27 stycznia 2016

Obalanie mitów

Kings (20-25) @ Blazers (21-26) 97:112

Mecz z Sacramento Kings obalił co najmniej kilka mitów krążących w tym sezonie w dyskusjach o Portland TrailBlazers, zarówno tych wśród fanów w Oregonie, jak i na forach w Polsce. 

Mitem pierwszym i podstawowym jest pogląd, że priorytetem jest w tym sezonie ogranie zespołu i skorzystanie z ewentualnego szczęścia w pozyskaniu nowych zawodników poprzez draft. Mecz z bezpośrednim rywalem w walce o awans do czołowej ósemki Konferencji Zachodniej całkowicie zaprzeczył tym opiniom. Blazers przystąpili do meczu skoncentrowani i zmobilizowani. Obejmując prowadzenie pod koniec pierwszej kwarty nie oddali go do końca, mimo że rywal kilka razy niebezpiecznie się zbliżał. Trener Stotts podejmował optymalne decyzje personalne i taktyczne. Jego zawodnicy podjęli twardą walkę, nie tylko fizyczną, ale również emocjonalną wyprowadzając przeciwnika z równowagi. Widok skaczącego z radości z ławki rezerwowych w czwartej kwarcie Damiana Lillarda, jak jego koledzy na parkiecie ostatecznie rozbijali przeciwnika zmęczonego 58 minutowym pojedynkiem noc wcześniej z Hornets, nie wskazywał na zaniepokojenie perspektywą gry z Golden State Warriors na przełomie kwietnia i maja. W ostatnim tygodniu stycznia Blazers wskoczyli na ósme miejsce w tabeli (fakt, że układ gier jest taki że najprawdopodobniej jedynie na jedną, góra dwie doby). Tylko nieliczni hurraoptymiści dopuszczali przed sezonem taką ewentualność. Królowie z Sacramento wyglądają co prawda na tyle solidnie, że to raczej dzisiejszy rywal jest faworytem walki o Play Off, ale podopieczni Stottsa wcale nie stoją na straconej pozycji.

Mit drugi to przydatność wysokich graczy Blazers. Jeszcze wczoraj można było rozczytywać się w komentarzach o konieczności pozyskania silnego i perspektywicznego środkowego. Tymczasem do Portland przyjechał nie byle kto, bo uznawany za jednego z najsolidniejszych w walce pod koszem, lider Kings, DeMarcus Cousins. Trafił 4 rzuty na 21, w dodatku mocno podirytowany spudłował 8 rzutów osobistych. Czwórka wysokich Blazers: Plumlee+Vonleh+Davis+Leonard oddała 23 rzuty trafiając 17. Jeżeli statystyka kłamie to polecam obserwację walki podkoszowej: już po faulu ofensywnym w pierwszej kwarcie widać było że ten wieczór należy do Plumlee, a nie do gwiazdy z Sacramento. O zbiórkach nie ma nawet co wspominać, bo Cousins zanotował ich wszystkiego 5 (słownie pięć). Z wymienionej czwórki „wysokich” na szczególne wyróżnienie zasługuje Vonleh (bo pozostałej trójce już zdarzało się rozgrywać dobre spotkania), który momentami grał jak stary wyjadacz, nie tylko radząc sobie pod koszem, ale również udanie wychodząc do rzutu dystansowego. Nawet Damian Lillard wszystkie swoje punkty w pierwszej połowie zdobył rzutami spod samego kosza, ostatecznie pogrążając lidera gości. Terry Stotts musiał desygnować na parkiet w końcówce Kamana, żeby pokazać że również w Oregonie także są wysocy zawodnicy pudłujący na potęgę.

Mit trzeci to niejaki Henderson. Traktowany jako kwiatek do kożucha, typowany jako pierwszy do sprzedaży lub wymiany, postulowany jako niepotrzebnie zabierający cenne minuty młodym nabierającym doświadczenie, w meczu z Kings zagrał zawody doskonałe. Niezwykle przydatny w kluczowych momentach, jak drużyna potrzebowała utrzymania prowadzenia brał ciężar gry na swoje barki. Jego 15 punktów w niecałe 21 minut okazało się bezcenne i pozwoliło już na początku czwartek kwarty odetchnąć z ulgą tym fanom Blazers, którzy nie chcą żeby ten sezon zakończył się 13 kwietnia.

Kolejny mecz - ponownie we własnej hali - w piątek z Hornets. Okazja do rewanżu za wyjazdową porażkę idealna.

17 komentarzy:

  1. Behemot09:50

    Kings byli w b2b z dwoma dogrywkami wczoraj. Każdy inny wariant niż łatwe zwycięstwo wypoczętych Blazers byłoby dziś niespodzianką. Trudno w tym wypadku wyciągać jakiekolwiek wnioski. To, że zawodnicy chcą grać w play off (trener na pewno też) to oczywiście prawda i zupełnie zrozumiałe.

