13 marca 2014

0 : 4 w road trip i kontuzja Aldridge'a

Blazers (42 - 23) @ Spurs ( 48-16) 90:103

TrailBlazers przegrali w San Antonio, a najważniejszym momentem meczu była kontuzja Aldridge'a na początku drugiej połowy, na skutek której został zniesiony z boiska. Jak długo nie będzie go na parkiecie nie wiadomo. Wyglądało to na groźne stłuczenie lub nawet złamanie. W tej chwili wiadomo, że wynik prześwietlenia jest negatywny, a status zawodnika to day-to-day. Po tym jednak, co zobaczyliśmy, wątpliwe, by wystąpił w następnym meczu.


Akcja wyglądała tak:
 

Do tej pory lider Portland grał dobrze (6/11 z gry, 14 pkt w 20 minut) i kto wie, jak potoczyłby się mecz z jego udziałem.

O samym przebiegu spotkania nie ma co ciekawego powiedzieć. Gospodarze prowadzili od początku do końca i ani przez chwile ich zwycięstwo nie było zagrożone. Blazers nawet nie próbowali objąć prowadzenia, tak, jakby zrobili to w każdym meczu w roku poprzednim - cóż, raz na wozie, raz pod wozem. Do przerwy - 16 i juz było wiadomo, że ciężko będzie powalczyć z serio grającymi u siebie Spurs. Portland zagrali dobrze jedną kwartę - III, ale wtedy właśnie do szatni poprowadzili koledzy Aldridge'a i w ich głowach było już po meczu.

Nie chcę znęcać się indywidualnie nad graczami TrailBlazers, nikogo szczególnie bym nie wyróżnił ani też zganił. To co ostatnio charakterystyczne to niska około 40% skuteczność Damiana Lillarda, ogólnie kiepska skuteczność za 3 - 4/21, 19% !!! i brak zbiórek wysokich zawodników. Który to już raz, że gracze na poz 4 i 5 nie zbierają, a więcej od nich ma sam Nick Batum - ostatnio coś koło 16, 17 a dzisiaj znowu 14. Brawo dla tego pana, ale wysokich PTB wyslalbym na intensywny kurs zastawiania własnej tablicy i ustawiania się do zbiórek pod koszem. I to szybko.

Następny mecz w Nowym Orleanie nic moim zdaniem nie zmieni i zakończymy tę cudowną podróż po zachodzie 0:5. I albo Stotts coś wymyśli na tę strzelecką niemoc  (może nieśmiało by tak spróbować bronić - cóż trudniejszego niż być blisko przy graczu atakującym mocno na nogach i machać mu przed nosem rękoma, prawda?) albo ten wyjazd zostanie w głowach na dłużej. A szkoda, bo teoretycznie końcówka sezonu ułożona jest tak samo lajtowo jak jego początek.

1 komentarz:

  1. Mam wrażenie że już gdzieś to kiedyś widziałem. Zrobiło mi się takie te... Te że ve mi sie zrobiło. Pewnie nie ma głębszego sensu porównywanie końcówki ubiegłego sezonu z obecnym ale czułem że tak to mniej więcej może wyglądać. Pytanie tylko co dalej? Fajnie jak się ma ponad 40% zza łuku ale chyba nawet dziecko z przedszkola doszłoby do wniosku że nie zawsze uda się zbudować z klocków ładnej budowli. Bez konkretnego defensora leżymy i kwiczymy. W tym sezonie na pewno i w przyszłym jesli nie nastąpią jakieś zmiany. No defense=no wins. 10 lat temu Phoenix grało zajebistą dla oka koszykówkę. Co wygrali? Nic. Dalsze dywagacje uważam za zbędne.

    OdpowiedzUsuń