Powrót do Moda Center niewiele zmienił. Borykający się z kontuzjami Blazers (3-8) doświadczają piątej porażki z rzędu, przegrywając tym razem z Cavaliers (5-6) wynikiem 95-109. Prowadziliśmy dziś może przez minutę. Niestety, dyspozycja pierwszej piątki pozostawiła wiele do życzenia, a Blazers wpadli w kolejny dołek punktowy, zdobywając zaledwie 6 punktów w pierwszych 6 minutach trzeciej kwarty. Kolejne wyzwanie czeka ich w meczu rewanżowym z Lakers, tym razem na własnym terenie.
Blazers powrócili do strategii krycia strefą na początku spotkania, ale Billups uparcie trzymał Granta na obwodzie, co stworzyło trudne sytuacje dla Maysa, który musiał radzić sobie z większym Mobleyem. Obrona była zdecydowanie zbyt łagodna. Przy braku Garlanda w składzie Cavs, jedynym graczem z solidnym kozłem był Mitchell, którego aż prosiło się aby mocniej, zdecydowanie nacisnąć. Blazers nie wykorzystali tej szansy i okazali się zbyt łagodni dla Donovana, który na parkiecie robił co chciał.
Dwie wieże z Cleveland, Allen i Mobley, całkowicie zdominowali grę pod koszami, o czym świadczy 48 zbiórek w porównaniu do 30 zbiórek Blazers. Dodatkowo, Grant wyciągany na obwód i słaby występ Aytona w obronie, połączone z wysokim wzrostem Cavs, przekładały się na znaczną przewagę punktową dla kawalerzystów (60 do 36) w pomalowanym.
Zmartwieniem jest również fakt, że Blazers obecnie grają bardzo wolno. Pod względem tempa zajmują 22. miejsce w lidze, pomimo wcześniejszych deklaracji o grze na wysokim tempie i szybkim przejściu z obrony do ataku. Wspominam o tym szczególnie teraz, gdy uwidacznia się brak trzech najlepszych rozgrywających. Sytuacja aż prosi się o przyspieszenie, ponieważ w powolnym ataku pozycyjnym nie jesteśmy w stanie regularnie wypracowywać dobrych rzutów.
Najjaśniejszym punktem dzisiejszego meczu była ławka, która zanotowała rekordowe 48 punktów. Jedynie Bouyea, mimo niezłego debiutu, drugi z rzędu mecz rozegrał na bardzo słabym poziomie. Niemniej jednak, ktoś musi przejąć kontrolę nad piłką przy braku aż trzech obwodowych. Poza nim ławka sprawiła nam trochę radości - świetny występ Duop Reatha, który udowadnia, że może być skutecznym rezerwowym centrem w miejsce kontuzjowanego RW3. Dodatkowo Thybulle, którego ambicja mogła nieco ucierpieć po posadzeniu na ławce, prezentuje dobrą dyspozycję rzutową (53% zza łuku) w ostatnich trzech meczach. Oczywiście nie można zapomnieć o Jabarim, który po wcześniejszych trudnościach rzutowych zza łuku, ostatnio prezentuje się obiecująco - wczoraj 2/3, dzisiaj 3/4. Cieszy także fakt, że Kris Murray otrzymał trochę czasu na parkiecie - trafił trójkę i zdobył punkty po świetnym ścięciu. Pomimo słabej obrony przeciwko LeVertowi, jego występ nie był tragiczny - choć patrząc na to, jak sobie radzą gracze wybrani w drafcie po nim (Sasser, Strawther, Miller), serce wciąż boli.
Z pozytywów należy wymienić obecność Anfernee Simonsa przy linii bocznej, który pojawił się z mniejszym bandażem niż wcześniej. Podczas rozgrzewki pracował indywidualnie, nie jest w stanie oddawać rzutów, ale pracował nad panowaniem nad piłką i podaniach. Zaczynam wierzyć, że tym razem sztab medyczny Blazers trafnie ocenił długość powrotu do zdrowia i, że faktycznie istnieje szansa, że uda mu się powrócić do gry w połowie grudnia.
Konferencja prasowa
Chauncey Billups
Pytanie: Mobley i Allen, czy to połączenie tych dwóch rzeczy było dla was bardzo trudne dzisiejszego wieczoru?
Odpowiedź: Tak, to było trudne. Nie jesteśmy zdrowi wystarczająco, by przetrwać trudne noce naszych najlepszych graczy. A z drugiej strony, myślę, że to, co nas martwiło, to ich rozmiar. Nie mogliśmy rywalizować z nimi, przeważnie dominowali na zbiórkach, zamknęli dostęp do pomalowanego. Trudno było zdobywać punkty, trudno było się im przeciwstawić. Ale myślę, że nasza ławka weszła na boisko i była niesamowita, dała nam świetne minuty, iskrę, ogromną energię. Ale tak, Donovan [Mitchell] naprawdę dobrze zagrał, zdawało się, że nic nie pudłuje, zdobywał to, co chciał, trafiając trudne rzuty. Grali dobrze, po prostu nie mieliśmy dość sił.
Pytanie: Czy jest cokolwiek pozytywnego, co można wyciągnąć z takiego meczu, gdzie wiadomo, że jesteście praktycznie bezradni, ale czy jest coś, co można zauważyć pozytywnego?
Odpowiedź: Tak, po pierwszej połowie byłem bardzo zainspirowany. Myślę, że przegrywaliśmy, być może siedmioma czy ośmioma punktami, myślę, że nie graliśmy świetnie, ale byliśmy tam, walczyliśmy o każdy punkt. Za każdym razem, gdy zaczynali robić przewagę, udawało nam się to zatrzymać i wrócić do gry. Kochałem naszą walkę, zwłaszcza w trzeciej kwarcie. Myślę, że zagraliśmy z nimi w miarę równo w trzeciej kwarcie, ale potem odskoczyli nam w czwartej.
Pytanie: Duop [Reath] ostatnio jest imponujący, jak bardzo byłeś pod wrażeniem jego gry przez ostatnie kilka wieczorów?
Pytanie: Tak, tak, Duop jest świetny. To jeden z powodów, dla których bardzo chciałem go w naszym zespole. Jest zupełnie inny niż nasi pozostali centrzy, potrafi rozciągnąć boisko, ale nie tylko to – wchodzi pod kosz, zbiera piłki, zdobywa zbiórki ofensywne, nigdy się nie poddaje i ma świetne wyczucie gry. Możesz prowadzić różne akcje przez niego, może czytać sytuacje i podawać. Jestem zadowolony, że Duop tak dobrze gra, ale nie jestem zaskoczony.
Pytanie: Czy było trudno grać w tak trudnych warunkach, po dwóch meczach z rzędu, gdzie goniliście, staraliście się odrabiać straty w obu przypadkach, a dziś znów musieliście gonić Mitchella i resztę?
Odpowiedź: Tak, to trudne. Bez względu na to, czy to my czy inny zespół, przyjeżdza tu po dwóch meczach z rzędu to po prostu trudne zadanie. Jak wiemy, Portland nie jest blisko żadnego miejsca, zwłaszcza w kontekście meczów z rzędu, przylatując z Utah wczoraj. To był oczywiście trudny wieczór, ale to nie miało znaczenia. To trudny zespół do pokonania, niezależnie od tego, czy masz trzy dni przerwy. Po prostu świetnie zbudowali swój zespół, a Donovan Mitchell jest jednym z najlepszych w lidze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz