkt. Sam już nie wiem co lepsze. Czy mecze walki i dobrej defensywy czy radosny basket.

2 komentarze:

  1. Oglądałem ten mecz na żywo i Stotts po pierwszej kwarcie myślał że wygrał mecz. Piątka która grała prawie całą drugą odsłonę to rezerwy (oprócz Lillarda). W trzeciej graliśmy już S5 ale było za późno bo Pelikany załapały formę i wchodziło im wszystko. Znów nie broniliśmy za 3. Wszyscy pudłowali z daleka i w takiej sytuacji powinni grać na Hassana żeby coś wchodziło spod kosza. Jeśli dziś nie wygramy z Memphis to nie wejdziemy do Play off. Dziś znów pobudka o 2, a o 5 do pracy ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami jest extra Lillard podkręca rekordy Hassan udowadnia że jest wartościowy (według mnie w każdym meczu) Cj robi swoje na salony wbija się Treny jr ale w PO nie mamy czego szukac

    OdpowiedzUsuń