Bukmacherzy przewidywali porażkę Blazers (5-12) różnicą 12 punktów, ale mecze back-to-back nie są dla nas problemem. Ostatnio pokonaliśmy Jazz po porażce z Suns, a dzisiaj, mimo wczorajszej demotywującej konfrontacji z Bucks, triumfujemy nad Indianą Pacers (9-7) wynikiem 114-110, co stanowi najcenniejsze zwycięstwo w obecnym sezonie.
Pierwsza połowa przypominała tę z wczoraj. Portlandczykom udawały się rzuty zza łuku (7/11), co przełożyło się na 65 punktów do przerwy. Blazers, którzy przez cały dotychczasowy sezon nie przekroczyli 60 punktów do przerwy, teraz trzeci mecz z rzędu osiągają ten wynik bez większych problemów. Pacers, będący najlepszą ofensywą ligi z średnią 128 punktów na mecz, którzy niedawno zdobyli 159 pkt przeciwko Hawks, dziś zostali zatrzymani na 110 punktach, co pokazuje, jak bardzo Blazers zaangażowali się w defensywę.
Grant pięknie wypełnił linijkę notując 3 bloki i 7 zbiórek, co jak na niego jest świetnym wynikiem. Pod nieobecność Anta, rozgrywał mecze, w których miał dyskusyjną selekcję rzutową, ale trzeba mu oddać, że idealnie wkomponował się jako pierwsza opcja w ataku, przypominając swoje występy w Detroit. Jego skuteczność w ostatnich 4 meczach (54/70/88) jest imponująca. Grant poprowadził nas do zwycięstwa swoim występem w czwartej kwarcie (17 punktów, 7/8 z gry w Q4), a ja cieszę się, że mogę ponownie napisać, że jego wartość rynkowa rośnie.
Ayton świetnie rozpoczął grę, wreszcie wykonując to, o co prosiliśmy go od jakiegoś czasu. W dwóch kolejnych posiadaniach dostał podanie i nie bawił się w półśrodki (półdystans) - niczym rasowy center, wykorzystał atletyzm, atakując obręcz. W samej pierwszej kwarcie zanotował aż 12 punktów na skuteczności 6/8. Wczoraj wywalczył 6 rzutów osobistych, dziś w konfrontacji z Mylesem Turnerem, świetnie blokującym centrem, ale mimo wszystko dość wątłym, Ayton był agresywny i nie bał się atakować. W Phoenix miewał on takie momenty, gdzie potrafił wykrzesać z siebie tę agresję, ale nigdy nie udało mu się jej utrzymać w dłuższej perspektywie - miejmy nadzieję że tym razem będzie inaczej.
Ponownie żałuję, że minuty Camary są ograniczane, zwłaszcza po tym, jak w pierwszej połowie świetnie ograniczał najlepszego gracza Pacers, Haliburtona. Przez ostatnie 3 mecze zaczął trafiać zza łuku (5/9) - to dokładnie to, na co czekaliśmy od początku sezonu. Mam nadzieję, że ustabilizuje swoją skuteczność zza łuku na poziomie +/- 36% i wtedy będzie rywalizować o miano jednego z najlepszych graczy 3&D w lidze. Matisse ma ostatnio przebłyski formy, ale uważam, że krycie Haliburtona wychodziło lepiej Camarze, więc 17 minut gry dzisiaj to za mało.
Scoot ponownie zdobył 13 punktów, i znów rzut zza łuku (2/3) napawa optymizmem. Przeciwni obrońcy, podobnie jak w przypadku Camary, przy takiej dyspozycji muszą zacząć mieć do nich respekt. Oczywiście są momenty, w których widać, że Scoot jest jeszcze żółtodziobem, jak chociażby dzisiejsza kontra, w której kompletnie się pogubił, nie wiedząc co chce zrobić, co poskutkowało stratą piłki. Wciąż musi nauczyć się jak wykorzystywać swoją fizyczność przy wykończeniach spod kosza czy poprawić drybling, ale po kontuzji zauważalna jest znaczna poprawa. Nie wiem czy jest ona spowodowana wchodzeniem z ławki, mitycznymi soczewkami czy przemyśleniami w trakcie kontuzji, ale Scoot notuje lepsze statystyki spędzając mniej minut na parkiecie niż na początku sezonu.
Dziś Thybulle, pomimo niezłej gry w obronie, miał problemy w ataku, pudłując zza łuku. Dodatkowo zaliczył dwie okropne straty na minutę przed końcem meczu, gdy wynik był bliski remisu. Przy pierwszej stracie zachował się bardzo infantylnie, próbując widowiskowego podania za plecami, a druga strata to podanie w poprzek boiska przy wybiciu z autu, które absolutnie nie miało prawa dotrzeć do adresata. Jeśli w tej sytuacji zdecydował się na podanie do Aytona, powinien był spróbować podania lobem, a on postanowił podać na wysokości jego klatki piersiowej będąc krytym przez Turnera. Całe szczęście, że skończyło się happy end'em, bo w przeciwnym razie, mógłby zostać kozłem ofiarnym po meczu.
Sharpe wciąż boryka się z problemami skuteczności, ale to nie oznacza, że był niewidoczny. Posłał kilka ciekawych podań i zebrał parę piłek, notując 6 asyst i 5 zbiórek. Po świetnym początku sezonu, jego skuteczność rzutowa zaczyna wyglądać blado - brakuje mi trochę zagrywek pod niego, próby większego zaangażowania go w atak. W końcu swoją najlepszą połowę miał wtedy, gdy Portlandczycy notorycznie stosowali jedną zagrywkę pod niego, w której Sharpe świetnie się czuł i potrafił ją wykorzystać. Mam cichą nadzieję, że ta niemoc rzutowa może wynikać z faktu, że 3 listopada w meczu przeciwko Memphis, występ Sharpe'a był niepewny z powodu naciągnięcia kciuka w prawej ręce. Możliwe, że ten mały uraz, nie został w pełni wyleczony i może go ograniczać. Ale trzeba też zauważyć, że Sharpe w zeszłym sezonie miał świetne wyczucie co do ścięć po kosz. Wiedział, kiedy i jak ścinać, aby wykończyć spod kosza będąc niekrytym. W tym sezonie bardzo ograniczył liczbę ścięć i zaczyna tego brakować. Sytuacja jest podobna z walką na ofensywnej desce. W zeszłym sezonie przypominam sobie wiele sytuacji, w których notował punkty drugiej szansy czy ofensywne zbiórki dzięki atletyzmowi i waleczności. Teraz tego brakuje. Lubię wychillowanego Shaedona, ale zawodnicy do których go stylistycznie porównywano (Kobe Bryant, Devin Booker) mają ten instynkt killera, którego Sharpe może nie mieć.
Konferencja prasowa
Chauncey Billups
Pytanie: Prawie identyczny mecz jak wczorajszy, znów trenerzy kwestionowali decyzje, ale spokój, który pokazaliście pod koniec meczu - co o tym sądzisz?
Odpowiedź: To było niesamowite. Myślę, że mieliśmy kilka momentów pod koniec, gdzie straciliśmy zimną krew, o których musimy porozmawiać. Ale ogólnie, wiedzieliśmy, co musimy zrobić, aby mieć szansę w tym meczu. Grając przeciwko drużynie, która jest tak genialna w ataku, jak oni, powiedzieliśmy, że musimy wygrać pierwsze 10 sekund każdej akcji. Jeśli wygramy te pierwsze 10 sekund, damy sobie szansę na zwycięstwo, i przez 70% gry udało nam się to. To dało nam szansę, a oczywiście kilku zawodników stanęło na wysokości zadania. Jerami był niesamowity, to muszę powiedzieć. Obecność Malcolma była ważna, DA był naprawdę świetny przez cały mecz. A reszta chłopaków dorzuciła swoje, wszyscy zagrali dobrze. Ale najbardziej cieszyłem się z naszej obrony i tego, co dzisiaj osiągnęliśmy. Szczerze mówiąc, nie ma wielu drużyn w lidze, które mogłyby zrobić to, co my dzisiaj, po tak emocjonalnej porażce zeszłej nocy, prowadząc 26 punktów, a potem przegrywając, a teraz przychodząc i wygrywając z taką drużyną. Jestem po prostu bardzo dumny z naszych chłopaków.
