30 marca 2019

I Atlantę też

BLAZERS (48-27) @ HAWKS (27-49) 118:98


Blazers wykorzystują dobrodziejstwa niezbyt wymagającego terminarza i robią co chcą z NBA, która na finiszu rozgrywek wygląda jak przyjęcie weselne gdzieś o 4. nad ranem. Realnie walczą tylko  nieliczni. Reszta  albo nie chce/ już nie jest w stanie się bawić, albo oszczędza siły na poprawiny.  Szósta wygrana z rzędu, dziewiąta w ostatnich dziesięciu grach, gdzieś między wyczekiwanym powrotem na McColluma, a kolejnymi  życzeniami powrotu do zdrowia dla Nurkicia. Dzisiaj padło na Hawks z Atlanty.

Zaczęło się od pojedynku Lillard- Young zakończonego po 12 minutach remisem 18:18. Ale to Blazers wygrali otwarcie głownie dzięki wsparciu Al-Farouqa Aminu, który od samego początku przejawiał spore zainteresowanie grą w koszykówkę. 8 punktów bez pudła. Pierwszą kwartę kończył nawet jako center , bo Stotts próbował niskiego ustawienia z Hoodem i Currym wokół Lillarda. Nie było to jakieś trwałe rozwiązanie, najważniejsze, że nie przyniosło strat. Blazers szybko powrócili do gry na dwie wieże z Collinsem oraz Leonardem i  zanim się obejrzeli Vince Carter palnął im  dwa razy zza łuku. Ofensywa, po myśli rywala, znów zbyt długo  opierała się na pchnięciach kulą Evana Turnera. Dopiero trójki Collinsa oraz Curry'ego pozwoliły wprowadzić spokój. Coraz skuteczniejszy był Hood, ET1 przeniósł swoje talenty bliżej obręczy i Lillard z Aminu kończyli pierwszą połowę przy +9.

Po zmianie stron, moment zaćmienia Lillarda, który przestał dźgać z dystansu, pozwolił Jastrzębiom podnieść się na chwilę do lotu. Ale Lillard jest mądry, Lillard jest zbyt dobry. Przesunął się bliżej kosza i Portland ruszyło.
Kanter, Layman oraz Harkless zdominowali atakowaną deskę. Dame punktował z linii. Najskuteczniejszy był Chief. Dominacja Blazers tylko rosła. Collins skakał po głowach obrońców, Layman biegał do kontr po trzy punkty. Starterzy wpadli na chwile na parkiet sprawdzić rezultat. Było +13 i po emocjach.Na  trzy minuty przed końcem Enes Kanter wbił swój 6 punkt z rzędu...

i Trae Young tak dzielnie nadążający za Lillardem mógł teraz poprawiać statystyki na Simonsie.  Odrobina kreatywnej księgowości w wyścigu po ROTY;) Ale i tak LUKA > Trae. W każdym razie 48. zwycięstwo Rip City było niezagrożone. Damian Lillard kontroluje mecze, coraz częściej i skuteczniej pomagają mu  Aminu, dzisiaj mocne 17/11 oraz znów wszędobylski Moe. Zach Collins pokazuje jak niezbędna będzie jego obecność w obronie podczas playoffów. Forma wymienionej czwórki- wspartej, miejmy nadzieję, McCollumem daje nadzieję, że posezonowe agony nie muszą skończyć się dla Blazers tradycyjnie na pierwszej rundzie.

Na razie jednak trzeba, najlepiej bez kolejnych ofiar w ludziach,  dokończyć ten sezon. Już dzisiaj Detroit ciągle niepewne tego, co dla Portland od 6 lat jest normą.

5 komentarzy:

  1. Anonimowy13:49

    Coraz bardziej z każdym kolejnym meczem przekonuje się że McCollum jest kulą u nogi Blazers. Brak McColluma = Aminu budzi się z letargu, kolejny mecz w którym daje naprawdę, Curry i Hood także wnoszą dużo (chociaż Rodney dziś słabiutko, nie wpadało mu), każdy kolejny mecz przekonuje mnie że wytransferowanie CJ'a byłoby dobrym pomysłem. Dlatego poważnie zastanowiłbym się nad tym, żeby zaproponować Pels CJ'a + kilku innych drugoplanowych grajków + pick za dwójkę Holiday, Davis i Jrue na pozycji CJ'a...

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłby to idealny deal dla PTB, ale nie dla Pels i nie pójdą na to. Picki Blazers nie bedą zbyt wartościowe i trzeba by dodać drugiego gracza formatu.
    CJ-em warto handlować, ale chyba na to za późno. Najlepiej za skill na poz 4.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyle było narzekania, tyle biadolenia a zapowiada się na najlepszy sezon regularny od 6 lat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spodziewalismy sie tego i kladlismy 52 30 na sezon. ale nikt nie mogl sie spodziewac ze Nurkic zlamie noge przy zbiorce

      Usuń
  4. Ja przy zbiorce 3 lata temu odbijając si3 od większego miśka zerwałem ACL wiec wiem jak to jest. rok w plecy w sporcie. miejmy nadzieje ze Nurek wypłynie

    OdpowiedzUsuń