12 kwietnia 2015

Trevor Booker wygrywa z Blazers


Damian Lillard podziękował przed rozpoczęciem spotkania za wsparcie kibiców i poprosił o to samo w trakcie PO. I kiedy liczyłem już na jakieś wzniosłe zakończenie przemówienia otrzymałem "Go Blazers" wypowiedziane takim tonem, jakby od niechcenia. Powiedzieć tak cicho "Go Blazers" to jakby nie powiedzieć tego wcale. Więcej wigoru Dame!


Pierwsza kwarta rozpoczęła się od mocnego prowadzenia Jazz. Po 3 minutach gry mieliśmy już wynik 11-2, a ataki gości napędzał Trevor Booker, który zastąpił odpoczywającego Derricka Favorsa. Zanim Meyers Leonard zrozumiał, że Booker potrafi rzucić zza łuku, ten trafił już 3 trójki. Jego carrer-high w całym meczu to 17 punktów...w samej I. kwarcie zdobył przeciwko PTB 19 oczek. I dołożył 6 zbiórek. Wyglądał lepiej niż LeBron James w pamiętnym meczu nr 6 przeciwko Celtics w 2012 roku.

Blazers nie potrafili złożyć dobrej akcji w ataku - głównym ball-handlerem stawał się się nagle CJ McCollum, a Damian Lillard i Nic Batum krążyli po obwodzie szukając okazji do rzutu za 3.
8 punktów dołożył za to Robin Lopez, który nadspodziewanie dobrze radził sobie z Rudym Gobertem.
32-19 po pierwszej odsłonie.

W drugiej kwarcie kulała ofensywa. Akcji takich jak ta, gdzie gracz ścinał do kosza było niestety jak na lekarstwo:


Nasza główną bronią okazał się CJ McCollum, który w odstępie 1,5 minuty trafił 4 rzuty z rzędu i nagle z 32:40 zrobiło się 42:44.
s
Czego nie udało się poprawić w ofensywie udało się zrobić w obronie.Wreszcie zobaczyliśmy punkty [niestety tylko raz] z kontry, Nicolas Batum świetnie bronił, pokazując jak należy przykładnie przyklejać się do przeciwnika (no homo), a podkoszowi Blazers wreszcie przestali udawać tyczki przy zbiórce na własnej tablicy (zbiórki ofensywne oddane: 9 do 15 dla rywali, just sayin' ).
Wciąż jednak przegrywaliśmy 46:56.
Druga połowę meczu znakomicie rozpoczął Damian Lillard a.k.a "Go Blazers" - reverse lay-up z faulem i trójka z prawego rogu. Jeśli dołożyć do tego dwie kontry w wykonaniu McColluma to momentalnie na tablicy wyników robi się 56:56. Budowanie przewagi szło jednak bardzo mozolnie.  Komentatorzy spotkania winili za to brak skuteczności za 3 [RainBros, pamiętacie to jeszcze?] i trudno się z nimi nie zgodzić. W całym spotykaniu Blazers trafili tylko 6 z 30 prób. A spory udział miał w tym niestety Nicolas Batum [0/6 zza łuku] i Meyers Leonard [0/4].
Wniosków z pierwszej kwarty nie wyciągnął za to Terry Sttots, który dalej mozolnie posyłał ML do krycia Trevora Bookera. Efekt? Podkoszowy Jazz zdobył kolejne 15 punktów. 36 punkty to jego carrer-high i jestem w stanie się założyć, że już nigdy go nie pobije.
Do ostatniej odsłony spotkania podchodziliśmy optymistycznie, prowadząc 82:77.

Blazers nie mogli się cieszyć przewagą zbyt długo, bo Jazz, prowadzeni przez Jeremy'ego Evansa i Bryce'a Cottona zrobili w kilka minut run 17-6. Cotton nie został wybrany w Drafcie 2014, a Evans to zadaniowiec z głębi ławki notujący w tym sezonie...1,9 ppg.
Przyznam szczerze, że mecz w końcówce nieco mi umknął. W jednej chwili wynik oscylował w okolicach remisu, a po chwili i kilku mniej-lub-bardziej udanych akacjach po obu stronach parkietu zrobiło się 95-101 dla gości. 
W tym momencie na scenie pojawił się Damian Lillard - świetny wjazd pod kosz, zbiórka w ataku zakończona celnym floaterem, a po chwili jeszcze fantastyczny podanie do niepilnowanego pod koszem Lopeza. Jazz popełnili w tej ostatniej akcji spory błąd wychodząc tak wysoko do kozłujących PTB.
101-101 i 2:33 do końca.

