Wrzuciłem to zdjęcie, bo mecz z Kings, którzy są: a) drugim najgorszym teamem na zachodzie b) tankują i c) mają Rudy'ego Gay'a; z naszej fanowskiej strony był zły. Zima jest zła. Z drugiej strony Damian Lillard w ostatniej minucie czwartej kwarty mógł to samo zrobić w środku Sleep Train Arena. Te 89 punktów w czwartej kwarcie, jasne może dobrze się bawiłeś, są złe. Zima jest zła. Na szczęście za oknem, oprócz kilku małych fanbojów Gay'a - jakkolwiek niepokojąco to brzmi - odtwarzających 32 punkty z 16 rzutów - jest słońce, które ratuje ten dzień.
Blazers oddali w paint zaskakująco mało, bo 44 punkty. Boogie Cousins był zbyt dobry pod koszem (35/13), żeby pozwolić frontcourtowi Portland na lepszą obronę, która i tak nie wyglądał źle. Robin Lopez (18/7) miał dobry mecz na obu końcach boiska, Freeland miał dwie zbiórki w ataku w 9 minut i nie przeszkadzał, ale Meyers Leonard i gwiazda tego bloga - Thomas Robinson, mieli 7 fauli przy 5 zbiórkach i szkodzili. Leonard w tym sezonie miał jeden dobry mecz, a w zasadzie jeden dobry garbage-time z Bobcats (10/8) i w żadnej minucie tego sezonu nie przekonuje do siebie, tak jak robił to w ostatnich meczach Blazers w sezonie 2012/2013. Robinson - huge fan - był dzisiaj równie koszmarny co Leonard i poza jedną zbiórką w ataku w ostatnich minutach, po której Mike Rice piał hustle play T-Rob nie istniał, dodatkowo robiąc Kings sześć rzutów wolnych w czwartej kwarcie.
Oba teamy stawały na linii 86 razy. To nie jest dobre dla żadnych oczów o 4 nad ranem. Kings trafili pięć wolnych więcej i możesz dodawać to do wyniku myśląc co by było gdyby, ale pierwsza piątka Blazers grając po 38-39 minut oprócz Lillarda trafiał na 40% z gry. Aldridge trafił tylko 4 rzuty z 13 z mid-range. Batum był mało widoczny i oddał tylko 7 rzutów (11pts/11reb/5ast), a Wesley Matthews był 1/7 za trzy. Blazers zagrali na 43% skuteczności z gry i 37% za trzy. To był drugim mecz z rzędu w którym Portland mieli problemy z rzutami i drugi, który skończył się po gonionym crunch-time.
Blazers mieli w pewnym wczesnym momencie meczu 11 punktów przewagi, grając jeszcze dobre spotkanie. Czwartą kwartę zaczęli jednak z siedmioma punktami straty do Kings i zaledwie 13 rzuconymi w trzeciej części. Mogliśmy się spodziewać, że Portland będa gonić, ale wtedy Rudy Gay przestał być Rudym Gay'em robiąc wspólnie z Derrickiem Williamsem i Cousinsem run 14-5. Rzucił 9 punktów pod rząd i Kings byli blisko czegoś pomiędzy blowoutem, a wyrwaniem serca mając 16 punktów przewagi na 10 minut do końca. Jeszcze gorzej było po faulu Robinsona na Williamsie, na około 7 minut na zegarze, bo Kings wyszli sobie na największą w meczu przewagę 19 punktów, ale to wszystko mogło skończyć się jednym wielkim tchórzostwem w końcówce.
Damian Lillard miał 7-13 za trzy, 41 punktów w tym 26 w czwartej kwarcie, gdzie sam gonił wynik trafiając dwie trójki w pięć sekund, tym samym Lillard był tylko jeden rzut od remisu z Kings (116-119). Blazers przy ostatnich posiadaniach Kings musieli faulować i na sześc sekund do końca mieli cztery punkty przewagi po dwóch celnych rzutach wolnych Thomasa. Lillard nie trafił trudnego rzutu za trzy, Matthews faulował Williamsa, który zrobił 0/2 z linii i Blazers w ostatnich akcji znowu liczyli na hot Lillarda, ale ta trójka niestety nie wpadła. Czwarta porażka w ostatnich sześciu meczach.
Dzisiaj Magic w Rose Garden. 4:00. Must win, niekoniecznie must see.
Portland ewidentnie idzie drogą mistrzów! Miami też przegrali w tym sezonie z Philą i w SacTown. Ale to oczywiście ironia. Jest źle. Kilku graczy obniżyło poziom z późnego listopada (Matthews, Aldridge). Uważam, że taki mecz z Orlando u siebie Stotts powinien wykorzystać na danie odpoczynku Matthewsowi. Powiniem wstawić do piątki Williamsa, dać pograć McCollumowi a Matthewsa ograniczyć do max 12 minut. Batum z kontuzją też powinien trochę więcej czasu posiedzieć na ławce. Nawet kosztem grania na styk. Rezerwowym dobrze zrobi jak pograją trochę o wynik a nie tylko w garbage time.
OdpowiedzUsuńA co się tyczy naszych rezerw podkoszowych to wiele bym dał by ujrzeć w naszych barwach K. Garnetta. Ciekawe co by mogło skusić BKN do wypuszczenia Garnetta. Leonard + Robinson + Williams + ewentualnie pick? Garnett pewnie by się zgodził z uśmiechem na ustach. Portland z pewnościa jest bliżej pierścienia niż Prokhorow.
Matthews wyglada na zmeczonego tylko w ataku. w obronie to dalej ten sam gosc i swietny poziom. pomijajac kwestie za kogo, to po co Garnett w Portland? Te 12 milioniow mozna wydac w lepszy i bardziej obiecujacy sposob.
OdpowiedzUsuńPomysł z Garnettem wziął się stąd, iż uważam, że PTB na pewno wejdą do Ósemki wielce prawdopodobne, że bedą nawet w pierwszej czwórce Zachodu ale wg mnie nie jest to jeszcze drużyna która może zdobyć tytuł. A gra się w tej lidze dla pierścienia. Myślę, że doświadczenie KG mogło by okazać się bezcenne by Portland było już teraz gotowe na mistrzostwo.
OdpowiedzUsuń