20 grudnia 2018

Niech żyje nam rezerwa

GRIZZLIES (16-15) @ BLAZERS (18-13) 92:99

Evan Turner - Seth Curry - Nik Stauskas - Zach Collins - Meyers Leonard. Maszyna z takimi trybikami wygrała drugi ważny mecz dla Blazers, w sytuacji gdy nadmierne eksploatowanie pierwszej piątki powoduje już wyraźne zgrzyty.

Ten ważny mecz dla PTB zaczął się fatalnie, bo od koncertu błędów Damiana Lillarda: pudła spod kosza, szkolne błędy kroków w dwutakcie, nierozważne podania. Liczba strat rosła w zastraszającym tempie, a Memphis budowało przewagę. Reszta towarzystwa dostosowała się do swojego lidera, a symbolem tego okresu niech będzie zgubiony przez Aminu but, którego zdawał się poszukiwać do końca meczu (głównie na ławce rezerwowych).
Stotts trzymał Lillarda na parkiecie w nadziei na przełamanie, które nie przychodziło, bo miało przyjść dopiero sporo ponad pół godziny później. Rezerwowi wzięli się za odrabianie strat dopiero gdy lider usiadł na ławce, a na parkiecie pojawili się we własnym sosie/Stauskasie. Do remisu doprowadził odsądzany od czci i wiary Meyers Leonard sygnalizując że tego wieczora to on będzie x-factorem. Przytomne zachowanie pod koszem + trafiona trójka = remis dzięki Meyersowi.
Nie zmienia to faktu, że marne 17 punktów w pierwszej kwarcie nie nastrajało zbyt optymistycznie.

Początek drugiej kwarty to odrodzenie Zacha Collinsa, który jakby pozbył się nawyku głupich fauli.
Swoje dorzucili Curry i Stauskas. Rezerwa wyprowadziła Blazers na prowadzenie. Jedyne co można im zarzucić to słaba kontrola zbiórki na własnej tablicy, Grizzlies zbyt często ponawiali akcje. Ale i tak schodząc przy prowadzeniu mogli z czystym sumieniem rzucić w twarz pierwszopiątkowiczom staropolskie "nie sp...cie tego".

A jednak po powrocie "Lillardów" mecz się wyrównał. Nie można oczywiście na wszystko patrzeć z blazerowskiej perspektywy. To także wynikało z układu sił rywala, prowadzonego przez szalejącego Conleya. To jednak nie był dobry mecz pierwszego garnituru: Nurkica mającego dzień pod tytułem "dziś nie trafiam", sennego McColluma i poszukującego utraconego buta Aminu. W zasadzie tylko Moe wyglądał na faceta wypoczętego, ale to było za mało.
Do przerwy znowu w plecy. Minus pięć.

Na szczęście nie wszyscy mogą sobie pozwolić na słabszy występ. Lillard, dla którego chyba nowym wyzwaniem jest zwycięstwo w rywalizacji najlepiej punktujących w trzeciej kwarcie, był zmuszony brać się do roboty. Cztery trójki plus akcja 2+1 wystarczyły aby jakoś przetrwać okres składu wyjściowego. Nawet przy takiej obronie - trafił.

A potem wrócili ONI (nie mylić z tytułem filmu o Sylvio Berlusconim). REZERWA. Meyers trójeczka i najwyższe prowadzenie w meczu. Memphis chciało odrobić, ale blok Leonarda w ostatniej akcji burzy kolejną złośliwą legendę wobec małżonka uroczej Elle Bielfeldt, jakoby tego elementu koszykarskiego rzemiosła nie miał w swoim arsenale.

Początek czwartek kwarty? No Moe, no problems. Osobiste Leonarda. Przytomnie Turner. Przechwyt, kontra i osobiste Stauskasa. Collins spod kosza. Trójka Curry. Efektowny wsad Leonarda po asyście Turnera.
Curry z półdystansu. Wsad Stauskasa. Nieprzypadkowo każdy element tej układanki się pojawia w tym wyliczeniu. To wyćwiczone na treningach zespołowe akcje, funkcjonujące tylko w tym zestawieniu.
Dodatkowo całkiem dobrze w obronie i lepiej, niż w drugiej kwarcie, na desce.

Stotts nie ryzykował tym razem w drugą stronę. Dołożył do tej Maszyny Wygryzzlającej Rywala tylko Lilarda i McColluma. I tak za dużo, bo CJ ze swoją fatalną dyspozycją dnia wspomagał przeciwnika w odrabianiu strat. Ale trzon rezerw: Zach-Meyers-Evan, wspomagany zapominającym o koszmarze pierwszej kwarty Lillardem prowadzenie  utrzymał.

Po trzech wygranych z bezpośrednimi rywalami w walce o ósemkę, Portland umocniło się na piątej pozycji. Co przynajmniej w przedświątecznym okresie pozwoli uniknąć kasandrycznych prognoz o przesądzonym losie walki o kolejne z rzędu playoffy w największym mieście stanu Oregon.

11 komentarzy:

  1. Behemot12:33

    Na 1:30 przed końcem I kw. było 17:10. Wszyscy zwolennicy dawnej koszykówki mogli być zadowoleni.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba jestem oldskulowy bo mnie mecz się podobał .

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie tylko Tobie. Wystarczy spojrze na ostatnie 20 sekund i zajebista reakcje publiki

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, mam nadzieję, że to stały trend z graniem rezerwami

    OdpowiedzUsuń
  5. Pdxpl14:23

    Cj za otto portera. Chcę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja bym zawalczył jeszcze o Franka Ntilikinę , prawdopodobnie jest do wyciągnięcia .

    OdpowiedzUsuń
  7. Zalosne byloby oddanie CJ'a Otto.Błagam o logike...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot09:17

      A co takiego CJ gra w tym sezonie, że tak go cenisz przy tych 26 mln kontraktu? Albo w zeszłym? Przy takim "dopasowaniu" z Lillardem musiałby wrócić do poziomu z sezonu 2016/2017 żeby to miało jakikolwiek sens. Gdyby Wizards dorzucili pick czemu nie.

      Usuń
  8. Moja logika mówi, że jeszcze tej zimy albo najpóźniej latem tracimy aminu, co przy himerycznym moe oznacza brak skrzydeł. Cj nie gra aktualnie nawet na poziomie top75 .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To napisalem ja ,pdxpl, tylko z konta google;) pieprzona captcha:/

      Usuń
  9. Anonimowy12:45

    Wesolych swiat 4all :)

    LaMarcus

    OdpowiedzUsuń