Pytanie: Mówiłeś o ich ataku, rozmawialiśmy wcześniej o tym, że lubią dużo biegać i podkręcać tempo. W pierwszej kwarcie wydawało się, że to trochę mecz tenisowy, ale potem powiedziałeś, że nie pozwolimy im narzucić swojego tempa. To było coś, na czym się skupialiście?
Odpowiedź: Tak. Lubimy grać twardo w obronie, zaczepiać i wywierać presję. Chcemy, żebyś wiedział, że będziemy tam cały czas, zaczynając od Toumaniego na początku meczu. Myśleliśmy, że jeśli pozwolimy im po prostu biegać i grać w ich stylu, mogą nam rzucić nawet 150 punktów, nie przesadzam. Nie chcieliśmy być tą drużyną. Staramy się ugruntować jako naprawdę dobra drużyna obronna, i myślę, że dzisiaj to było naprawdę ważne, krok naprzód.
Pytanie: Kiedy na zegarze pozostało mniej niż 10 sekund, to był wasz plan, żeby piłka trafiła do Malcolma? Ufaliście mu, że weźmie ostatni rzut?
Cóż, nie ma wielu gości w naszym zespole, którzy byli w tej sytuacji wielokrotnie. Malcolm, Jerami, mieli piłkę w rękach. Dla nas liczyło się, żeby trafić do zawodnika, który był w tej sytuacji wielokrotnie, który może zdobyć rzuty wolne, a jeśli nie, to może trafić z gry. I udało się. Malcolm świetnie wykorzystał swoje warunki i siłę, żeby znaleźć się tam, gdzie trzeba, i oddać ten rzut.
Jerami Grant
Pytanie: Jerami, to zaczęło przypominać poprzednią grę, ale dzięki Bogu dzisiaj wynik był znacznie lepszy. Co było kluczowe w grze przy prowadzeniu w końcówce?
Odpowiedź: Malcolm, Malcolm świetnie poprowadził grę, kontrolował tempo, dominował na boisku. Myślę, że wyciągnęliśmy wnioski z wczoraj, kiedy to wypuściliśmy grę z rąk. Wiedzieliśmy, że musimy zachować zimną krew, rozmawialiśmy o tym wcześniej i po wczorajszym meczu. Tak więc wiedzieliśmy, co mamy robić.
Pytanie: Prowadziliście tylko dwoma punktami przy mniej niż 10 sekundach. Jak kluczowy był rzut Malcolma?
Odpowiedź: To było ważne, naprawdę ważne. Wiedzieliśmy, że musimy coś zdobyć, nie byliśmy pewni, czy będą faulować, z czterema sekundami różnicy między zegarami rzutów a czasem gry. Kiedy miał piłkę, wiedzieliśmy, że musimy się rozstawić, dać mu przestrzeń.
Pytanie: Gratulacje także dla Ciebie z okazji osiągnięcia 8 000 punktów w karierze. Dziś zdobyłeś, co chciałeś. Jak udało Ci się wykorzystać ich obronę tak, jak to zrobiłeś?
Odpowiedź: Dziękuję. To było dobre, myślę, że kluczowe było to, że na boisku było dużo miejsca. Gra mi wychodziła, trafiałem kilka rzutów, po prostu chciałem być agresywny.
DeAndre Ayton
Pytanie: Jak ważne jest dla was dzisiejsze zwycięstwo, i jak dumni jesteście z tego, jak wytrzymaliście na finiszu?
Odpowiedź: Tamta porażka w Milwaukee, nie pozwoliliśmy, by wpłynęła ona na to, jak graliśmy. Niestety, to była porażka, która nie pozwala ci zasnąć, ale jednocześnie zrobiliśmy wiele świetnych rzeczy, takich jak obrona, rywalizacja z zespołem na miarę mistrzostwa. Wiemy, że jesteśmy młodym, bardzo niedoświadczonym zespołem, ale rywalizowaliśmy najlepiej, jak potrafiliśmy, pozostając razem. Widzieliście niedoświadczone rzeczy w końcówce, ale właśnie tam skupiliśmy się na dzisiejszym meczu, który był zacięty przez całą grę. Staraliśmy się utrzymać skupienie w decydujących momentach.
Pytanie: Jak osobiście wykorzystałeś ich obronę dzisiaj?
Odpowiedź: Po prostu dostosowywałem się do tego, jak 'switchowali', jak kryli sytuacje pick-and-roll. Upewniałem się, że szybko wychodzę z pick-and-rolli i staram się jak najlepiej naciskać na kosz. Wiedziałem, że Myles Turner to świetny blokujący, więc starałem się zbierać zbiórki ofensywne, gdy obwodowi wchodzili pod kosz i nie trafiali, albo próbowałem dobijać piłkę spod kosza.
Pytanie: Co myślałeś o grze Jeremy'ego dzisiaj?
Odpowiedź: Niesamowite. Przed przerwą miał, myślę, 15 punktów, a po przerwie po prostu przejął kontrolę nad całą drugą połową. Trener przygotowywał dla niego zagrania, a on po prostu wykorzystywał to, co dawała mu obrona. Wszyscy go napędzaliśmy, jednocześnie utrzymując intensywność obrony, abyśmy mogli wrócić i płynnie prowadzić naszą grę.
Pytanie: Jak duże zaufanie masz do Malcolma w takiej sytuacji, gdy zostało mniej niż 10 sekund do końca?
Odpowiedź: To dlatego jest najlepszym rezerwowym graczem zeszłego sezonu. Jest bardzo spokojny, doświadczony, był już tysiące razy w takich sytuacjach. Razem z nim i Jeramim utrzymywaliśmy spokój, mówiąc sobie, że już tu byliśmy. Staraliśmy się nie przyspieszać gry, a raczej zwolnić ją i osiągnąć to, co chcieliśmy, aby zakończyć mecz tak, jak chcemy. Myślę, że każdy przyczynił się właściwie, rezerwowi nas rozruszali, rozmawiali z nami, utrzymywali atmosferę na poziomie, i wszyscy przyczynili się do tego zwycięstwa, niezależnie czy grali czy nie grali. Kocham to uczucie.
A dlaczego nikt nie komentuje. Fajny mecz i kolejny bardzo dobry wpis Kacpra.
OdpowiedzUsuńCzekam na Anta.
Niederra
Quo vadis Blazers? Za dużo tych zwycięstw ! Tankujemy czy gramy na maca? Dziś kolejna wygrana. Detroit, Washington i Spurs nie bezpiecznie zostają w tyle!
OdpowiedzUsuńWygrywamy mecze obroną. Nie ma co przesadnie tankować, tylko grać w każdym meczu i zwycięstwo.
OdpowiedzUsuńPortland wygrywa obroną?!?! To już naprawdę jest nowe w Portland!
OdpowiedzUsuńAle zwycięstw za dużo, to fakt.
OdpowiedzUsuńPrawdziwe tankowanie zaczyna się w drugiej części sezonu. No chyba że ktoś chce być pośmiewiskiem ligi jak np Detroit. Blazers nie chcą i dobrze.
OdpowiedzUsuń