Po time-oucie dla Utah było już niestety gorzej.
Gości szybko wyprowadził na prowadzenie Rodney Hood, a w odpowiedzi McCollum zdecydował się na oddanie szybkiej i nieprzygotowanej trójki. Efekt? Blok Goberta. W kolejnej akcji z tego samego miejsca rzutu za 3 próbował Allen Crabbe, ale piłka po jego rzucie obiła jedynie obręcz. 
Chwilę później na linii osobistych pojawił się nie kto inny, a Trevor Booker, zapewniając swojej drużynie 4-punktowe prowadzenie.

Blazers potrzebowali trójki.
A skoro jej potrzebowali to czemu piłka powędrowała w ręce Nicolasa Batuma? Czy to dlatego, że jest niekryty na obwodzie, bo rywale dochodzą do wniosku, że lepiej zagęścić środek niż pilnować gracza ,trafiającego w tym sezonie 32,5 % za 3, a w meczu będącego 0 na 5?
PTB znów wysyłają na linię osobistych Bookera, a ten odwdzięcza się 1 celnym rzutem. 106:101 i 33 sekundy do końca.
Batum wyprowadza piłkę z boku i....popełnia błąd 5 sekund.
It's over.
Wynik ustala się na linii osobistych. 111-105.

Świetny występ back-courtu PTB - McCollum i Lillard zdobyli razem 54 punkty, trafiając 21 na 37 rzutów. Bardzo dobrze zaprezentował się też Lopez - 21 punktów z 14 rzutów i 5 zbiórek ofensywnych. Aż chciałoby się pochwalić Nicolasa Batuma za jego wszechstronność - rozdał kilka fantastycznych asyst, zebrał 8 piłek i zaliczył 3 przechwyty, ale 1 na 10 z gry i spudłowanie 6 rzutów zza łuku razi w oczy za bardzo.

Jak już pisałem w relacji po meczu z Warriors - pozostaje nam czekać na rozstrzygnięcia pomiędzy Clippers, Spurs, Rockets i Grizzlies. Na chwilę obecną gramy z rozpędzonymi San Antonio [wygrali 10 ostatnich spotkań] i nie jest to chyba dobra informacja. 

Już jutro kolejne spotkanie - tym razem wyjazdowo zmierzymy się z walczącymi o PO Thunder.
A żeby się nie dłużył się Wam czas wyczekiwania na to spotkanie - zapraszamy do przeczytania ostatniej częsci relacji Lucero z Portland. Kapitalna sprawa.

4 komentarze:

  1. A ja wróciłem juz do PL ale z kłopotami bo jednak na jeden samolot nie dotarłem ;) i juz miałem plan lecieć do Oklahoma. To z nimi nie gramy na wyjeździe ??? :)

    Mam nadzieje ze relacja z Portland spełniła przynajmniej część oczekiwań

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pdxpl20:21

      relacje super! jakbyś miał jeszcze czas, ochotę i coś jeszcze ci w glowie z wyjazdu zostało to chętnie jako post scriptum to opublikujemy:) rzeczywiście z OKC gramy na wyjeździe. Ja w przeciwieństwie do wielu wolalbym grać w pierwszej rundzie z Grizzlies. Houston staną na brodzie żeby zmazać plamę z ubiegłego roku, SAS i LAC są w gazie i w tym momencie raczej poza zasięgiem. MEM to już nie ta sama ekipa co jeszcze 2-3 miesiące wcześniej i choć o PTB można powiedzieć to samo to wlasnie z tutaj widze największe szanse na druga runde. nie duże, ale jednak

      Usuń
    2. Behemot21:07

      Zakładając, że Gasol i Conley będą zdrowi (na dziś tego nie wiadomo) to urwanie im 2 meczów to max czego bym się spodziewał po tej serii. Mają nasz kryptonit niestety. Z Rockets i Clippers można powalczyć.

      Usuń
    3. Poprawiłem błąd odnośnie miejsca spotkania.
      Co do ewentualnego rywala - Grizzlies z kontuzjowanym Conleyem i Gasolem nagle stają się całkiem dobrym rywalem dla Blazers. Rockets bez Motiejunasa i Beverly'ego, z grającym na pół gwizdka Howardem i kiepską ławką tez wyglądają na ekipe w "zasięgu".
      Wszystko byleby nie LAC i Spurs.

      @Lucero - raz jeszcze wielkie dzięki za te 3 artykuły - dla mnie osobiście super sprawa móc zobaczyć jak to wygląda stamtąd. Pozostaje mi zacząć zbieranie $ i wybrać się tam samemu za rok lub dwa.

      Usuń