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. Nie czytałem by ktoś twierdził, że drużyna ma specjalnie przegrywać - tankować. To oczywiste, ze zawodnicy walczą, tym bardziej, że dla części z nich to szansa na odrodzenia. I takie było założenie by się ogrywali. Zwycięstwa dla organizacji są w tej chwili sprawą drugorzędną.
    2. Nasza sytuacja niestety przypomina Suns sprzed kilku sezonów kiedy młoda drużyna zamiast szorować dno biła się do końca o PO. Gdzie są teraz, każdy może sprawdzić.
    3. Cousins orał dzień wcześniej przez 2 dogrywki więc nie dziwie się, że opadł z sił biedaczysko.
    4. WCS i Koufos rzucili 8 na 13 więc też całkiem nieźle. Nasi wysocy są słabi/przeciętni i jeden skuteczny mecz tego nie zmieni.
    5. Henderson niech podnosi swoją wartość. Oto właśnie chodzi. To całkiem pożyteczny zawodnik, przyda się komuś innemu w PO.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jason za przeproszeniem kurwa daj sobie spokój z tym Portland. Człowiek ma zajebisty humor po meczy, walka była zajebista, energia kipiala a tu dalej biadolenie ze kings byli zmęczeni ze to ze tamto. Ja pierdole

    Chuj za przeproszeniem mnie obchodzi gdzie są Suns

    BTW sam tekst meczowy na szczęście super

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyluzuj troszkę. Chyba nie sądzisz, że Olshey czyta moje wpisy i sprzeda przez to Hendersona ;-)
      Ja też widzę jasne strony dzisiejszego meczu - kilku zawodników dołożyło cegiełkę do swojej wartości rynkowej, przez co więcej zyskamy na handlu :-)
      Nie chcę PTB jako średniaków i tyle.

      Usuń
  4. pdxpl16:36

    uznając rozwój chłopaków ich ambicję, naprawde trudno wyciągać wnioski ze zwycięstwa nad Sacto- i już nieważne czy byli zmeczeni, czy nie, bo to jasne , ze byli;)To że Meyers jest wartościowy to wiadomo. Pytanie nadal nierozwiązane , ile cwaniaki jesteś mu max. dac żeby go zatrzymać? To samo dotyczy Crabbe'a i Harklessa. Reszta ma ważne kontrakty na przyszłośc, pomijam Kamana i Hendo bo wiadomo, że na nich żaden team nie zbuduje przyszłości, więc pozbycie się ich jest oczywiste.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, gdzie jest Harkles ?

      Usuń
    2. Anonimowy16:56

      Ja dam Meyersowi 0 dolcow... Czemu sie jaracie tym ogorem bialym? Malo razy nas skrzywdzil jako fanow PORTLAND?
      Krabik obowiazkowo do podpisania. Zostawilbym tez Hendo.
      Harkless?? Mam mieszane uczucia co do niego. Trener rysuje akcje, kazdy slucha uwaznie, a ten nie... tylko chodzi obok i jakies podsmiechujki robi. Zupelnie niepowazny gowniaz. Niech chociaz pozyczy jakies odzywki od Vonleha, bo jest chudy jak Szczypiorek.

      Karol PTb

      Usuń
    3. Anonimowy19:28

      Dlatego:
      http://i.imgur.com/gfIK9zv.gif?noredirect

      Usuń
  5. Sosna198222:11

    Tak z innej beczki to żal patrzeć było na naszego LaMarcusa meczu z Golden State. Teraz wreszcie się ciesze, ze juz nie gra u nas.

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy22:30

    Również z innej beczki. Hornets wyglądają ostatnio naprawdę dobrze. Wygrali z SAC, dzis na tapecie UTAH i potem przyjada do nas. Obawiam się, że mogą mieć 3-0 po tym tripie.

    Karol PTB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wrócił Batum i przegrali z Jazz 29pkt

      Usuń
  7. LMA z ciekawostek skasował biedaczek profil na tweeterze po meczu z GSW

    OdpowiedzUsuń
  8. Lillard znowu bez ASG. Mam nadzieję, że się nie załamie jak poprzednio

    OdpowiedzUsuń
  9. Walnie 40 punktów dzisiaj. Jak wygramy to będzie dobrze czy Hornets zmwczeni/kontuzjowani/niewyspani ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot12:45

      A są zmęczeni/kontuzjowani/niewyspani ? ;P

      Usuń
    2. Jefferson, Lin, Zeller, Lamb kontuzjowani, Batum i Kidd-Gilchrist po kontuzji więc pewnie wygramy ;-) Chyba, że Kemba rzuci nam 50 pkt a nasi wysocy nie powstrzymają asów Hornets (Frank i Spencer) ;-)

      Usuń