29 października 2020

Etyka działania > etyka rezultatu


I tak nic nie wygrają. Zmarnują prime Lillarda.  Takie głosy z forów kibiców Blazers słychać dość często, tutaj na BlazersPL również. Czy Portland Trail Blazers to organizacja przegrywów? A jeśli tak, to czy warto kibicować ekipie bez większych szans na sukces? W ogóle , jak mierzyć sukces? Czy liczą się wyłącznie zdobyte trofea? W erze Lillarda, drużyna regularnie melduje się w playoffach, dotarła dwukrotnie  do półfinału i raz finału Konferencji Zachodniej. Ale-rzeczywiście- do mistrzowskiego tytułu nie było nawet blisko. 

Etyka rezultatu- akurat w sporcie- wydaje się koncepcją w pełni uzasadnioną. Jej zwolennicy, oczekujący kolejnych trofeów mogą czuć się zawiedzeni osiągnięciami RipCity. Udaną emanacją tej filozofii było Toronto Raptors 2019 sciągające Kawhia Leonarda. Najlepszy wówczas wolny gracz na rynku, został najęty w jednym celu- wywalczenia mistrzostwa. Udało się. Podobnie sztuczny manewr, z tym samym graczem, zastosowany przez Clippers- nie przyniósł, na razie, oczekiwanego rezultatu. 

Martin Caparros autor  “Głodu”  zapytany, czy jego monumentalne dzieło przyczyniło  się do poprawy sytuacji niedożywionych i głodujących, odrzekł, że nie podjął tematu, aby coś zmieniać, ale dlatego że czuł potrzebę opisania tego problemu.  Wybrał etykę działania, robienia tego , co słuszne, bez oglądania się na wynik. Choć w sporcie rezultat liczy się o wiele bardziej niż w literaturze, stoję po stronie argentyńskiego pisarza.

Obserwując od tylu lat Blazers zaakceptowałem fakt, że droga, czasami kręta i wyboista, może być ciekawsza niż najbardziej prestiżowy cel. Damian Lillard jest wybitnym profesjonalistą, znakomitym graczem i  liderem grupy, postacią, której talenty wykraczają daleko poza koszykarski parkiet.  Dlatego  nic nie straci w moich oczach, nie zdobywając żadnego tytułu. Sam,  wbrew martwiącym się przesadnie o jego rzekomo marnowany prime, ma podobne, zdrowe podejście do tematu mistrzostwa. 

Miałbym wybrzydzać na grę CJ McColluma? Robiłem to nieraz,  tak jak snułem wizje wymiany go na kogoś lepszego. Ale zaraz wracała myśl, gdzie RipCity znajdzie  gościa o takiej elokwencji, horyzontach myślowych, który rozprawia swobodnie z Kamalą Harris o sprawach dużo istotniejszych niż sport. Dla wszystkich, mających prawo żądać od sportowców trofeów, podkreślanie ich pozaparkietowych  walorów, będzie  zwykłym bajdurzeniem. Ja  widzę to inaczej. Patrzę na drużynę sportową szerzej, na  grupę ludzi, ich charaktery, zainteresowania, na to co robią poza halą sportową. I jestem przekonany, że  rdzeń Blazers w osobach Dame’a oraz  Christiana Jamesa prezentuje się pod tym względem w skali ligi unikatowo. Dlatego  przymykam oko na brak tytułów. Od pogoni za mistrzostwem , ulepszania składu na silę gwiazdorami- najemnikami na jeden/dwa sezony, wolę wychowanków-symbole organizacji, nawet bez pierścieni, zawodników, którzy tworzą w naturalny sposób kulturę organizacji, przy okazji dają mi, wbrew krytykantom, także wiele koszykarskich uniesień. 

Nie chcę przez to powiedzieć, że jestem przeciwnikiem transferów. Z chęcią popatrzę na rozwój Simonsa, Trenta czy Little’a. Poczekam z zainteresowaniem na kolejną próbę reaktywacji Collinsa. Nie będę jednak zawiedziony, jeśli którykolwiek z nich zostanie oddany w celu usprawnienia składu. Nie, jestem raczej wrogiem osiągania celów za wszelka cenę i robienia rewolucji personalnych. A tak postrzegałbym próby rozdzielenia pary Lillard- McCollum, stanowiącej dla Portland coś więcej niż combo świetnych rozgrywających.

Można biadolić na Olsheya czy Stottsa, ale ja  jestem im wdzięczny, że pozyskali i zachowują dla Portland  osobowości tak wyjątkowe oraz świetnie się dopełniające jak Damian Lillard  i C.J. McCollum. To czysta przyjemność trzymać z Blazers w epoce tych Dwóch. Bo liczy się droga, nie cel. 

 

 Ps. Częściowo, w kontrze do mojego stanowiska wielce interesująca rozmowa. Przeczytajcie koniecznie

 

8 komentarzy:

  1. Wyjątkowo się zgadzam. Może w związku z przebiegunowaniem wartości na świecie. Warto marzyć o czymś więcej niż dwie krowy. CJ i Lillard są wyjątkowi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy19:56

    pozwolę sobie nie zgodzić się. etosem sportu w US jest "grać tylko po to by wygrać!". nie przez przypadek, żaden z typowo amerykańskich sportów nie kończy się remisem; liczy się tylko wygrany i niestety jest to reguła, która obowiązuje także w życiu... opowieści, że liczy się tylko rywalizacja nie pasują mi do NBA, ale do polskiej okręgówki w piłce nożnej

    OdpowiedzUsuń
  3. Behemot20:26

    Kirownicteo Blazers podziela Twoje zdanie. Przy okazji, brak ryzykownych ruchów pozwala im zachować posady.

    OdpowiedzUsuń
  4. https://www.blazersedge.com/2020/10/20/21525418/trail-blazers-should-keep-hassan-whiteside

    OdpowiedzUsuń
  5. Zagraliśmy 10 meczy w pełnym składzie i to od razu o wszystko, weszliśmy do playoffs z prawie beznadziejnej sytuacji.. Ten skład w pełni zdrowia ma ogromny potencjał, małe kosmetyczne zmiany wskazane oczywiście. Bardzo liczę na rozwój "Małego" Nassira i ogarnięcie się zdrowotne Collinsa, bo był najsłabszym naszym ogniwem w bańce

    OdpowiedzUsuń
  6. zaden Collins Nassir Simons i nawet Trent niczego nie osiągną (mówmy o skali realnych sukcesów). Uwielbiam Blazers i ich nieoszacowany atak oraz bede narzekac na brak obrony, co nie tylko daje szanse na sukces (nie od razu) ale po prostu na skuteczny progres w sytuacji skomplenentowania ataku i obrony

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy10:57

    Amen!
    Za innym klasykiem: nie sztuka strzelać do celu, gdy cel jest ;)

    BRoy7

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy11:00

    I jeszcze, kontynuując: ci co mają szersze horyzonty, perspektywy zazwyczaj mają gorsze.
    BRoy7

    OdpowiedzUsuń